Moja córka zgodziła się oddać drugie mieszkanie bratu, ale teściowie wszystko popsuli. Rodzinna burza, której nie przewidziałam…

— Mamo, ja już nie wiem, co robić! — głos Emilki drżał, a jej dłonie nerwowo błądziły po brzuchu. Siedziała na kanapie w naszym salonie, z oczami pełnymi łez. — Przecież obiecałam Tomkowi to mieszkanie… Ale teraz wszystko się skomplikowało.

Zamarłam. Jeszcze tydzień temu byliśmy pewni, że sprawa jest jasna: Emilka, nasza córka, zgodziła się przekazać swoje drugie mieszkanie bratu, Tomkowi. On i jego żona, Kasia, spodziewali się dziecka i wciąż mieszkali z nami. To miało być rozwiązanie idealne — młodzi na swoim, a my wreszcie trochę oddechu. Ale wtedy pojawili się teściowie Emilki.

Wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy przy niedzielnym obiedzie. Pani Jadwiga, matka męża Emilki, spojrzała na nią z troską:

— Emilko, czy ty na pewno dobrze robisz? Tak po prostu oddać mieszkanie? Przecież to twoja przyszłość…

Emilka spuściła wzrok. Widziałam, jak jej policzki czerwienieją. Zawsze była wrażliwa na opinie innych, zwłaszcza tych, których chciała zadowolić. Mąż Emilki, Michał, tylko milczał, jakby nie chciał się mieszać.

Po tej rozmowie zaczęły się telefony. Najpierw delikatne sugestie, potem coraz bardziej natarczywe pytania: „A co jeśli kiedyś będziecie potrzebować pieniędzy? A jeśli coś się stanie? Przecież to nie jest sprawiedliwe!”

W końcu Emilka przyszła do mnie z płaczem.

— Mamo, ja nie chcę ich zawieść… Ale nie chcę też skrzywdzić Tomka. Co mam zrobić?

Przytuliłam ją mocno. Sama czułam się rozdarta. Tomek był naszym synem — dobrym chłopakiem, choć czasem zbyt dumnym, by prosić o pomoc. Kasia była w ciąży, a ja marzyłam o tym, by ich dziecko miało własny kąt. Ale Emilka… Zawsze była tą odpowiedzialną, tą „starszą”, która musiała ustępować.

Wieczorem usiedliśmy z mężem przy kuchennym stole.

— Co teraz? — zapytałam cicho.

— Musimy porozmawiać z dziećmi — odpowiedział Janek. — Ale bez naciskania. To ich decyzja.

Następnego dnia zaprosiłam wszystkich na rozmowę. Tomek przyszedł z Kasią, Emilka z Michałem. Atmosfera była gęsta jak śmietana.

— Chciałam wam coś powiedzieć — zaczęła Emilka drżącym głosem. — Po rozmowie z teściami… Zaczęłam się zastanawiać. Może powinniśmy to jeszcze przemyśleć?

Tomek spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— Przecież już się zgodziłaś! — wybuchł. — Mieliśmy zacząć remont za dwa tygodnie!

Kasia zaczęła płakać.

— My nie mamy gdzie iść…

Michał próbował uspokoić sytuację:

— Może znajdziemy inne rozwiązanie? Może wynajmiemy coś na jakiś czas?

Ale Tomek był nieugięty:

— To niesprawiedliwe! Zawsze wszystko dla Emilki! A ja? Zawsze muszę czekać!

Poczułam, jak serce mi pęka. Zawsze starałam się być sprawiedliwa dla obojga dzieci. Ale czy naprawdę byłam?

W kolejnych dniach atmosfera w domu stała się nie do zniesienia. Tomek unikał Emilki, Kasia zamknęła się w sobie. Emilka przestała przychodzić na obiady. Michał coraz częściej nocował u rodziców.

Zaczęły się plotki w rodzinie. Ciotka Basia zadzwoniła:

— Słyszałam, że u was wojna o mieszkanie…

Nie miałam siły tłumaczyć.

Któregoś wieczoru usiadłam sama w kuchni i zaczęłam płakać. Janek objął mnie ramieniem.

— Może powinniśmy sprzedać oba mieszkania i podzielić pieniądze? — zaproponował cicho.

Ale wiedziałam, że to nie rozwiąże problemu. Tu nie chodziło tylko o mieszkanie. Chodziło o poczucie sprawiedliwości, o żal skrywany przez lata, o wpływ innych ludzi na nasze decyzje.

Po tygodniu Emilka przyszła do mnie sama.

— Mamo… Ja naprawdę chciałam dobrze. Ale boję się, że jeśli oddam mieszkanie Tomkowi, teściowie już nigdy mi tego nie wybaczą. Michał też jest rozdarty…

Spojrzałam jej w oczy.

— Kochanie… Czyje życie chcesz przeżyć? Swoje czy teściów?

Emilka rozpłakała się na dobre.

Tego wieczoru zadzwonił Tomek.

— Mamo… Przepraszam za wszystko. Może rzeczywiście za bardzo naciskałem… Ale czuję się gorszy od Emilki od zawsze. Jakby ona była tą lepszą…

Nie wiedziałam już, jak pogodzić dzieci. Każde z nich miało swoje racje i swoje rany.

Minęły dwa miesiące. Kasia urodziła zdrową córeczkę — Zosię. Wszyscy spotkaliśmy się w szpitalu. Na chwilę zapomnieliśmy o sporach.

Ale gdy wróciliśmy do domu, temat mieszkania wrócił jak bumerang.

Dziś siedzę sama w salonie i patrzę na zdjęcia dzieci sprzed lat. Zastanawiam się: czy można być dobrą matką dla dwojga dzieci naraz? Czy rodzina przetrwa próbę pieniędzy i wpływu innych?

Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między dziećmi? Jak poradzić sobie z taką sytuacją?