Odkrycie pod wanną: Historia, która rozdarła moją rodzinę

Zimny, marcowy poranek. W powietrzu unosił się zapach kawy i świeżego chleba, ale w mojej głowie już od rana buzowały emocje. Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, słysząc za ścianą ciche chrapanie męża. W końcu, kiedy zegar wybił szóstą, podniosłam się z łóżka i poczułam, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło. Dziś miałam zrobić generalne porządki w łazience – nie dlatego, że lubię sprzątać, ale dlatego, że musiałam czymś zająć ręce i myśli.

Weszłam do kuchni. Mój mąż, Andrzej, siedział przy stole z telefonem w dłoni. Nawet nie spojrzał na mnie, kiedy weszłam.

– Dzień dobry – rzuciłam cicho.

– Mhm – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

Od miesięcy tak wyglądały nasze poranki. Odkąd nasza córka wyprowadziła się do Warszawy, a syn wyjechał na studia do Poznania, zostaliśmy sami w trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Bródnie. Cisza była gęsta jak śmietana. Czasem miałam wrażenie, że Andrzej już dawno przestał mnie widzieć.

Zaparzyłam sobie kawę i zaczęłam planować dzień. „Zrobię porządki pod wanną” – pomyślałam. Tam zawsze zbiera się najwięcej kurzu. Może znajdę coś ciekawego? Może zgubioną bransoletkę? Albo chociaż zapomnianą zabawkę dzieci?

W łazience było chłodno. Założyłam stare dresy i gumowe rękawiczki. Odsunęłam plastikową obudowę wanny i… zamarłam. Coś błysnęło w ciemności. Wyciągnęłam rękę i natrafiłam na szklany słoik po ogórkach. W środku – gruby plik banknotów spięty gumką recepturką.

Serce zaczęło mi walić jak młot pneumatyczny. Przez chwilę stałam jak sparaliżowana. Potem ostrożnie otworzyłam słoik i zaczęłam liczyć pieniądze. Pięćset złotych, tysiąc… dwa i pół tysiąca! Skąd to się tu wzięło?

Wróciłam do kuchni z słoikiem w dłoni.

– Andrzej! – powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. – Możesz mi powiedzieć, co to jest?

Spojrzał na mnie zaskoczony, a potem na pieniądze.

– Skąd to masz?

– Znalazłam pod wanną! – niemal krzyknęłam. – To twoje?

Przez chwilę patrzył na mnie tępym wzrokiem, potem wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Może zostawiłaś tam kiedyś jakieś pieniądze?

– Ja? Pod wanną? Przestań!

Zacisnął usta i wrócił do telefonu.

Wiedziałam, że kłamie. Znam go dwadzieścia pięć lat. Zawsze miał problem z pieniędzmi – raz przegrał na zakładach sportowych połowę naszej wypłaty, innym razem pożyczył bratu dwa tysiące bez mojej zgody. Od tamtej pory nie ufałam mu do końca.

Przez cały dzień chodziłam jak struta. Próbowałam skupić się na sprzątaniu, ale myśli wracały do słoika pod wanną. Wieczorem zadzwoniła do mnie mama.

– Aniu, wszystko w porządku? – zapytała cicho.

– Tak… chyba tak – odpowiedziałam niepewnie.

– Słyszę po głosie, że coś się dzieje.

Opowiedziałam jej o znalezisku. Mama westchnęła ciężko.

– Uważaj na Andrzeja. Twój ojciec też miał swoje tajemnice…

Nie spałam tej nocy prawie wcale. Nad ranem usłyszałam, jak Andrzej wychodzi z sypialni i idzie do łazienki. Cicho podniosłam się z łóżka i podeszłam pod drzwi.

– Gdzie to jest? – usłyszałam jego szept.

Serce mi zamarło. Otworzyłam drzwi gwałtownie.

– Czego szukasz?

Andrzej odskoczył jak oparzony.

– Niczego! Po prostu… chciałem sprawdzić coś przy rurach.

Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu.

Następnego dnia zadzwoniła nasza córka, Ola.

– Mamo, tata dzwonił do mnie rano. Pytał, czy nie zostawiłam u was jakiejś koperty z pieniędzmi… O co chodzi?

Poczułam narastającą złość.

– Nic nie zostawiłaś – odpowiedziałam chłodno. – Tata chyba coś kombinuje.

Wieczorem wybuchła awantura.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu o tych pieniądzach?! – krzyczał Andrzej.

– Bo chciałam wiedzieć, czy się przyznasz! Ile jeszcze przede mną ukrywasz?

– To są moje pieniądze! Odkładałem je na nowy rower dla siebie! Zawsze wszystko muszę ci tłumaczyć?!

– Rower?! A może znowu hazard? Albo pożyczka dla twojego brata? Ile jeszcze razy mam ci wybaczać?!

Wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, że aż książki pospadały z półki w przedpokoju.

Przez kolejne dni nie rozmawialiśmy ze sobą prawie wcale. Andrzej spał na kanapie w salonie. Ja zamykałam się w sypialni i płakałam po cichu do poduszki.

W weekend przyjechała teściowa, pani Halina. Od progu zaczęła swoje:

– Co ty znowu wymyśliłaś tej mojej biednej dziecinie? Andrzej mówił mi o pieniądzach! Przecież on zawsze był oszczędny!

– Oszczędny?! – wybuchłam. – Pani syn od lat ukrywa przede mną pieniądze!

Teściowa spojrzała na mnie z pogardą.

– Może powinnaś się zastanowić nad sobą? Może to przez ciebie musi mieć tajemnice?

Nie wytrzymałam i wybiegłam z mieszkania zostawiając ją samą przy stole.

Wieczorem zadzwoniła Ola:

– Mamo, co się dzieje? Babcia dzwoniła do mnie cała roztrzęsiona…

Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. Córka milczała przez chwilę.

– Mamo… może powinniście pójść razem do psychologa? To nie jest normalne…

Przez kolejne dni atmosfera w domu była nie do zniesienia. Andrzej wracał późno z pracy, ja udawałam, że śpię kiedy wchodził do sypialni po rzeczy. Syn przysłał SMS-a: „Mamo, trzymaj się. Tata czasem przesadza, ale kocha cię na swój sposób”.

Któregoś wieczoru usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

– Aniu… przepraszam – powiedział cicho Andrzej. – Bałem się ci powiedzieć o tych pieniądzach. Chciałem ci zrobić niespodziankę na rocznicę ślubu… Ale potem sam już nie wiedziałem, jak się przyznać.

Popatrzyłam mu prosto w oczy.

– Andrzej… ja już nie wiem, czy potrafię ci ufać.

Milczeliśmy długo. W końcu wyciągnął rękę przez stół i dotknął mojej dłoni.

– Spróbujmy jeszcze raz… Proszę.

Nie wiem, co będzie dalej. Czy można odbudować zaufanie po tylu kłamstwach? Czy jedno odkrycie pod wanną może rozbić całe małżeństwo?

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze tajemnic kryje nasze wspólne życie? Czy lepiej je odkrywać… czy może lepiej nie wiedzieć wszystkiego?