„Jak Dzieci Mojego Brata Wpływają na Mojego Syna”
Zawsze cieszyłam się na rodzinne spotkania. Były to chwile pełne śmiechu, wspomnień i ciepła. Jednak ostatnio zaczęłam zauważać, że te spotkania przynoszą mi więcej stresu niż radości. Mój syn, Kuba, ma dziesięć lat i jest bardzo wrażliwym dzieckiem. Zawsze starałam się wychowywać go w duchu szacunku i empatii. Niestety, dzieci mojego brata, które są w podobnym wieku, mają na niego zły wpływ.
Pamiętam jedno z ostatnich spotkań u mojej mamy. Siedzieliśmy wszyscy przy stole, a dzieci bawiły się w ogrodzie. Nagle usłyszałam krzyk Kuby. Wybiegłam na zewnątrz i zobaczyłam, jak jego kuzyni śmieją się z niego, bo nie chciał wziąć udziału w ich niebezpiecznej zabawie.
-
„Kuba, co się stało?” – zapytałam zaniepokojona.
-
„Mamo, oni chcieli, żebym skakał z dachu garażu! To przecież niebezpieczne!” – odpowiedział Kuba z łzami w oczach.
Byłam w szoku. Jak to możliwe, że dzieci mojego brata mogły wpaść na taki pomysł? Próbowałam porozmawiać z moim bratem o tej sytuacji.
-
„Marek, musimy porozmawiać o dzieciach” – zaczęłam delikatnie.
-
„Co się stało?” – zapytał z uśmiechem, jakby nic się nie działo.
-
„Twoi chłopcy namawiali Kubę do skakania z dachu garażu. To niebezpieczne i nieodpowiedzialne” – powiedziałam stanowczo.
-
„Ach, to tylko dzieciaki. Zawsze coś wymyślą” – odpowiedział lekceważąco.
Czułam się bezsilna. Wiedziałam, że muszę chronić Kubę, ale jednocześnie nie chciałam psuć relacji rodzinnych. Po tym incydencie zaczęłam unikać spotkań rodzinnych. Zauważyłam też, że Kuba stał się bardziej zamknięty w sobie i mniej chętny do zabawy z kuzynami.
Pewnego dnia Kuba przyszedł do mnie i powiedział:
-
„Mamo, dlaczego nie jeździmy już do babci tak często?”
-
„Kochanie, po prostu chcę, żebyś był bezpieczny i szczęśliwy” – odpowiedziałam, próbując ukryć swoje emocje.
Zrozumiałam wtedy, że muszę znaleźć sposób na rozwiązanie tej sytuacji. Postanowiłam porozmawiać z moją mamą i poprosić ją o wsparcie.
-
„Mamo, martwię się o Kubę. Nie chcę, żeby był narażony na złe wpływy” – powiedziałam podczas naszej rozmowy telefonicznej.
-
„Rozumiem cię, kochanie. Może spróbujemy organizować spotkania w mniejszych grupach? Może wtedy będzie łatwiej kontrolować sytuację” – zaproponowała mama.
Zgodziłam się z nią i postanowiłam dać temu szansę. Na kolejnym spotkaniu u mamy było tylko kilka osób. Dzieci bawiły się spokojnie pod naszym czujnym okiem. Kuba wydawał się bardziej zrelaksowany i szczęśliwy.
Zrozumiałam wtedy, że czasem trzeba podjąć trudne decyzje dla dobra swojego dziecka. Relacje rodzinne są ważne, ale bezpieczeństwo i dobrostan Kuby są dla mnie najważniejsze.