Moja siostra sprzedała mamie samochód. Czy pieniądze są ważniejsze od rodziny?
– Naprawdę nie możesz jej po prostu oddać tego auta? – zapytałam Kasię, patrząc na nią z niedowierzaniem. Stałyśmy w kuchni, a mama siedziała w salonie, wpatrzona w okno, jakby szukała tam odpowiedzi na wszystkie swoje troski.
Kasia wzruszyła ramionami i nawet nie podniosła wzroku znad telefonu. – To jest mój samochód, Anka. Też mam swoje wydatki. Poza tym, mama powiedziała, że jej zależy, więc się dogadałyśmy.
W tamtej chwili poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Nasza mama, która przez całe życie oszczędzała na wszystkim, żebyśmy miały lepiej. Mama, która potrafiła przez miesiąc chodzić w jednej parze butów, żebyśmy z Kasią mogły mieć nowe kurtki na zimę. Teraz została bez samochodu, bo jej stary Opel zdechł na dobre. A Kasia – moja własna siostra – zamiast pomóc, postanowiła zarobić.
Wiedziałam, że mama nie ma pieniędzy. Po śmierci taty ledwo wiązała koniec z końcem. Emerytura starczała na rachunki i leki. Ostatnio nawet zaczęła dorabiać sprzątaniem u sąsiadki. Kiedy usłyszałam, że Kasia chce jej sprzedać swoje stare Renault Clio za cztery tysiące złotych, coś we mnie pękło.
– Kasia, ona nie ma tych pieniędzy! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
– To nie mój problem – odpowiedziała chłodno. – Ja też muszę za coś żyć. Poza tym to i tak tanio jak na taki stan auta.
Wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami. Mama spojrzała na mnie pytająco, ale nie miałam siły nic tłumaczyć. Czułam tylko narastającą złość i bezsilność.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak śmietana. Mama próbowała udawać, że wszystko jest w porządku. Uśmiechała się do mnie blado i mówiła: „Nie martw się, Aniu, jakoś sobie poradzę”. Ale widziałam, jak bardzo ją to boli. Zaczęła chodzić pieszo do sklepu i na cmentarz do taty, nawet gdy padał deszcz.
Kasia przyjeżdżała coraz rzadziej. Gdy już się pojawiała, rozmowy były krótkie i pełne napięcia. Mama próbowała łagodzić sytuację:
– Dziewczyny, nie kłóćcie się przez głupoty…
Ale dla mnie to nie była głupota. To był test naszej rodziny. Test, którego Kasia nie zdała.
Pewnego wieczoru usłyszałam cichy płacz mamy w swoim pokoju. Weszłam bez pukania i zobaczyłam ją skuloną na łóżku z portfelem w ręku.
– Mamo…
– Nic mi nie jest – wyszeptała, ocierając łzy. – Po prostu… nie sądziłam, że kiedyś będę musiała płacić własnemu dziecku za pomoc.
Te słowa rozdarły mi serce na pół.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Kasią jeszcze raz. Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku.
– Kasia, proszę cię… Przemyśl to jeszcze raz. Oddaj mamie ten samochód za darmo albo chociaż pozwól jej spłacać po sto złotych miesięcznie…
– Anka, przestań! – przerwała mi zirytowana. – Zawsze wszystko musi być po twojemu? Ja nie jestem gorszą córką tylko dlatego, że chcę być sprawiedliwa! Ty zawsze się poświęcasz i robisz z siebie męczennicę!
– To nie o mnie chodzi! Chodzi o mamę! – podniosłam głos.
Ludzie przy sąsiednich stolikach zaczęli się nam przyglądać.
– Wiesz co? Rób jak chcesz – rzuciła Kasia i wyszła trzaskając drzwiami.
Wróciłam do domu z poczuciem klęski. Mama widząc moją minę tylko pokręciła głową:
– Nie kłóćcie się przez mnie…
Ale ja już nie potrafiłam patrzeć na Kasię tak samo jak kiedyś.
W końcu mama zapożyczyła się u sąsiadki i kupiła od Kasi ten samochód. Przez kilka miesięcy oddawała jej po dwieście złotych miesięcznie. Kasia przyjmowała pieniądze bez mrugnięcia okiem.
Z czasem nasze relacje stały się coraz chłodniejsze. Święta spędzaliśmy osobno. Mama próbowała nas godzić, ale bez skutku.
Czasem zastanawiam się, czy przesadzam. Może rzeczywiście każdy ma prawo dbać o siebie? Może Kasia miała swoje powody? Ale gdy widzę mamę liczącą drobne na chleb i leki, nie potrafię wybaczyć siostrze tej decyzji.
Czy naprawdę pieniądze są ważniejsze od rodziny? Czy można naprawić coś, co raz zostało złamane? Może to ja powinnam odpuścić… Ale czy wtedy nie zdradzę samej siebie?