Rodzinny dramat o spadek: Jak jeden wieczór zmienił wszystko
– Nie rozumiem, dlaczego musimy się o to kłócić! – wykrzykuje mój brat Michał, trzaskając drzwiami wejściowymi. Mama stoi obok mnie w kuchni, ściskając filiżankę herbaty tak mocno, że aż bieleją jej knykcie. Ja siedzę przy stole, patrząc na stare zdjęcie taty, które przypadkiem znalazłam w szufladzie. W powietrzu unosi się zapach świeżo upieczonego chleba, ale nikt nie ma apetytu.
Odkąd tata zmarł pół roku temu, wszystko się zmieniło. Zawsze byliśmy blisko – przynajmniej tak mi się wydawało. Teraz każdy dzień to walka o to, co po nim zostało: mieszkanie w centrum Warszawy, działka pod Radomiem i trochę oszczędności. Ale to nie pieniądze są najgorsze. Najgorsze jest to, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy.
– Zosia, ty zawsze byłaś tatusiową córeczką – mówi Michał z wyrzutem, siadając naprzeciwko mnie. – Pewnie już sobie wszystko zaplanowałaś.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. – Michał, przecież wiesz, że tata chciał, żebyśmy się dogadali. Nie zostawił testamentu, bo ufał nam bezgranicznie.
Mama milczy. Widzę łzy w jej oczach. Przez chwilę mam ochotę rzucić wszystkim i wybiec z mieszkania. Ale wiem, że muszę zostać. To nasz dom, nasze życie.
– Może powinniśmy sprzedać wszystko i podzielić się po równo – proponuję cicho.
Michał kręci głową. – Nie chcę pieniędzy. Chcę domu. Tu się wychowaliśmy! Ty masz swoje życie w Krakowie, a ja… ja nie mam nic poza tym miejscem.
Cisza staje się nieznośna. Mama zaczyna płakać. – Dzieci, proszę was… Tata by tego nie chciał.
Wspomnienia wracają falą: wspólne wakacje nad Bałtykiem, święta przy jednym stole, tata opowiadający dowcipy i śmiejący się do łez. Jak mogliśmy do tego dopuścić?
– Michał – zaczynam ostrożnie – rozumiem cię. Ale ja też mam prawo do części tego domu. Nie chcę ci go zabierać, ale nie mogę też zrezygnować ze wszystkiego.
– To co proponujesz? – pyta z goryczą.
– Może… może zostaniesz tu, a ja dostanę działkę i część oszczędności? – mówię niepewnie.
Mama patrzy na nas z nadzieją. Michał przez chwilę milczy, potem wzdycha ciężko.
– Nie wiem… Muszę to przemyśleć.
Wiem, że to nie koniec rozmowy. Przez kolejne godziny przerzucamy się argumentami, wspomnieniami i żalami. Każde słowo boli bardziej niż poprzednie. Mama próbuje nas pogodzić, ale sama jest rozdarta między nami a pamięcią o tacie.
W pewnym momencie Michał wybucha:
– Ty zawsze miałaś łatwiej! Tata ci wszystko załatwiał! Ja musiałem walczyć o każdy grosz!
Czuję, jak narasta we mnie złość i bezsilność.
– To nieprawda! Po prostu byłeś zamknięty w sobie! Nigdy nie chciałeś rozmawiać!
Mama podnosi głos pierwszy raz od śmierci taty:
– Przestańcie! Czy naprawdę chcecie się nienawidzić przez pieniądze?
Zapada cisza. Patrzymy na siebie z Michałem przez łzy.
Wieczorem siedzę sama w swoim pokoju. Przeglądam stare listy taty do mamy i zastanawiam się, gdzie popełniliśmy błąd. Czy można jeszcze wszystko naprawić?
Następnego dnia dzwoni Michał:
– Zosia… Przepraszam za wczoraj. Może spróbujemy jeszcze raz? Może pójdziemy do mediatora?
Czuję ulgę i smutek jednocześnie. Tak bardzo chciałabym odzyskać brata i mamę, a nie tylko kawałek majątku po tacie.
Wieczorem siadamy razem przy stole – tym samym, przy którym tata zawsze kroił chleb i opowiadał historie z młodości. Rozmawiamy spokojniej. Mama płacze ze wzruszenia.
Wiem, że przed nami długa droga. Ale może jeszcze uda nam się odbudować to, co straciliśmy?
Czy naprawdę warto poświęcać rodzinę dla pieniędzy? A może to właśnie teraz mamy szansę nauczyć się czegoś o sobie nawzajem? Co wy byście zrobili na moim miejscu?