Drzwi, których już nigdy nie otworzę – historia o zdradzie i odwadze
„Mamo, otwórz te cholerne drzwi!” – głos mojej córki, Magdy, rozdzierał ciszę wieczoru. Stałam po drugiej stronie, opierając się o zimną ścianę korytarza, z kluczami zaciśniętymi w dłoni tak mocno, że aż bolały mnie palce. Serce waliło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że jeśli teraz ustąpię, już nigdy nie odzyskam siebie.
– Mamo! – Magda waliła pięściami w drzwi. – Wiem, że jesteś w środku! Tata widział światło! Proszę cię, otwórz!
Za nią stał mój mąż, Andrzej. Słyszałam jego ciężkie kroki na schodach i cichy szept: „Daj jej spokój. Niech się uspokoi.”
Ale ja nie potrzebowałam spokoju. Potrzebowałam prawdy. Potrzebowałam zrozumieć, jakim cudem przez tyle lat nie widziałam tego, co działo się tuż pod moim nosem.
Wszystko zaczęło się tydzień temu. Zwykły dzień – zakupy w Biedronce, potem apteka na rogu. Stałam w kolejce, kiedy usłyszałam znajomy głos. To była Justyna, żona mojego brata. Rozmawiała przez telefon, nie zauważyła mnie.
– Tak, tak, ona jeszcze nic nie wie… – szeptała nerwowo. – Andrzej powiedział, że załatwi to po swojemu. Najważniejsze, żeby Barbara się nie dowiedziała przed Magdą.
Barbara – to ja. Poczułam zimny pot na plecach. O czym oni mogli mówić? Przez resztę dnia nie mogłam się skupić. Wróciłam do domu i zaczęłam obserwować Andrzeja. Był jakiś inny – unikał mojego wzroku, wychodził wieczorami niby do garażu, ale wracał z zapachem damskich perfum na kurtce.
W końcu nie wytrzymałam. Przeszukałam jego telefon. Znalazłam wiadomości od kobiety podpisanej „Aga z pracy”.
– „Tęsknię za tobą… Kiedy znowu będziemy sami?”
Świat mi się zawalił. Przez dwadzieścia pięć lat byłam żoną Andrzeja, matką Magdy i Pawła. Poświęciłam im wszystko – karierę nauczycielki rzuciłam po urodzeniu drugiego dziecka, żeby dom był zawsze ciepły i pachniał świeżym chlebem. A teraz? Teraz byłam tylko przeszkodą.
Wieczorem Andrzej wrócił późno. Czekałam na niego w kuchni.
– Gdzie byłeś? – zapytałam chłodno.
– U Tomka… pomóc mu z autem.
– Kłamiesz.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Co ty sobie wyobrażasz? – syknął. – Przesłuchujesz mnie?
– Wiem o Agnieszce.
Zamilkł. Przez chwilę myślałam, że się rozpłacze. Ale tylko zacisnął szczęki i wyszedł do sypialni.
Następnego dnia Magda przyszła do mnie z płaczem.
– Mamo… tata mówi, że przesadzasz! Że wymyślasz!
– Magda, on cię okłamuje tak samo jak mnie.
– Nie wierzę! Tata by nas nie zostawił!
Ale zostawił. Jeszcze tego samego dnia spakował walizkę i wyszedł bez słowa.
Przez tydzień nie odbierałam telefonu od nikogo. Sąsiadki pukały do drzwi, Justyna przyniosła ciasto i próbowała mnie pocieszać: „Barbaro, Andrzej zawsze był trochę… inny. Ale przecież to nie twoja wina.”
A ja czułam tylko pustkę i wściekłość. Jak mogłam być tak ślepa? Jak mogłam pozwolić sobie wmówić, że jestem szczęśliwa?
Dziś Magda przyszła z Andrzejem pod drzwi mojego mieszkania.
– Mamo! Otwórz! Musimy porozmawiać!
– Nie mam wam nic do powiedzenia – odpowiedziałam przez drzwi.
– Mamo… ja cię kocham…
– A ja kocham siebie na tyle, żeby już nigdy nie pozwolić wam mnie zranić.
Słyszałam szloch Magdy i cichy głos Andrzeja:
– Daj jej czas…
Ale ja już nie potrzebowałam czasu. Potrzebowałam nowego początku.
Usiadłam na kanapie i spojrzałam na stare zdjęcia – ślubne, rodzinne wakacje nad Bałtykiem, pierwsze urodziny Pawła… Wszystko wydawało się takie odległe i obce.
Telefon zadzwonił raz jeszcze. Tym razem to był Paweł.
– Mamo… słyszałem o wszystkim od Magdy. Czy mogę przyjechać?
– Przyjedź jutro rano. Dziś chcę być sama.
Po raz pierwszy od lat poczułam ulgę. Zamknęłam drzwi na klucz – nie tylko te do mieszkania, ale też te w sercu.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy można odbudować rodzinę na kłamstwie? Nie wiem. Ale wiem jedno: są drzwi, których już nigdy nie otworzę.
A wy? Czy potrafilibyście zamknąć za sobą przeszłość i zacząć od nowa?