Gorzka herbata na poddaszu: Historia Joanny, która musiała wybrać siebie

– Joanna, nie przesadzaj, przecież to tylko herbata! – wrzasnęła mama z dołu, gdy z trzaskiem odstawiłam kubek na blat. Herbata rozlała się na biały obrus, a ja poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Miałam trzydzieści dziewięć lat i znów czułam się jak dziecko, które nie potrafi zrobić nic dobrze.

Właśnie wróciłam do rodzinnego domu po piętnastu latach małżeństwa. Mąż, Michał, powiedział mi wczoraj wieczorem: „Nie kocham cię już. Chcę być wolny. Zresztą… mam kogoś”.

Nie krzyczałam. Nie płakałam przy nim. Wzięłam walizkę, syna – Antka – i pojechałam do mamy do Piaseczna. Mama powitała mnie chłodno, jakby czekała tylko na okazję, by wypomnieć mi wszystkie błędy.

– A nie mówiłam? – zaczęła już w progu. – Że Michał to nie jest facet dla ciebie? Że za dobrze mu było? Że za bardzo się poświęcałaś?

Zacisnęłam zęby. Antek stał za mną, ściskając pluszowego rekina.

– Mamo, proszę… – szepnęłam.

– No dobrze, dobrze! – machnęła ręką. – Rozgośćcie się. Ale pamiętaj: ja nie będę niańczyć twojego dziecka! Mam swoje lata!

Wieczorem siedziałam na poddaszu, popijając gorzką herbatę i patrząc na śpiącego Antka. Był taki spokojny. Tylko ja czułam się jak wrak człowieka.

Następnego dnia zadzwoniła moja siostra, Marta.

– No i co teraz zrobisz? – zapytała bez cienia współczucia.

– Nie wiem… Muszę znaleźć pracę. Wynająć coś… – odpowiedziałam cicho.

– Pracę? Przecież ty od lat siedzisz w domu! Kto cię zatrudni? – prychnęła Marta. – Może powinnaś wrócić do Michała i udawać, że nic się nie stało?

Zacisnęłam pięści. Zawsze byłam tą „słabszą” siostrą. Marta miała własną firmę, dom pod Warszawą i męża prawnika. Ja miałam… siebie i syna.

Wieczorem mama zaczęła narzekać:

– Joanna, ile jeszcze tu będziecie siedzieć? Ja mam swoje życie! Nie będziesz mi tu robić bałaganu!

– Mamo, szukam pracy… – próbowałam tłumaczyć.

– Pracy?! W twoim wieku?!

Wtedy pękłam.

– Mamo, czy ty mnie w ogóle kochasz? Czy kiedykolwiek byłaś ze mnie dumna?

Mama spojrzała na mnie zaskoczona.

– Co za pytanie! Wszystko robiłam dla was! Ale ty zawsze byłaś taka… miękka. Pozwoliłaś Michałowi wejść sobie na głowę!

Wyszłam na balkon i rozpłakałam się jak dziecko. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.

Przez kolejne tygodnie szukałam pracy. Wysyłałam CV do sklepów, kawiarni, nawet do szkoły językowej. Bez skutku. Antek coraz częściej pytał o tatę.

– Mamo, kiedy wrócimy do domu?

– Nie wiem, kochanie… – odpowiadałam bezradnie.

Pewnego dnia zadzwonił Michał.

– Joasia… Może byśmy spróbowali jeszcze raz? Dla Antka?

Serce mi zamarło.

– Masz kogoś – powiedziałam cicho.

– To był błąd. Ona już wyjechała do Niemiec. Zostałem sam… Może spróbujemy?

Chciałam powiedzieć „tak”. Chciałam wrócić do znanego życia. Ale wtedy przypomniałam sobie wszystkie wieczory spędzone w samotności przy nim na kanapie. Jego milczenie. Jego chłód.

– Nie mogę – wyszeptałam. – Muszę nauczyć się żyć sama ze sobą.

Michał rozłączył się bez słowa.

Mama była wściekła:

– Jesteś głupia! Facet chce wrócić, a ty go odtrącasz?! Myślisz, że ktoś cię jeszcze zechce?

Wtedy po raz pierwszy spojrzałam jej prosto w oczy:

– Mamo, wolę być sama niż z kimś, kto mnie nie szanuje.

Wyszłam z domu i poszłam do parku. Zadzwoniłam do starej koleżanki ze studiów – Magdy.

– Asia! Co za niespodzianka! Słuchaj, szukamy kogoś do biura rachunkowego na pół etatu. Spróbujesz?

Zgodziłam się bez wahania.

Pierwszy dzień w pracy był koszmarem. Trzęsły mi się ręce, myliłam faktury. Ale Magda była cierpliwa.

Po tygodniu poczułam się pewniej. Zaczęłam zarabiać własne pieniądze. Wynajęłam małą kawalerkę na Ursynowie. Mama była obrażona:

– No to sobie radź sama! Zobaczymy, jak długo wytrzymasz!

Marta przestała odbierać telefony.

Ale ja po raz pierwszy od lat poczułam się wolna.

Antek szybko przyzwyczaił się do nowego miejsca.

– Mamo, tu jest fajnie! Mogę zaprosić Kubę?

– Jasne, synku – uśmiechnęłam się przez łzy szczęścia.

Pewnego dnia spotkałam w sklepie sąsiada z dzieciństwa – Pawła.

– Asia? To naprawdę ty? Słyszałem o wszystkim… Jeśli chcesz pogadać albo po prostu wypić kawę… jestem obok.

Zgodziłam się spotkać z Pawłem kilka dni później. Rozmawialiśmy godzinami o dawnych czasach, o tym jak życie potrafi zaskoczyć i zranić.

Paweł był rozwiedziony, miał córkę w liceum i podobne doświadczenia za sobą.

Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Nie było między nami wielkich deklaracji ani obietnic na zawsze. Było ciepło i spokój.

Mama dowiedziała się o Pawle od sąsiadki.

– Już sobie nowego znalazłaś?! Ledwo co się rozwiodłaś!

Marta napisała mi SMS-a: „Nie kompromituj rodziny”.

Ale ja już nie słuchałam ich głosów.

Pewnego wieczoru siedziałam z Antkiem na poddaszu naszej kawalerki i piłam gorzką herbatę. Spojrzał na mnie poważnie:

– Mamo… jesteś szczęśliwa?

Uśmiechnęłam się przez łzy:

– Tak, synku. Po raz pierwszy od bardzo dawna jestem naprawdę sobą.

Czasem myślę: ile kobiet żyje cudzym życiem tylko dlatego, że tak wypada? Ile z nas boi się wybrać siebie? Czy naprawdę musimy czekać aż wszystko runie, żeby zacząć od nowa?