Pomysł, który rozdarł rodzinę: Historia Magdy z podwarszawskiej Wesołej

Telefon zadzwonił dokładnie wtedy, gdy w kuchni rozlegał się trzask tłuczonego talerza. – Magda, odbierz, bo ja nie mam siły! – krzyknęła mama z salonu, a ja, z rękami mokrymi od płynu do naczyń, rzuciłam się do aparatu. Na wyświetlaczu – „Tata”. Zamarłam. Od tygodnia nie rozmawialiśmy, odkąd wyprowadził się do tej swojej nowej kobiety. – Halo? – wydusiłam, czując, jak w gardle rośnie mi gula. – Magda, musisz przyjechać do mnie. Natychmiast. To ważne – usłyszałam jego głos, zmęczony i jakby starszy o dziesięć lat.

Nie pamiętam, jak znalazłam się na przystanku w Wesołej. Warszawska mgła otulała mnie jak mokry koc. Wsiadłam do autobusu, patrząc na swoje odbicie w szybie: podkrążone oczy, włosy związane byle jak. Ostatnie miesiące były koszmarem – mama płakała nocami, brat zamknął się w swoim pokoju i przestał mówić do kogokolwiek, a ja próbowałam być silna dla wszystkich. Ale dziś czułam się jak dziecko, które zaraz się rozpadnie.

Tata mieszkał teraz w bloku na osiedlu Stara Miłosna. Drzwi otworzyła mi kobieta – wysoka, szczupła, z zimnym spojrzeniem. – Cześć, jestem Ewa – powiedziała bez uśmiechu. – Twój tata jest w kuchni. Przeszłam obok niej, czując jej wzrok na plecach. Tata siedział przy stole, zgarbiony nad kubkiem herbaty. – Magda… – zaczął i nagle się rozpłakał. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.

– Tato, co się dzieje? – zapytałam cicho.

– Popełniłem błąd… Ogromny błąd. Nie powinienem był odchodzić od waszej mamy. Myślałem, że Ewa to nowy początek, ale wszystko się sypie… Ona… ona mnie szantażuje.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Przez całe życie był dla mnie ostoją spokoju i rozsądku. Teraz wyglądał jak ktoś zupełnie obcy.

– Szantażuje cię? Czym?

Tata spojrzał na mnie błagalnie.

– Ona wie o mojej pracy… O tym przekręcie z fakturami sprzed lat. Powiedziała, że jeśli ją zostawię, pójdzie na policję. Magda… ja nie wiem, co robić.

W głowie mi szumiało. Przekręt z fakturami? Tata? Przecież zawsze był uczciwy! Ale potem przypomniałam sobie te dziwne rozmowy przez telefon, nerwowe wieczory i nagłe wyjazdy służbowe.

– Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam drżącym głosem.

– Bo tylko tobie mogę zaufać. Muszę wrócić do waszej mamy… Muszę wszystko naprawić. Ale nie wiem jak.

Wyszłam od niego roztrzęsiona. Ewa patrzyła na mnie z pogardą.

– Myślisz, że twój tatuś jest taki święty? – rzuciła za mną. – Lepiej pilnuj swojej matki, bo długo sama nie będzie.

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Mama siedziała przy stole z kieliszkiem wina.

– I co? – zapytała bez emocji.

– On chce wrócić…

Mama spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.

– Po tym wszystkim? Po tym upokorzeniu?

– On żałuje…

– A ja już nie chcę go znać! – krzyknęła nagle i rzuciła kieliszek o ścianę. Szkło rozprysło się po całej kuchni.

Brat wszedł do kuchni bez słowa i zaczął zbierać odłamki szkła. Spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Po co tam poszłaś? Chcesz go tu z powrotem? On nas zostawił!

Zacisnęłam pięści.

– Nie rozumiesz! On jest w tarapatach! Ewa go szantażuje!

Brat wzruszył ramionami.

– Jego sprawa. Nas już nie ma.

Przez kolejne dni atmosfera w domu była nie do zniesienia. Mama zamknęła się w sobie jeszcze bardziej, brat przestał wychodzić z pokoju nawet do szkoły. Ja chodziłam jak cień między nimi a telefonami od taty.

Pewnego wieczoru zadzwoniła Ewa.

– Magda, musimy porozmawiać. Twój ojciec jest słaby. Jeśli chcesz go uratować przed więzieniem, musisz mi pomóc.

– Pomóc? W czym niby?

– Przekonaj matkę, żeby przyjęła go z powrotem. Inaczej zrobię mu piekło na ziemi.

Czułam się jak w tanim serialu kryminalnym. Ale wiedziałam jedno: nie mogę pozwolić, żeby tata trafił do więzienia przez własną głupotę i naiwność.

Następnego dnia pojechałam do mamy do pracy – była nauczycielką w podstawówce na osiedlu Zielona-Grzybowa. Zastałam ją w pokoju nauczycielskim przy herbacie z koleżankami.

– Mamo… musimy porozmawiać.

Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Znowu o nim?

– On naprawdę żałuje… Ewa go szantażuje…

Jedna z koleżanek mamy przerwała mi:

– Magda, czasem trzeba pozwolić ludziom ponieść konsekwencje swoich czynów.

Mama pokiwała głową.

– Może to właśnie jego lekcja życia?

Wróciłam do domu rozbita. Wieczorem zadzwonił tata:

– Magda… nie dam rady bez was…

Poczułam się rozdarta na pół między lojalnością wobec mamy a współczuciem dla ojca. Przez kolejne dni próbowałam przekonać mamę do rozmowy z tatą – bez skutku. Brat coraz częściej wychodził z domu wieczorami i wracał pijany.

W końcu nadszedł dzień, kiedy wszystko pękło.

Mama wróciła z pracy wcześniej niż zwykle i zobaczyła mnie rozmawiającą przez telefon z Ewą.

– Ty naprawdę chcesz go tu z powrotem?! Po tym wszystkim?!

Zaczęłyśmy się kłócić tak głośno, że sąsiadka zapukała w ścianę.

– Mamo! On potrzebuje pomocy!

– A ja?! Ja też potrzebuję pomocy! Ale nikt mnie nie pyta!

Wybiegłam z domu i długo błąkałam się po okolicy. W końcu zadzwoniłam do babci na Pradze.

– Babciu… ja już nie wiem, co robić…

Babcia westchnęła ciężko:

– Dziecko… czasem trzeba pozwolić ludziom upaść na samo dno, żeby mogli się odbić. Nie możesz wszystkich ratować kosztem siebie.

Tej nocy długo nie spałam. Rano podjęłam decyzję: nie będę już pośredniczką między rodzicami. Każdy musi sam ponieść konsekwencje swoich wyborów.

Minęły miesiące. Tata sam zgłosił się na policję i przyznał do przekrętów sprzed lat. Dostał wyrok w zawieszeniu i wrócił do rodzinnego domu rodziców na Podlasiu. Mama powoli zaczęła odzyskiwać spokój i nawet zaczęła spotykać się z kimś nowym – panem Andrzejem z sąsiedztwa. Brat wyjechał na studia do Krakowa i odżył z dala od rodzinnych dramatów.

A ja? Wciąż próbuję poskładać siebie na nowo po tej burzy emocji i zdradzie najbliższych. Czasem myślę: czy można wybaczyć wszystko tylko dlatego, że ktoś jest rodziną? Czy lojalność wobec bliskich powinna być ślepa?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?