Mój zięć chce przepisać dom na swoją matkę – czy powinnam zaufać jego intencjom?
– Nie rozumiem, dlaczego dom ma być na twoją mamę, Christian – powiedziałam cicho, patrząc na niego przez stół, przy którym siedzieliśmy wszyscy: ja, moja córka Naomi, jej mąż Christian i jego matka, pani Halina. W powietrzu wisiała gęsta cisza, a ja czułam, jak serce wali mi w piersi.
Naomi była w ósmym miesiącu ciąży. Jej twarz była blada, a dłonie nerwowo ściskały kubek z herbatą. Christian spojrzał na mnie chłodno, jakby już wcześniej przygotował sobie odpowiedź.
– To tylko formalność, pani Anno. Mama ma lepszą zdolność kredytową. Tak będzie łatwiej dostać kredyt na większy dom – wyjaśnił, ale jego głos był zbyt spokojny, zbyt wyuczony.
Pani Halina uśmiechnęła się uprzejmie, ale jej oczy pozostały zimne. – Chcemy tylko pomóc młodym – dodała.
Wiedziałam, że powinnam zaufać własnej córce i jej wyborom. Ale coś w tej sytuacji nie dawało mi spokoju. Przez lata widziałam, jak Christian potrafił manipulować Naomi. Był czarujący dla wszystkich wokół, ale w domu często bywał oschły i wymagający.
Po kolacji wróciłam do swojego mieszkania na Pradze. Całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: „A jeśli Christian planuje coś za moimi plecami? Co będzie z Naomi i dziećmi, jeśli coś pójdzie nie tak?”
Następnego dnia zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Ireny.
– Irena, czy ty byś się zgodziła na taki układ? – zapytałam z rozpaczą w głosie.
– Absolutnie nie! – odpowiedziała bez wahania. – To śmierdzi na kilometr. Musisz porozmawiać z Naomi na osobności.
Zebrałam się na odwagę i zaprosiłam córkę na spacer po parku Skaryszewskim. Siedziałyśmy na ławce pod kasztanem, a ja patrzyłam na jej zmęczoną twarz.
– Naomi, powiedz mi szczerze… Czy ty naprawdę tego chcesz? Czy jesteś pewna, że to dla was dobre?
Naomi spuściła wzrok. – Mamo… Ja już nie wiem. Christian mówi, że to najlepsze rozwiązanie. Ale czuję się coraz bardziej jak gość we własnym życiu. On wszystko ustala z mamą… Ja tylko podpisuję papiery.
Objęłam ją ramieniem. – Kochanie, musisz walczyć o siebie. O swoje dzieci. Jeśli dom będzie na Halinę, to co się stanie, jeśli Christian… jeśli coś się między wami popsuje?
Naomi zaczęła płakać. – Boję się, mamo. Boję się mu sprzeciwić…
Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Przez kolejne dni próbowałam rozmawiać z Christianem, ale on unikał mnie jak ognia. W końcu zadzwoniła do mnie pani Halina.
– Pani Anno, proszę nie mieszać się w sprawy młodych. To nie pani dom i nie pani decyzja – powiedziała chłodno.
Poczułam się upokorzona i bezsilna. Ale wiedziałam jedno: nie mogę zostawić Naomi samej.
Zaczęłam szukać informacji w internecie o takich sytuacjach. Znalazłam fora pełne historii kobiet, które straciły wszystko przez podobne decyzje. Przeczytałam o rozwodach, o dzieciach bez dachu nad głową…
W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do prawnika.
– Jeśli dom będzie na teściową córki, to ona nie ma żadnych praw do nieruchomości – powiedział mecenas Nowak. – Nawet jeśli spłacają kredyt razem z mężem.
Wróciłam do Naomi z tą informacją.
– Mamo… Ja już nie wiem, co robić – szepnęła Naomi ze łzami w oczach.
– Musisz postawić warunek: albo dom jest wspólny na ciebie i Christiana, albo nie zgadzasz się na przeprowadzkę – powiedziałam stanowczo.
Tego wieczoru doszło do awantury w ich mieszkaniu. Słyszałam ją przez telefon: krzyki Christiana, płacz Naomi…
Następnego dnia Christian przyszedł do mnie sam.
– Pani Anno, proszę nie wtrącać się w nasze sprawy rodzinne! To przez panią Naomi robi mi sceny!
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– Moim obowiązkiem jest chronić córkę i wnuki. Jeśli naprawdę kocha pan Naomi, to powinien pan zadbać o jej bezpieczeństwo.
Christian wyszedł trzaskając drzwiami.
Minęły tygodnie pełne napięcia. Naomi coraz bardziej zamykała się w sobie. W końcu urodziła zdrową córeczkę – Zosię. Ale radość była przygaszona cieniem niepewności.
Pewnego dnia przyszła do mnie z walizką i dwójką dzieci.
– Mamo… Nie mogę już tak żyć. Christian powiedział, że jeśli nie zgodzę się na dom na mamę Halinę, to on wyprowadzi się do niej i zabierze syna…
Przytuliłam ją mocno.
– Jesteś silniejsza niż myślisz. Razem damy radę.
Zaczęłyśmy szukać pomocy u psychologa i prawnika. Sprawa była trudna i bolesna. Christian groził sądem o opiekę nad dziećmi. Pani Halina rozpowiadała po rodzinie plotki o mojej „toksyczności”.
Ale z każdym dniem widziałam, jak Naomi odzyskuje siłę. Znalazła pracę zdalną, zaczęła chodzić na terapię. Dzieci rosły otoczone miłością moją i dziadka.
Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Dom Christiana stoi pusty – bo bez Naomi nie miał już sensu.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy zrobiłam dobrze? Czy miałam prawo ingerować w ich życie? A może każda matka powinna walczyć o szczęście swojego dziecka – nawet jeśli oznacza to rodzinny konflikt?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między spokojem a walką o bliskich? Jak daleko można się posunąć dla dobra rodziny?