Randka na próbę: Udawałem biednego, żeby sprawdzić, kto pokocha mnie naprawdę. Nie spodziewałem się, jak to się skończy…
— Michał, serio? Ty znowu z tą swoją kawą za dwie dychy? — usłyszałem głos mojej siostry, Magdy, kiedy wróciłem do domu z kubkiem z modnej kawiarni. — Może byś w końcu znalazł sobie dziewczynę zamiast wydawać na głupoty?
Westchnąłem ciężko. Magda zawsze wiedziała, gdzie uderzyć. Miała rację — trzydziestka na karku, własne mieszkanie na Mokotowie, dobra praca w IT, a ja wiecznie sam. Próbowałem randek przez aplikacje, próbowałem przez znajomych. Zawsze kończyło się tak samo: dziewczyny były miłe, dopóki nie dowiedziały się, że mam własne mieszkanie i jeżdżę nowym autem. Wtedy nagle stawałem się „ciekawszy”.
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałem sam przy laptopie, wpadłem na pomysł. A co jeśli… po prostu będę udawał biednego? Zobaczę, kto naprawdę chce mnie poznać. Bez samochodu, bez markowych ubrań, bez opowieści o pracy w zagranicznej firmie. Tylko ja — Michał z Pragi, który ledwo wiąże koniec z końcem.
— To głupie — powiedziała Magda, kiedy jej o tym opowiedziałem. — Ale może właśnie tego ci trzeba.
Tak zaczęła się moja „randkowa misja”. Założyłem nowe konto na Tinderze. Zdjęcia w zwykłych ciuchach, żadnych podróży do Barcelony czy selfie z konferencji. W opisie: „Lubię spacery po Warszawie i tanie kino. Pracuję dorywczo.”
Pierwsza randka — Ania. Spotkaliśmy się w barze mlecznym na Grochowie. Była miła, śmiała się z moich żartów… dopóki nie usłyszała, że mieszkam z siostrą i czasem dorabiam na Uberze. Po godzinie powiedziała: „Fajnie było pogadać, ale szukam kogoś bardziej stabilnego.”
Druga randka — Kasia. Tym razem zaproponowałem spacer po parku Skaryszewskim i hot-dogi z budki. Kasia była zachwycona prostotą spotkania. Rozmawialiśmy o wszystkim: o dzieciństwie na blokowisku, o marzeniach i o tym, jak trudno dziś znaleźć kogoś szczerego. Po trzech spotkaniach zaprosiła mnie do siebie na kolację.
— Michał, a ty naprawdę nie masz samochodu? — zapytała nagle przy winie.
— Nie mam — skłamałem.
— I nie przeszkadza ci to?
— Czasem tak, ale wolę wydać pieniądze na coś innego.
Uśmiechnęła się smutno.
— Wiesz… Mój były miał wszystko: auto, mieszkanie, kasę. Ale był pusty w środku. Ty jesteś inny.
Serce mi zabiło mocniej. Może to właśnie ona? Może eksperyment działa?
Ale wtedy zaczęły się schody. Magda zaczęła dopytywać:
— A co będzie, jak się dowie prawdę? Że masz mieszkanie i dobrą pracę?
— Powiem jej… kiedyś.
— Michał! To nie fair!
Wiedziałem, że ma rację. Ale bałem się stracić Kasię.
Z czasem zaczęliśmy być coraz bliżej. Kasia opowiadała mi o swoich problemach w pracy w szkole, o chorym ojcu i o tym, jak sama musiała sobie radzić od liceum. Czułem się przy niej prawdziwy — pierwszy raz od lat.
Pewnego dnia zaprosiła mnie na rodzinny obiad.
— Michałku, a czym ty się właściwie zajmujesz? — zapytała jej mama.
Zacząłem coś kręcić o dorywczych pracach i programowaniu dla znajomych.
Kasia patrzyła na mnie uważnie.
Po obiedzie wyszliśmy na balkon.
— Michał… Ty coś przede mną ukrywasz?
Zamarłem.
— Dlaczego tak myślisz?
— Bo czasem mam wrażenie, że nie mówisz wszystkiego. Ja ci ufam… ale boję się, że mnie okłamujesz.
Wróciłem do domu rozbity. Magda czekała w kuchni.
— I co teraz?
— Nie wiem… Może powinienem jej powiedzieć prawdę?
— Jeśli ją kochasz — musisz.
Całą noc nie spałem. Rano napisałem Kasi smsa: „Musimy pogadać.”
Spotkaliśmy się w tej samej budce z hot-dogami co na początku.
— Kasia… Muszę ci coś wyznać. Skłamałem ci o sobie. Mam stałą pracę w dużej firmie IT. Mam mieszkanie i samochód. Udawałem biednego, bo chciałem zobaczyć, czy ktoś pokocha mnie za to, kim jestem…
Patrzyła na mnie długo w milczeniu.
— Wiesz co? Najgorsze nie jest to, że masz pieniądze. Najgorsze jest to, że mi nie zaufałeś. Że myślisz, że jestem jak inne dziewczyny.
Łzy napłynęły jej do oczu.
— Myślałam, że jesteś inny…
Odeszła bez słowa. Stałem tam jeszcze długo, czując się gorzej niż kiedykolwiek wcześniej.
Przez kolejne dni próbowałem do niej pisać, dzwonić — bez skutku. Magda próbowała mnie pocieszać:
— Może musisz najpierw pogodzić się ze sobą?
Minęły tygodnie zanim odważyłem się znów wyjść do ludzi. Zrozumiałem jedno: nie da się zbudować prawdziwej relacji na kłamstwie — nawet jeśli intencje są dobre.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: Czy naprawdę bałem się być sobą? Czy może po prostu nigdy nie wierzyłem, że ktoś pokocha mnie takiego zwyczajnego Michała?
A wy? Czy kiedykolwiek baliście się pokazać światu swoje prawdziwe oblicze?