Moja córka jest już kimś innym. Czy naprawdę trzeba poświęcić wszystko dla miłości?

– Nie przyjadę, mamo. Michał uważa, że to nie jest dobry pomysł.

Słowa mojej córki, wypowiedziane przez telefon, rozbrzmiewały w mojej głowie jeszcze długo po zakończeniu rozmowy. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z herbatą, który nagle wydał mi się zbyt ciężki. To miał być zwykły dzień – dzień urodzin mojego męża, Andrzeja. Zawsze świętowaliśmy razem, całą rodziną. Było gwarno, ciepło, pachniało ciastem i świeżo parzoną kawą. Ale w tym roku miało być inaczej.

Lea zawsze była moją dumą. Od dziecka była rozsądna, czuła i otwarta. Nigdy nie musiałam jej do niczego zmuszać – rozumiałyśmy się bez słów. Nawet w okresie buntu potrafiłyśmy rozmawiać szczerze, bez krzyków i trzaskania drzwiami. Gdy poznała Michała na studiach w Warszawie, cieszyłam się jej szczęściem. Był miły, uprzejmy, wydawał się troskliwy. Ale po ślubie coś się zmieniło.

Zaczęło się niewinnie – coraz rzadziej dzwoniła, tłumacząc się brakiem czasu. Potem przestała przyjeżdżać na niedzielne obiady. Zawsze miała jakąś wymówkę: Michał pracuje, Michał jest zmęczony, Michał nie lubi podróżować pociągiem. Próbowałam to zrozumieć – młodzi mają swoje życie, swoje sprawy. Ale kiedy Lea odmówiła przyjazdu na urodziny własnego ojca, poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.

– Lea, przecież to tylko jeden dzień! Tata bardzo na ciebie czeka…

– Mamo, proszę cię… Nie chcę się kłócić. Michał uważa, że powinnam zostać z nim. On nie lubi takich rodzinnych spotkań.

– Ale to twój ojciec! – głos mi zadrżał.

– Mamo… Ja muszę już kończyć.

Rozłączyła się. Stałam w kuchni i patrzyłam na telefon, jakby miał mi zaraz wyjaśnić sens tej rozmowy. Andrzej wszedł do pokoju i spojrzał na mnie pytająco. Nie miałam siły mu powiedzieć.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Stół był większy niż zwykle – zabrakło na nim śmiechu Lei, jej żartów i opowieści o pracy w szkole. Andrzej udawał, że wszystko jest w porządku, ale widziałam, jak co chwilę zerka na drzwi. Może miał nadzieję, że jednak przyjedzie? Że zadzwoni i powie: „Jednak jestem!”

Po kolacji długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się pytania: Co zrobiłam nie tak? Czy mogłam jakoś temu zapobiec? Czy Lea naprawdę jest szczęśliwa?

Kilka dni później zadzwoniłam do niej ponownie. Chciałam porozmawiać spokojnie, bez pretensji.

– Lea… czy wszystko u was dobrze?

– Tak, mamo. Wszystko jest w porządku.

– Tęsknimy za tobą…

– Wiem… Ale muszę być lojalna wobec męża.

– Lojalna? A wobec rodziny?

– Mamo… Proszę cię…

Wyczułam w jej głosie napięcie. Jakby bała się powiedzieć za dużo. Jakby ktoś stał obok i słuchał każdej naszej rozmowy.

Zaczęłam obserwować jej media społecznościowe – zdjęcia z Michałem, zawsze razem, zawsze uśmiechnięci. Ale te uśmiechy wydawały mi się wymuszone. Kiedyś Lea była spontaniczna, teraz każda jej poza była jakby wyreżyserowana.

Pewnego dnia spotkałam jej dawną przyjaciółkę, Martę.

– Pani Aniu… Co się dzieje z Leą? Próbowałam się z nią spotkać, ale ciągle odmawia…

– Nie wiem, Marto… Ona chyba bardzo podporządkowała się mężowi.

Marta spojrzała na mnie ze współczuciem.

– Michał zawsze był taki… kontrolujący. Pamiętam ze studiów.

To zdanie utkwiło mi w głowie jak drzazga. Czy Lea jest szczęśliwa? Czy może boi się sprzeciwić?

Zaczęłam coraz częściej myśleć o tym, jak wygląda ich życie za zamkniętymi drzwiami mieszkania w Warszawie. Czy Lea ma tam przestrzeń dla siebie? Czy może jej świat ogranicza się tylko do tego, co pozwoli Michał?

Próbowałam porozmawiać z Andrzejem o moich obawach.

– Może przesadzasz? – powiedział cicho. – Może ona po prostu chce być dobrą żoną?

– Ale czy bycie dobrą żoną oznacza rezygnację z rodziny? Z siebie?

Andrzej wzruszył ramionami i wyszedł do ogrodu. Zostałam sama ze swoimi myślami.

Minęły kolejne tygodnie. Święta spędziliśmy bez Lei – „Michał nie chce jechać”, „Michał źle się czuje”, „Michał ma ważne spotkanie”. Zaczęłam czuć do niego niechęć – a nawet coś więcej: gniew i żal. Ale najbardziej bolało mnie to, że Lea nie walczy o nasz kontakt.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie niespodziewanie.

– Mamo…

Jej głos był cichy i drżący.

– Co się stało?

– Nic… Po prostu chciałam usłyszeć twój głos.

– Lea… Jeśli coś jest nie tak… Możesz mi powiedzieć wszystko.

Zapadła cisza.

– Mamo… Ja już nie wiem, kim jestem…

Serce mi zamarło.

– Kochanie…

– Muszę kończyć…

Znów cisza w słuchawce.

Tej nocy nie spałam ani minuty. Rano zadzwoniłam do Andrzeja do pracy i powiedziałam mu wszystko. Postanowiliśmy pojechać do Warszawy bez zapowiedzi.

Pod ich blokiem czekałam z duszą na ramieniu. Zadzwoniłam domofonem – odebrała Lea.

– Mamo? Co wy tu robicie?

Weszliśmy do mieszkania. Michał był uprzejmy, ale chłodny. Lea wyglądała na zmęczoną i przygaszoną.

Rozmawialiśmy o niczym – pogoda, praca, plany na wakacje. Czułam napięcie w powietrzu.

Kiedy Michał wyszedł do sklepu, chwyciłam Leę za rękę.

– Powiedz mi prawdę… Jesteś szczęśliwa?

Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.

– Nie wiem już, co to znaczy być szczęśliwą…

Objęłam ją mocno i obiecałam sobie, że nie zostawię jej samej z tym wszystkim.

Dziś piszę te słowa i zastanawiam się: gdzie kończy się miłość do męża, a zaczyna zdrada samej siebie? Czy można być lojalnym wobec wszystkich naraz? A może czasem trzeba wybrać siebie?