Powinnam Była Zauważyć To Wcześniej: Żałuję Decyzji, Która Rozbiła Naszą Rodzinę

– Właśnie wróciłam od notariusza, gdzie podpisałam testament! – ogłosiłam z dumą, wchodząc do kuchni, gdzie przy stole siedziały moje przyjaciółki: Halina i Zofia. Przez chwilę rozkoszowałam się ich zaskoczeniem i ciekawością. – Postanowiłam wszystko załatwić już teraz, bo potem każdy będzie mówił…

– Że się nie przygotowałaś, że zostawiłaś bałagan – dokończyła za mnie Halina, kiwając głową. – Mądrze, Marysiu. Ale… jesteś pewna, że dobrze to przemyślałaś?

Wtedy jeszcze byłam pewna. Przecież chciałam tylko dobrze. Chciałam, żeby po mojej śmierci nie było kłótni o mieszkanie na Pradze, o działkę w Mińsku Mazowieckim, o stare srebra po babci. Chciałam oszczędzić moim dzieciom bólu i nieporozumień. Ale nie przewidziałam, że to właśnie moja decyzja stanie się zarzewiem rodzinnej wojny.

Wróciłam do domu z poczuciem ulgi. Mój syn, Tomek, siedział w salonie z żoną, Anią. Oboje wyglądali na spiętych. Ostatnio coraz częściej się kłócili – o pieniądze, o wychowanie dzieci, o to, kto ile czasu spędza w pracy. Ja starałam się nie wtrącać, choć serce mi pękało, gdy widziałam łzy Ani albo słyszałam podniesiony głos Tomka.

– Tomek, Aniu – zaczęłam niepewnie – chciałam wam powiedzieć… Byłam dziś u notariusza. Spisałam testament.

Tomek spojrzał na mnie zaskoczony.

– Mamo, po co teraz? Przecież jesteś zdrowa!

– Właśnie dlatego – odpowiedziałam spokojnie. – Chcę wszystko uporządkować. Żebyście potem nie musieli się martwić.

Ania milczała. W jej oczach zobaczyłam cień niepokoju.

– A jak to podzieliłaś? – zapytała cicho.

– Mieszkanie na Pradze dostaniecie wy – powiedziałam, patrząc na Tomka. – Działka w Mińsku idzie do twojej siostry, Kasi. Srebra po babci… podzieliłam równo.

Tomek skinął głową, ale Ania zacisnęła usta.

– Czyli Kasia dostaje działkę? – zapytała z wyrzutem. – A my tylko mieszkanie? Przecież działka jest więcej warta!

– Aniu…

– Nie rozumiesz! – przerwała mi gwałtownie. – My tu mieszkamy z tobą od lat, opiekujemy się tobą! Kasia przyjeżdża raz na miesiąc i dostaje najlepszą część!

Zrobiło mi się gorąco. Nie tak wyobrażałam sobie tę rozmowę.

– To nie jest kwestia wartości…

– Dla ciebie może nie! – Ania wstała od stołu i wybiegła z pokoju.

Tomek spojrzał na mnie bezradnie.

– Mamo… Może trzeba było to jeszcze przemyśleć.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Ania chodziła obrażona, unikała mnie wzrokiem. Tomek próbował łagodzić sytuację, ale sam był rozdarty między lojalnością wobec mnie a żoną.

Wkrótce dowiedziała się o wszystkim Kasia. Zadzwoniła do mnie wieczorem.

– Mamo… Ania do mnie napisała. Że niby faworyzujesz mnie kosztem ich rodziny.

– Kasiu, przecież to nieprawda! Chciałam tylko być sprawiedliwa…

– Wiem, mamo. Ale może powinnaś była z nami wszystkimi porozmawiać przed podpisaniem czegokolwiek?

Zamilkłam. Może rzeczywiście powinnam była…

Od tej pory zaczęły się ciche dni i głośne noce. Ania coraz częściej wyjeżdżała do swojej matki w Piasecznie z dziećmi. Tomek zamykał się w sobie. Ja czułam się coraz bardziej samotna we własnym domu.

Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi sypialni:

– Nie mogę już tu mieszkać – szeptała Ania przez łzy. – Czuję się jak intruz! Twoja matka nigdy mnie nie zaakceptowała!

– Przestań… To nieprawda…

– A testament? To był jasny sygnał!

Zacisnęłam pięści ze złości i bezsilności. Przecież chciałam dobrze! Dlaczego wszystko obróciło się przeciwko mnie?

Następnego dnia Tomek przyszedł do mnie do kuchni.

– Mamo… Ania chce się wyprowadzić. Ja chyba pójdę z nią.

Poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

– Tomek… Proszę cię…

– Muszę dbać o swoją rodzinę.

I tak zostałam sama w dużym mieszkaniu na Pradze. Kasia przyjeżdżała rzadko – miała własne życie i problemy. Tomek przestał odbierać telefony. Ania zablokowała mnie na Facebooku i WhatsAppie. Widziałam wnuki tylko na zdjęciach przesyłanych przez Kasię.

Minęły miesiące. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie: gdzie popełniłam błąd? Czy powinnam była porozmawiać z dziećmi przed podpisaniem testamentu? Czy mogłam przewidzieć reakcję Ani? Czy naprawdę byłam sprawiedliwa?

Pewnego dnia Halina przyszła do mnie na herbatę.

– Marysiu… Nie możesz żyć przeszłością. Spróbuj naprawić to, co się da.

Ale jak naprawić coś, co już zostało podpisane i przypieczętowane pieczątką notariusza?

Czasem patrzę przez okno na bawiące się dzieci sąsiadów i myślę: czy naprawdę można być sprawiedliwym dla wszystkich? Czy dobre intencje wystarczą, by nie zranić najbliższych?

Może powinnam była zobaczyć znaki wcześniej… Może powinnam była zapytać: „Czego wy naprawdę chcecie?” Czy można jeszcze odzyskać rodzinę po takiej burzy?