Nieoczekiwane wyznanie: Zmęczenie i bunt wobec sąsiadki

Stałam przed drzwiami pani Kowalskiej, trzymając w rękach torbę z zakupami. Deszcz lał jak z cebra, a ja czułam, jak krople wody spływają mi po twarzy. Dzwonek do drzwi zabrzmiał głośno w ciszy deszczowego popołudnia. Po chwili usłyszałam szuranie kapci i ciche stękanie, zanim drzwi się otworzyły.

— O, Aniu, dziękuję ci, że przyszłaś — powiedziała pani Kowalska z uśmiechem, który jednak nie sięgał jej oczu. — Wiesz, jak to jest, kiedy człowiek nie może sam wyjść z domu.

— Tak, wiem — odpowiedziałam, próbując ukryć zmęczenie w głosie. — Ale musimy porozmawiać.

Jej twarz zmieniła się natychmiast. Uśmiech zniknął, a w jego miejsce pojawiło się zaniepokojenie.

— Co się stało? — zapytała.

— Pani Kowalska, nie mogę już dłużej być pani dziewczyną na posyłki — powiedziałam, starając się mówić spokojnie. — Jestem zmęczona. Mam swoje życie, swoje problemy. Nie mogę ciągle biegać do sklepu czy apteki.

— Ale Aniu… — zaczęła, ale przerwałam jej.

— Proszę mnie zrozumieć. Pani córka, Ela, powinna się tym zająć. Przecież była tu niedawno.

Pani Kowalska westchnęła ciężko i opuściła wzrok.

— Ela ma swoje życie w mieście. Ma dzieci… — zaczęła tłumaczyć.

— Wiem o tym — przerwałam jej ponownie. — Ale to nie znaczy, że wszystko musi spadać na mnie. Próbowałam pomóc, naprawdę próbowałam, ale teraz muszę pomyśleć o sobie.

Cisza między nami była gęsta i ciężka. Czułam się winna, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę postawić granice.

— Rozumiem — powiedziała w końcu pani Kowalska cicho. — Przepraszam, że cię obciążałam.

— To nie o to chodzi — odpowiedziałam szybko. — Chciałam pomóc, ale teraz potrzebuję trochę przestrzeni dla siebie.

Wróciłam do domu z mieszanymi uczuciami. Czy zrobiłam dobrze? Czy byłam zbyt surowa? Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, myśląc o naszej rozmowie.

Następnego dnia spotkałam Elę na ulicy. Przyjechała odwiedzić matkę na weekend.

— Cześć Aniu! — zawołała do mnie z uśmiechem. — Mama mówiła mi, że jesteś dla niej wielką pomocą.

Zatrzymałam się i spojrzałam na nią poważnie.

— Ela, musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.

Jej uśmiech zbladł, a ona spojrzała na mnie z niepokojem.

— Co się stało? — zapytała.

— Twoja mama potrzebuje więcej pomocy niż mogę jej dać — zaczęłam wyjaśniać. — Nie mogę być jedyną osobą, która się nią zajmuje.

Ela spuściła wzrok i westchnęła.

— Wiem o tym — przyznała cicho. — Ale wiesz, jak to jest z dziećmi i pracą…

— Rozumiem to doskonale — przerwałam jej. — Ale twoja mama jest twoją rodziną. Potrzebuje cię bardziej niż kiedykolwiek.

Ela kiwnęła głową i obiecała, że spróbuje znaleźć jakieś rozwiązanie. Poczułam ulgę, ale jednocześnie wiedziałam, że to dopiero początek długiej drogi do znalezienia równowagi między pomocą a własnym życiem.

Wieczorem usiadłam przy oknie i patrzyłam na zachodzące słońce. Czy zrobiłam dobrze? Czy mogłam postąpić inaczej? Może czasami trzeba być egoistą, żeby móc naprawdę pomóc innym?