Moja sąsiadka uznała, że zawsze będę niańczyć jej dziecko. Teraz nie wiem, jak jej powiedzieć, że mam dość…

– Aniu, mogłabyś dziś znowu popilnować Zuzi? – głos Magdy rozbrzmiewał w słuchawce z nutą oczywistości, jakby pytała, czy woda jest mokra. – Mam ważne spotkanie w pracy, a ty przecież i tak siedzisz w domu z Olkiem.

Zacisnęłam palce na kubku z zimną już kawą. Olek bawił się klockami pod stołem, a ja czułam, jak narasta we mnie frustracja. To już trzeci raz w tym tygodniu. Trzeci raz, kiedy Magda „na chwilę” podrzuca mi swoją córkę, bo „przecież to żaden problem”.

Kiedyś było inaczej. Poznałyśmy się na placu zabaw, obie świeżo upieczone mamy, trochę zagubione, trochę spragnione dorosłego towarzystwa. Nasze dzieci – Olek i Zuzia – szybko się zaprzyjaźniły. Zaczęłyśmy spotykać się na kawę, wymieniać ubrankami, wspierać w trudnych chwilach. Czułam się wtedy potrzebna i doceniana.

Ale od kilku miesięcy coś się zmieniło. Magda wróciła do pracy na pełen etat i coraz częściej prosiła mnie o pomoc. Na początku to były krótkie wizyty: „Zostawię Zuzię na godzinkę, muszę coś załatwić”. Potem godzina zamieniała się w trzy, cztery… aż w końcu przestała pytać, a zaczęła informować.

Pewnego dnia przyszła bez zapowiedzi. Stałam w kuchni w poplamionym dresie, próbując ogarnąć chaos po śniadaniu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Magdę z Zuzią na rękach.

– Muszę lecieć! – rzuciła szybko. – Zuzia jest już po śniadaniu, wrócę przed obiadem!

Zanim zdążyłam zaprotestować, już jej nie było. Zuzia patrzyła na mnie wielkimi oczami.

– Ciocia Ania, pobawimy się? – zapytała cicho.

Oczywiście, że się pobawimy. Przecież nie zostawię dziecka samego. Ale w środku czułam narastającą złość. Dlaczego nikt nie pyta mnie o zdanie? Dlaczego moje potrzeby są mniej ważne?

Wieczorem opowiedziałam o wszystkim mężowi.

– Musisz jej powiedzieć, że to dla ciebie za dużo – powiedział Paweł spokojnie. – Przecież masz prawo do swojego czasu.

– Ale jak? – westchnęłam. – Przecież ona nie ma nikogo innego…

– To nie znaczy, że możesz być jej darmową nianią.

Przez kolejne dni próbowałam zebrać się na odwagę. Za każdym razem, gdy Magda dzwoniła lub pisała SMS-a z pytaniem „Możesz dziś?”, czułam gulę w gardle i… zgadzałam się. Bo przecież dzieci się lubią. Bo przecież ona ma trudniej. Bo przecież jestem dobrą sąsiadką.

Ale pewnego popołudnia coś we mnie pękło. Olek miał gorączkę i marudził od rana. Ledwo ogarniałam dom i własne nerwy, gdy Magda zadzwoniła:

– Aniu, ratuj! Znowu muszę zostać dłużej w pracy. Zuzia może zostać u was?

– Magda… – zaczęłam niepewnie. – Olek jest chory, nie dam rady dzisiaj.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– No ale… co ja mam zrobić? – usłyszałam rozżalony głos. – Przecież zawsze mi pomagasz!

– Dzisiaj naprawdę nie mogę – powtórzyłam stanowczo.

Magda rozłączyła się bez słowa podziękowania.

Wieczorem dostałam od niej SMS-a: „Nie spodziewałam się tego po tobie”.

Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. Czy naprawdę jestem złą osobą? Czy powinnam była zacisnąć zęby i pomóc jeszcze raz?

Następnego dnia spotkałyśmy się na klatce schodowej. Magda nawet na mnie nie spojrzała. Zuzia pociągnęła ją za rękę:

– Mamo, a kiedy pójdziemy do Olka?

– Nie wiem – odpowiedziała chłodno.

Wróciłam do mieszkania z ciężkim sercem. Olek patrzył na mnie pytająco.

– Mamo, dlaczego Zuzia nie przyjdzie?

Usiadłam obok niego i przytuliłam go mocno.

– Czasem dorośli muszą sobie coś wyjaśnić – powiedziałam cicho.

Minęły dwa tygodnie ciszy. Czułam ulgę… i żal jednocześnie. Brakowało mi dawnych rozmów z Magdą, wspólnych kaw i śmiechu dzieci. Ale brakowało mi też szacunku do samej siebie przez te wszystkie miesiące milczenia.

W końcu zebrałam się na odwagę i zapukałam do drzwi sąsiadki.

– Magda… możemy porozmawiać?

Spojrzała na mnie z rezerwą.

– O czym?

– O nas. O tym, co się stało…

Przez chwilę milczałyśmy obie. W końcu zaczęłam mówić: o tym, jak czułam się wykorzystywana; o tym, że potrzebuję czasu dla siebie i swojej rodziny; o tym, że chcę być twoją przyjaciółką, a nie tylko opiekunką twojego dziecka.

Magda spuściła wzrok.

– Nie wiedziałam… Myślałam, że ci to nie przeszkadza…

– Przeszkadzało – przyznałam szczerze. – Ale bałam się ci o tym powiedzieć.

Rozmowa była trudna i pełna łez po obu stronach. Nie wiem jeszcze, czy nasza relacja przetrwa tę próbę. Ale wiem jedno: czasem trzeba postawić granice, nawet jeśli boli.

Czy naprawdę można być dobrą sąsiadką i jednocześnie dbać o siebie? Czy każda pomoc musi mieć swoją cenę?