„Oddaj sukienkę — i tak się nie zmieścisz”: Teściowa, intrygi i obca rodzina. Historia z polskiego bloku
Zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi za listonoszem, usłyszałam znajomy stukot obcasów na klatce schodowej. Serce zabiło mi szybciej – wiedziałam, że to ona. Teściowa. Znowu. Wpadła do mieszkania jak burza, nie zdejmując nawet płaszcza.
– Dzień dobry, Karolino – rzuciła chłodno, omiatając mnie wzrokiem od stóp do głów. – Widzę, że znowu w dresie. No cóż, nie każda kobieta po ślubie potrafi o siebie zadbać.
Zacisnęłam zęby. Byłam świeżo po porodzie, zmęczona, niewyspana i roztrzęsiona. Mój synek, Staś, właśnie zasnął po godzinnej walce z kolką. Marzyłam o chwili ciszy. Zamiast tego dostałam kolejną porcję jadu.
– Przyszłam tylko na chwilę – ciągnęła teściowa, zdejmując płaszcz i rzucając go na krzesło. – Potrzebuję twojej zielonej sukienki. Wiesz, tej z komunii twojej siostry. I tak się w nią nie zmieścisz po tym wszystkim… – spojrzała wymownie na mój brzuch.
Zrobiło mi się gorąco ze złości i wstydu. – To była moja ulubiona sukienka – powiedziałam cicho.
– No właśnie BYŁA – prychnęła. – Teraz lepiej ci w czymś luźniejszym. Po co ma się marnować? Mam randkę z panem z osiedla. Chcę wyglądać młodo.
Wiedziałam, że nie ma sensu się kłócić. Teściowa zawsze musiała postawić na swoim. Ale tym razem coś we mnie pękło.
– Nie oddam jej – powiedziałam stanowczo. – Może jeszcze schudnę.
Teściowa spojrzała na mnie z pogardą.
– Z takim podejściem? Prędzej ci się rozpruje na szwach niż zapniesz zamek! – rzuciła i wyszła do kuchni, zostawiając mnie z gulą w gardle.
Wróciła po chwili z filiżanką kawy, którą sama sobie zrobiła.
– A gdzie jest mój syn? – zapytała.
– W pracy – odpowiedziałam. – Wraca późno.
– No tak, ty siedzisz w domu, a on haruje. Dobrze by było, gdybyś czasem ugotowała coś lepszego niż te twoje fit-zupy. Mężczyzna potrzebuje mięsa!
Miałam ochotę krzyczeć. Ale wiedziałam, że Staś śpi za ścianą. Zacisnęłam pięści i milczałam.
Teściowa nie odpuszczała:
– Wiesz co? Moja koleżanka mówiła mi ostatnio, że młode matki teraz tylko narzekają i nic nie robią. Kiedy ja byłam w twoim wieku, miałam dwójkę dzieci i jeszcze pracowałam na dwa etaty! A ty? Nawet sukienki nie potrafisz oddać!
Wtedy zadzwonił mój telefon. To był mój mąż, Michał.
– Kochanie, mama jest u nas – szepnęłam do słuchawki.
– Już? Przecież mówiłem jej, żeby dała ci spokój dzisiaj…
– Chyba nie słucha nikogo oprócz siebie – odpowiedziałam gorzko.
Wieczorem Michał wrócił do domu i od razu zobaczył moją minę.
– Co się stało? – zapytał cicho.
Opowiedziałam mu wszystko. O sukience, o docinkach, o tym jak bardzo czuję się obca w jego rodzinie.
Michał westchnął ciężko.
– Karolina… Wiem, że mama jest trudna. Ale ona już taka jest. Nie zmienisz jej.
– Ale ja nie chcę być workiem treningowym! – wybuchłam. – Ona mnie niszczy psychicznie! Nawet nie zapytała, jak się czuję po porodzie! Tylko ta sukienka i sukienka!
Michał przytulił mnie mocno.
– Porozmawiam z nią jutro. Obiecuję.
Następnego dnia teściowa przyszła znowu. Tym razem z własną siostrą – ciocią Haliną. Obie usiadły w salonie i zaczęły naradzać się na głos:
– Widzisz Halinko? Mówiłam ci, że Karolina nie nadaje się na żonę dla Michała. Taka bez charakteru… Nawet sukienki nie odda!
Ciocia Halina spojrzała na mnie ze współczuciem:
– Może daj już spokój tej dziewczynie? Przecież dopiero co urodziła…
Teściowa prychnęła:
– Teraz to każda młoda matka tylko by leżała i pachniała! A potem pretensje do całego świata!
Nie wytrzymałam.
– Proszę pani – powiedziałam drżącym głosem – czy pani naprawdę uważa, że jestem taka beznadziejna?
Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona moją odwagą.
– Ja tylko chcę dobrze dla mojego syna!
– A dla mnie? – zapytałam cicho.
Zapadła cisza. Ciocia Halina spuściła wzrok.
Wieczorem Michał wrócił do domu i zobaczył mnie zapłakaną.
– Karolina… co się stało?
Opowiedziałam mu wszystko jeszcze raz. Tym razem poprosiłam go o jedno:
– Albo postawisz mamie granicę, albo ja wyprowadzam się do mojej mamy na jakiś czas.
Michał był w szoku.
– Nie możesz tak po prostu odejść!
– Nie mogę tak żyć! – krzyknęłam przez łzy.
Następnego dnia Michał zadzwonił do swojej mamy i poprosił ją o spotkanie w kawiarni na mieście. Wrócił późnym popołudniem blady jak ściana.
– Co jej powiedziałeś? – zapytałam niepewnie.
– Że jeśli jeszcze raz cię obrazi albo będzie próbowała cię upokorzyć przy innych, to przestaniemy się widywać przez jakiś czas. Że jesteś moją żoną i matką mojego dziecka i masz prawo do szacunku.
Poczułam ulgę… ale też strach przed tym, co będzie dalej.
Przez kilka tygodni teściowa nie pojawiała się u nas wcale. Było spokojniej, choć czułam napięcie w powietrzu za każdym razem, gdy dzwonił telefon.
W końcu przyszły święta Bożego Narodzenia. Michał nalegał, żebyśmy zaprosili jego mamę na Wigilię. Zgodziłam się niechętnie – dla niego i dla Stasia.
Teściowa przyszła ubrana jak zawsze elegancko i… w mojej zielonej sukience! Musiała ją zabrać podczas jednej z poprzednich wizyt bez mojej wiedzy.
Spojrzała mi prosto w oczy:
– Widzisz? Jednak się zmieściłam! – powiedziała triumfalnie.
Michał spojrzał na nią ostro:
– Mamo! To było bardzo nie w porządku wobec Karoliny!
Teściowa wzruszyła ramionami:
– Przynajmniej ktoś ją nosi…
Wtedy Staś zaczął płakać w swoim łóżeczku. Poszłam do niego i przytuliłam go mocno. Poczułam nagle ogromną siłę – dla niego muszę być silna i stanowcza.
Po kolacji podeszłam do teściowej i powiedziałam spokojnie:
– Pani Anno… Proszę już nigdy nie zabierać moich rzeczy bez pytania. I proszę mnie nie oceniać za to, jak wyglądam czy jaką jestem matką. Robię wszystko najlepiej jak potrafię dla mojego syna i męża. Jeśli chce pani być częścią naszej rodziny, musi pani to zaakceptować.
Teściowa spojrzała na mnie długo i… nic nie odpowiedziała. Ale od tamtej pory zaczęła traktować mnie inaczej – może nie serdecznie, ale przynajmniej z dystansem i szacunkiem.
Czasem myślę: ile kobiet w Polsce przeżywa podobne upokorzenia ze strony teściowych czy innych członków rodziny? Dlaczego tak trudno nam postawić granicę? Czy naprawdę musimy wybierać między własnym szczęściem a cudzymi oczekiwaniami?