Odeszłam z domu po maturze – mama nie może mi wybaczyć. Czy jestem egoistką?

– Naprawdę chcesz mnie zostawić samą z tym wszystkim? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy zlewie, z rękami zanurzonymi w pianie, ale jej spojrzenie było twarde jak stal.

Miałam już spakowaną torbę. W głowie powtarzałam sobie: „Musisz to zrobić, Ola. Musisz w końcu pomyśleć o sobie”. Ale jej słowa wbijały się we mnie jak szpilki.

– Mamo, to nie tak… Ja po prostu… – zaczęłam, ale przerwała mi gwałtownie:

– Po prostu uciekasz! Zostawiasz mnie i Pawła! – Jej głos załamał się na imieniu mojego młodszego brata.

Paweł od urodzenia choruje na dystrofię mięśniową. Odkąd pamiętam, całe nasze życie kręciło się wokół jego rehabilitacji, wizyt u lekarzy, leków i nieustannego strachu. Tata odszedł, kiedy miałam dwanaście lat. Od tamtej pory byłam dla mamy prawą ręką, a dla Pawła – czasem nawet drugim rodzicem.

Ale teraz miałam dziewiętnaście lat i poczucie, że jeśli nie wyjadę, nigdy nie będę miała własnego życia. Dostałam się na wymarzoną psychologię w Warszawie. To była moja szansa.

– Mamo… Ja nie uciekam. Chcę tylko spróbować żyć po swojemu. Przecież zawsze będę wracać…

– Wracać?! – Mama odwróciła się gwałtownie. – Myślisz, że Paweł potrzebuje siostry „na weekendy”? Że ja dam sobie radę sama?

Wtedy usłyszałam cichy szelest za drzwiami. Paweł stał na korytarzu, oparty o ścianę, blady i zmęczony.

– Ola… – wyszeptał. – Nie kłóćcie się przez mnie.

Podbiegłam do niego i przytuliłam go mocno. Pachniał lekami i dzieciństwem.

– To nie twoja wina, Pawełku. Kocham cię najbardziej na świecie.

Ale w oczach mamy widziałam tylko rozczarowanie i żal.

Wyjechałam następnego dnia rano. Pociąg do Warszawy był pełen studentów z walizkami i nadziejami. Ja miałam tylko ciężar w sercu.

Pierwsze tygodnie były jak sen. Nowi ludzie, wykłady, mieszkanie w akademiku. Ale każda rozmowa telefoniczna z mamą kończyła się łzami albo milczeniem.

– Paweł miał dziś atak duszności – mówiła raz cicho. – Sama musiałam dzwonić po karetkę.

Czułam się jak najgorsza egoistka. Zaczęłam wracać do domu co weekend, potem co dwa tygodnie. Za każdym razem mama patrzyła na mnie z wyrzutem.

– Widzisz? Bez ciebie wszystko się sypie – powtarzała.

Zaczęłam unikać koleżanek z roku. Nie chodziłam na imprezy, nie umawiałam się na kawę. Bałam się, że jeśli pozwolę sobie na odrobinę szczęścia, mama będzie cierpieć jeszcze bardziej.

W końcu przyszedł ten telefon:

– Ola, Paweł trafił do szpitala. Przyjedź natychmiast.

Wróciłam do rodzinnego miasta szybciej niż kiedykolwiek. W szpitalu mama siedziała przy łóżku Pawła, blada i wyczerpana.

– Gdybyś tu była…

Nie dokończyła zdania. W jej oczach widziałam wszystko: zmęczenie, rozpacz i gniew.

Przez kolejne dni spałam na krześle przy łóżku brata. Paweł był słaby, ale uśmiechał się do mnie:

– Ola… Ty musisz żyć swoim życiem. Ja sobie poradzę.

Ale czy naprawdę mógł? Czy mama mogła?

Po powrocie do Warszawy nie mogłam spać. W głowie miałam słowa mamy: „Zostawiłaś nas”.

Na uczelni zawaliłam pierwszy egzamin. Koleżanka z pokoju zapytała:

– Ola, co się dzieje?

Rozpłakałam się pierwszy raz od miesięcy.

– Moja mama mnie nienawidzi…

– Może ona po prostu nie umie inaczej? – odpowiedziała Magda cicho. – Może boi się zostać sama?

Zaczęłam chodzić na terapię dla studentów. Tam po raz pierwszy powiedziałam głośno:

– Czuję się winna, że chcę mieć własne życie.

Psycholożka spojrzała na mnie łagodnie:

– Ola, masz prawo być córką, a nie tylko opiekunką. Twoja mama też musi nauczyć się prosić o pomoc.

Wróciłam do domu na święta z nowym postanowieniem: spróbuję rozmawiać z mamą inaczej.

– Mamo… Potrzebuję twojego wsparcia. Chcę być przy was, ale muszę też żyć swoim życiem.

Mama długo milczała.

– Nie umiem ci wybaczyć… Ale może kiedyś zrozumiem – powiedziała w końcu cicho.

Paweł uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo:

– Ola, jesteś najlepszą siostrą na świecie.

Dziś nadal zmagam się z poczuciem winy i tęsknotą za domem. Ale uczę się stawiać granice i rozmawiać o swoich potrzebach.

Czy naprawdę jestem egoistką? Czy każda córka musi poświęcić siebie dla rodziny? A może czasem trzeba odejść, żeby móc wrócić silniejszą?