Mój tata zauważył mnie dopiero po rozwodzie. Teraz nie daje mi oddychać i nie rozumie, dlaczego jesteśmy sobie obcy.
– Znowu siedzisz w tym telefonie? – Tata wszedł do mojego pokoju bez pukania, jakby nagle miał do tego prawo. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, udając, że nie słyszę. Przez całe dzieciństwo byłam dla niego przezroczysta. Teraz, kiedy mama wyprowadziła się z Michałem do babci, a ja zostałam z tatą w naszym starym mieszkaniu na Pradze, nagle przypomniał sobie, że ma córkę.
– Zosia, rozmawiam do ciebie! – podniósł głos. – Może byśmy coś razem obejrzeli? Albo poszli na spacer?
Wzruszyłam ramionami. – Nie mam ochoty.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Znowu. Tak wyglądały nasze wieczory od kilku miesięcy. Tata próbował być „zaangażowanym ojcem”, ale nie miał pojęcia, jak to się robi. Przez lata był tylko cieniem w domu – wracał późno z pracy, rzucał krótkie „cześć” i znikał w swoim gabinecie. Mama była wszystkim: opiekunką, kucharką, powierniczką sekretów. Tata? Był jakimś dodatkiem do mebli.
Pamiętam, jak kiedyś – miałam może dziesięć lat – próbowałam pokazać mu rysunek, z którego byłam dumna. Nawet nie spojrzał. „Zostaw mnie teraz, mam ważny telefon”. Potem już przestałam próbować.
Po rozwodzie wszystko się zmieniło. Nagle tata zaczął gotować obiady (niezjadliwe), pytać o szkołę (nie znał nawet nazwisk moich nauczycieli), proponować wspólne wyjścia (na które nie miałam ochoty). Czułam się jak aktorka w kiepskim przedstawieniu. On grał rolę troskliwego ojca, a ja udawałam, że tego nie widzę.
Najgorsze były weekendy. Mama zabierała Michała do babci, a ja zostawałam z tatą. Wtedy zaczynały się jego „wielkie rozmowy”.
– Zosia, wiem, że było ci ciężko… – zaczynał niepewnie.
– Nie chcę o tym gadać – ucinałam.
– Ale musimy! Jesteśmy rodziną!
Rodziną? Gdzie byłeś przez ostatnie piętnaście lat? Chciałam to wykrzyczeć, ale nie umiałam. Zamiast tego zamykałam się w łazience i płakałam po cichu.
Czasem słyszałam, jak rozmawia przez telefon z babcią:
– Nie wiem, co robić z tą Zosią… Jest taka zamknięta. Jakby mnie nienawidziła.
– Daj jej czas – odpowiadała babcia. – Ty też musisz się nauczyć być ojcem.
Ale tata nie miał cierpliwości. Zaczął mnie kontrolować: sprawdzał mój telefon, pytał z kim piszę, kazał wracać do domu o określonej godzinie. Wcześniej nawet nie wiedział, o której wracam ze szkoły! Teraz nagle wszystko go interesowało.
Pewnego dnia przyszedł do szkoły na wywiadówkę. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę – bo przecież zawsze przychodziła mama. Po spotkaniu próbował rozmawiać z moją wychowawczynią:
– Jak sobie radzi Zosia? Czy ma jakieś problemy?
Wychowawczyni spojrzała na mnie pytająco. Spuściłam wzrok.
– Zosia jest bardzo zdolna, ale ostatnio trochę zamknięta w sobie – powiedziała delikatnie.
W drodze do domu tata milczał. W końcu wybuchł:
– Dlaczego mi nic nie mówisz? Przecież jestem twoim ojcem!
– Bo nigdy cię nie było! – krzyknęłam pierwszy raz w życiu.
Zatrzymał się na środku chodnika. Patrzył na mnie długo, jakby pierwszy raz widział własną córkę.
– Przepraszam – wyszeptał.
Nie odpowiedziałam. Nie umiałam mu wybaczyć tych wszystkich lat ciszy.
Wieczorem usiadł obok mnie na kanapie.
– Zosia… Ja naprawdę chcę to naprawić. Wiem, że zawaliłem jako ojciec. Ale teraz… Chciałbym być blisko ciebie.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach strach i żal. Może naprawdę próbował? Może bał się samotności tak samo jak ja?
Ale nie potrafiłam mu zaufać. Za dużo razy zawiódł moje oczekiwania.
Od tamtej pory próbował mniej naciskać. Czasem razem gotowaliśmy (spalił makaron), czasem oglądaliśmy seriale (zasypiał po dziesięciu minutach). Były momenty, kiedy śmialiśmy się razem – krótkie chwile normalności.
Ale potem znowu wracały stare schematy: kontrola, pretensje, niezręczna cisza przy śniadaniu.
Czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek będziemy rodziną naprawdę. Czy można odbudować coś, czego nigdy nie było?
Może powinnam mu dać szansę? A może to on powinien najpierw nauczyć się być ojcem?
Czy wy też czuliście kiedyś, że ktoś próbuje naprawić coś za późno? Czy można odbudować zaufanie po tylu latach ciszy?