Moja mama nie rozumie, dlaczego opiekuję się teściową – czy można pogodzić rodzinne konflikty?

– Znowu tam idziesz? – głos mamy przeszył ciszę kuchni, gdy zakładałam płaszcz. – Czy ty naprawdę musisz codziennie siedzieć u tej twojej teściowej?

Zatrzymałam się w pół ruchu, ręka z kluczami zawisła w powietrzu. Mama patrzyła na mnie spod zmarszczonych brwi, z tym swoim wyrazem twarzy, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa – kiedy coś robiłam nie po jej myśli.

– Mamo, ona jest po udarze. Potrzebuje pomocy. – Starałam się mówić spokojnie, choć w środku już czułam narastającą falę złości i bezsilności.

– A ja? Ja nie potrzebuję? – Jej głos drżał. – Ty zawsze wybierasz innych. Najpierw mąż, teraz jego matka. A ja jestem na końcu!

To był ten moment, kiedy poczułam, jak coś we mnie pęka. Przecież to nieprawda. Przecież codziennie dzwonię, robię zakupy, przychodzę do niej, kiedy tylko mogę. Ale ona widzi tylko to, czego jej brakuje.

Wyszłam bez słowa. Na klatce schodowej łzy napłynęły mi do oczu. Znowu to samo: poczucie winy, że nie jestem wystarczająco dobrą córką. Że nie potrafię pogodzić wszystkich oczekiwań.

Kiedy weszłam do mieszkania teściowej, pani Helena leżała na kanapie, blada i zmęczona. Uśmiechnęła się słabo.

– Dziecko, nie musiałaś tak się spieszyć…

– Musiałam – odpowiedziałam cicho i zaczęłam przygotowywać jej lekki obiad. W kuchni czułam na sobie jej spojrzenie.

– Twoja mama znowu była niezadowolona?

Zatrzymałam się na chwilę, mieszając zupę.

– Skąd pani wie?

– Bo sama byłam matką syna. Wiem, jak trudno pogodzić miłość do dziecka z zazdrością o jego życie…

Usiadłam przy stole i przez chwilę milczałyśmy. W głowie miałam słowa mamy: „Zawsze wybierasz innych”. Czy naprawdę tak to wygląda z boku?

Wieczorem wróciłam do domu późno. Mąż, Tomek, czekał na mnie z herbatą.

– Znowu się pokłóciłyście?

Pokiwałam głową.

– Nie rozumiem jej… Przecież to normalne, że pomagam twojej mamie. Ty byś zrobił to samo dla mojej.

Tomek objął mnie ramieniem.

– Może ona się boi, że ją zostawisz? Że teraz twoja rodzina to ja i moja mama?

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. W mojej głowie kłębiły się myśli: czy rzeczywiście zaniedbuję mamę? Czy można być dobrą córką i dobrą synową jednocześnie?

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z mamą. Zadzwoniłam do niej rano.

– Mamo, możemy się spotkać?

W kawiarni siedziała już przy stoliku, nerwowo mieszając kawę.

– Przepraszam za wczoraj – zaczęłam niepewnie. – Wiem, że czujesz się odsunięta…

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Bo tak jest! Ty zawsze jesteś gdzie indziej. Ja też bym chciała, żebyś czasem była tylko dla mnie.

Zacisnęłam dłonie na filiżance.

– Ale przecież jestem… Staram się…

– Starasz się dla wszystkich oprócz mnie! – przerwała mi gwałtownie.

Wtedy coś we mnie pękło.

– Mamo, czy ty naprawdę chcesz, żebym zostawiła chorą kobietę bez pomocy? Czy tego ode mnie oczekujesz?

Mama spuściła wzrok.

– Nie… Ale boję się, że kiedyś też będę potrzebować pomocy i wtedy mnie zostawisz…

Poczułam łzy pod powiekami.

– Nigdy cię nie zostawię. Ale musisz mi zaufać…

Rozmawiałyśmy długo. O tym, jak trudno być „pomiędzy”. O tym, że każda z nas czegoś się boi: ona samotności, ja – że nigdy nie będę wystarczająca dla nikogo.

Po tej rozmowie było trochę lepiej. Mama zaczęła częściej dzwonić „tak po prostu”, bez pretensji. Ja nauczyłam się mówić „nie” – czasem odmawiam teściowej i spędzam wieczór z mamą. Ale wciąż czuję ten ciężar: czy robię dobrze? Czy można być lojalnym wobec dwóch rodzin naraz?

Czasem patrzę na siebie w lustrze i pytam: ile jeszcze dam radę udźwignąć? Czy ktoś z was też czuje się rozdarty między bliskimi? Jak sobie z tym radzicie?