Lato u Babci Hani: Sezon Niezgody
Letnie słońce zaczynało dominować nad małym, sennym miasteczkiem Brzozowo, rzucając długie cienie za drzewami, które wyznaczały urokliwe uliczki. Dla większości dzieci w Brzozowie lato obiecywało nieskończone dni przygód i zabawy, ale dla Roberta i Karoliny ten rok był inny. Właśnie dowiedzieli się, że spędzą lato u Babci Hani, a wiadomość ta nie została przyjęta z entuzjazmem.
Babcia Hania, z jej łagodnymi oczami i uśmiechem, który mógł rozświetlić każde pomieszczenie, kochała swoje wnuki nad życie. Zawsze wyobrażała sobie lata spędzone z Robertem i Karoliną pełne śmiechu, pieczenia ciastek i wycieczek do lokalnej biblioteki. Jednak to lato zostało przyćmione przez obecność innej postaci w życiu dzieci – Wiktorii, ich drugiej babci.
Wiktoria była wszystkim, czym Hania nie była: światową damą, zawsze ubraną w najnowsze trendy, jej dom był muzeum jej podróży i wyszukanego gustu. Miała sposób na oczarowanie Roberta i Karoliny opowieściami o egzotycznych miejscach i wystawnych prezentach, z którymi Hania, na swojej emeryturze bibliotekarki, ledwo mogła konkurować.
Gdy lato się zaczęło, Hania starała się jak najlepiej nawiązać kontakt z wnukami. Organizowała pikniki w parku, rozstawiała mały dmuchany basen na swoim podwórku i zabierała ich na darmowe wydarzenia społecznościowe. Jednak Robert i Karolina wydawali się zdystansowani, często pisząc do przyjaciół lub mówiąc o tym, jak bardzo tęsknią za ekscytującymi wycieczkami z Babcią Wiktorią.
Pewnego wieczoru, gdy Hania przygotowywała wieczór filmowy z domowym popcornem i stosem klasycznych filmów, które miały się spodobać, Karolina zapytała dość bezpośrednio: „Dlaczego nie możemy pojechać do Babci Wiktorii? Tego lata jest we Włoszech i chciała, żebyśmy przyjechali.”
Serce Hani zatonęło. „Cóż, kochanie, tego lata to moja kolej, aby spędzić z wami czas. Możemy też dobrze się bawić tutaj,” odpowiedziała, starając się ukryć ból w swoim głosie.
W miarę jak dni zamieniały się w tygodnie, dystans się pogłębiał. Hania czuła się bardziej jak opiekunka niż babcia. Radość z obecności wnuków była zepsuta przez ich wyraźny brak zainteresowania i ciągłe porównania do wielkości Wiktorii. Próby Hani stworzenia niezapomnianego lata tylko przypominały im o tym, czego brakowało.
Ostateczny cios nastąpił, gdy Hania przypadkiem usłyszała rozmowę telefoniczną Karoliny z Wiktorią. „Nie mogę się doczekać, aż lato się skończy,” szepnęła Karolina do telefonu. „Wiem, kochanie, następne lato będzie lepsze. Pojedziemy do Paryża,” odpowiedziała Wiktoria, jej głos był kojącą obietnicą lepszych rzeczy.
Lato skończyło się nie ciepłem wspólnych wspomnień, ale cichą ulgą, gdy rodzice Roberta i Karoliny przyjechali po nich. Hania stała w drzwiach, z wymuszonym uśmiechem ukrywającym złamane serce, gdy samochód znikał w oddali.
Zamknęła drzwi i usiadła w swoim cichym, pustym salonie, gdzie śmiech i radość minionych lat odbijały się echem jak duchy w kątach pokoju. To lato nauczyło ją, że czasami miłość nie wystarcza, aby wygrać ciche bitwy, które toczymy w rodzinach, i że być może w przyszłym roku dzieci w ogóle nie wrócą.