Przeszłość, która nie chce odejść – historia Magdaleny
— Magda, odbierz! — usłyszałam przez drzwi łazienki głos mojej mamy, drżący i pełen napięcia. — To coś ważnego!
Wysunęłam się spod strumienia wody, owinięta ręcznikiem, z bijącym sercem. Telefon dzwonił nieprzerwanie. Spojrzałam na wyświetlacz: „Kasia – bratowa”. Odbieram.
— Magda, musisz natychmiast przyjechać do mamy. Twój ojciec znowu się awanturuje, a Bartek… Bartek coś ukrywa. — Jej głos był roztrzęsiony.
— Już jadę — odpowiedziałam bez namysłu, czując znajome ukłucie w żołądku. Znowu rodzinna burza. Znowu ja – ta, która musi wszystko ratować.
Wbiegłam do kuchni. Mama siedziała przy stole, z czerwonymi oczami i chusteczką w dłoni. Ojciec stał przy oknie, zaciśnięte pięści i twarz jak z kamienia.
— Co się stało? — spytałam, choć odpowiedź znałam aż za dobrze.
— Twój brat… — zaczęła mama, ale ojciec jej przerwał:
— Niech sama powie! — rzucił przez zęby.
Bartek wszedł do kuchni z telefonem w ręku. Miał 23 lata, ale w tej chwili wyglądał jak przestraszony chłopiec.
— Magda… — zaczął cicho. — Muszę ci coś powiedzieć. Ale najpierw… ty powiedz mi prawdę. Czy ty naprawdę chcesz się rozwieść z Michałem?
Zamarłam. Wszyscy patrzyli na mnie. Mama zaczęła płakać jeszcze mocniej.
— Skąd wy to wiecie? — wyszeptałam.
Bartek spuścił wzrok.
— Michał dzwonił do mnie rano. Powiedział, że… że go zostawiłaś. Że masz kogoś innego.
Poczułam, jak świat wiruje mi przed oczami. To nie ja miałam kogoś innego. To on miał. Ale nie chciałam tego mówić przy rodzicach. Nie chciałam ich ranić jeszcze bardziej.
— To nie tak — powiedziałam cicho. — To on mnie zdradził.
Zapadła cisza. Ojciec odwrócił się gwałtownie.
— Michał? Ten porządny chłopak? — wycedził z niedowierzaniem.
Mama zaczęła szlochać głośniej.
— Magda, przecież wy byliście tacy szczęśliwi! Co się stało? — pytała przez łzy.
Usiadłam przy stole i zaczęłam opowiadać. O tym, jak od miesięcy czułam się coraz bardziej samotna. Jak Michał wracał coraz później z pracy, jak przestał mnie dotykać, rozmawiać ze mną. Jak pewnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomości od kobiety podpisanej „Ania – księgowa”.
— Może to tylko koleżanka? — próbowała bronić go mama.
— Mamo! — przerwałam jej ostro. — Widziałam zdjęcia. Widziałam, jak do niej pisał: „Tęsknię za tobą”. Widziałam ich razem pod naszym blokiem.
Ojciec milczał długo, potem wyszedł trzaskając drzwiami.
Bartek usiadł obok mnie i ścisnął moją dłoń.
— Przepraszam, że ci nie wierzyłem — powiedział cicho.
Zapanowała cisza pełna napięcia i żalu. Mama wstała i zaczęła krzątać się po kuchni, jakby chciała uciec od tej rozmowy.
— Co teraz zrobisz? — spytała po chwili.
— Nie wiem — odpowiedziałam szczerze. — Chyba muszę zacząć żyć dla siebie.
Wróciłam do mieszkania wieczorem. W progu czekały na mnie walizki Michała i kartka: „Nie potrafię bez ciebie żyć. Wybacz mi”.
Zadzwonił telefon. Michał.
— Magda… Proszę cię, porozmawiajmy. To był błąd. Nic dla mnie nie znaczyła. Kocham tylko ciebie!
— Michał, przestań! — krzyknęłam przez łzy. — Gdzie byłeś przez ostatnie miesiące? Dlaczego dopiero teraz chcesz rozmawiać?
— Bo się bałem! Bałem się cię stracić!
— Straciłeś mnie już dawno temu — powiedziałam i rozłączyłam się.
Przez kolejne dni rodzina dzwoniła bez przerwy. Mama błagała mnie o wybaczenie dla Michała:
— Dziecko, każdy popełnia błędy! Może dasz mu jeszcze jedną szansę?
Ojciec milczał albo rzucał kąśliwe uwagi:
— Rozwód to hańba! Co ludzie powiedzą?
Bartek próbował być po mojej stronie, ale sam miał swoje problemy: właśnie dowiedział się, że jego dziewczyna jest w ciąży i nie wie, czy chce z nim być na stałe.
W pracy też nie było łatwo. Szefowa patrzyła na mnie podejrzliwie:
— Magda, jesteś ostatnio rozkojarzona. Jeśli masz problemy osobiste, weź urlop na żądanie.
Nie chciałam brać urlopu. Praca była jedynym miejscem, gdzie mogłam zapomnieć o wszystkim choć na chwilę.
Wieczorami płakałam w poduszkę i zastanawiałam się: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy to moja wina?
Pewnego dnia zadzwoniła Ania – ta sama kobieta od Michała:
— Magda? Przepraszam, że dzwonię… Ale musisz wiedzieć prawdę. Michał mówił mi, że jesteście po rozwodzie i że ty masz już kogoś innego…
Zamarłam.
— Kłamał cię tak samo jak mnie — odpowiedziałam zimno i rozłączyłam się.
Po tej rozmowie poczułam ulgę i gniew jednocześnie. Michał próbował grać na dwa fronty nawet wtedy, gdy wszystko już się wydało.
Rodzina zaczęła się dzielić: mama stanęła po stronie Michała („bo przecież był dla nas jak syn”), ojciec przestał ze mną rozmawiać („zawiodłaś rodzinę”), a Bartek miał własny dramat z przyszłym ojcostwem i dziewczyną grożącą wyjazdem za granicę.
Wszystko się sypało: święta spędziłam sama z kotem i pudełkiem lodów; mama wysyłała mi SMS-y pełne wyrzutów sumienia; ojciec nie odezwał się ani razu; Bartek przyszedł tylko na chwilę, by pożyczyć pieniądze na badania prenatalne dla swojej dziewczyny.
Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie babcia:
— Madziu, pamiętaj: życie jest jedno. Nie pozwól nikomu decydować za siebie. Nawet rodzinie.
Te słowa były jak światło w tunelu.
Zaczęłam powoli układać sobie życie na nowo: zapisałam się na jogę, zaczęłam spotykać się z koleżankami z pracy (choć wcześniej unikałam ich plotek), wyjechałam sama na weekend do Gdańska i pierwszy raz od lat poczułam wolność.
Michał próbował wracać jeszcze kilka razy: kwiaty pod drzwiami, listy pełne żalu i obietnic poprawy; mama płakała do słuchawki; ojciec groził wydziedziczeniem („nie będziesz miała gdzie wrócić!”).
Ale ja już wiedziałam: przeszłość to zamknięty rozdział – nawet jeśli rodzina próbuje go otworzyć na nowo.
Dziś patrzę w lustro i widzę kobietę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Nadal boli mnie to wszystko – zdrada, samotność, rozpad rodziny – ale wiem już jedno: jestem odpowiedzialna tylko za swoje szczęście.
Czasem pytam siebie: czy naprawdę można zostawić przeszłość za sobą? A może ona zawsze będzie wracać wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy?
Co wy o tym myślicie? Czy można całkowicie odciąć się od tego, co było?