„Myślałam, że wychowałam córkę, która zadba o własną matkę, a nie o cudzą”: Starcie z mamą podczas opieki nad chorą teściową
– Naprawdę, Aniu? Znowu tam idziesz? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy oknie, zaciśnięte pięści wbijały się w blat. – Myślałam, że wychowałam córkę, która zadba o własną matkę, a nie o cudzą!
Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. W powietrzu unosił się zapach świeżo upieczonego chleba, ale w moim gardle rosła gula. Miałam trzydzieści dwa lata, a czułam się jak siedmioletnia dziewczynka, którą ojciec zostawił na pastwę losu. Tamtego dnia zabrał prawie wszystko – meble, radio, nawet zdjęcia z naszego ślubu. Mama płakała wtedy całą noc, a ja obiecałam sobie, że nigdy jej nie zostawię.
Ale życie nie jest takie proste. Teraz to ja byłam żoną i synową. Moja teściowa, pani Zofia, od kilku miesięcy leżała sparaliżowana po udarze. Mąż pracował za granicą – wyjechał do Niemiec, żebyśmy mogli spłacić kredyt na mieszkanie. Opieka nad jego matką spadła na mnie.
– Mamo… – zaczęłam cicho. – Ona nie ma nikogo oprócz mnie. Ty masz sąsiadkę, masz ciocię Halinę…
– Sąsiadka to nie rodzina! – przerwała mi ostro. – A Halina ma swoje życie! Ty jesteś moją córką! Czy ty w ogóle pamiętasz, jak cię wychowywałam sama? Jak harowałam na dwie zmiany, żebyś miała co jeść?
Poczułam łzy pod powiekami. Pamiętałam aż za dobrze. Pamiętałam jej zmęczone oczy, popękane dłonie i wieczne zmęczenie. Ale pamiętałam też samotność – wieczory, kiedy siedziałam sama w pokoju i słuchałam kłótni zza ściany.
– Pamiętam – wyszeptałam. – Ale ona naprawdę mnie potrzebuje.
Mama odwróciła się do mnie plecami. Przez chwilę milczała, potem usłyszałam ciche szlochanie.
Wyszłam z kuchni na klatkę schodową. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do mieszkania teściowej. Po drodze minęłam sąsiadkę z parteru.
– Dzień dobry, pani Aniu! Znowu do pani Zosi? – zapytała z troską.
– Tak… – uśmiechnęłam się blado.
W mieszkaniu teściowej panował półmrok i zapach leków. Pani Zofia leżała na łóżku, patrząc w sufit.
– Dzień dobry, mamo – powiedziałam cicho.
Jej oczy rozjaśniły się na mój widok.
– Aniu… dobrze, że jesteś. Bardzo boli mnie dziś głowa…
Usiadłam przy niej i zaczęłam masować jej skronie. W myślach wracały słowa mojej mamy: „Myślałam, że wychowałam córkę, która zadba o własną matkę…”
Wieczorem wróciłam do domu wykończona. Mama siedziała w fotelu z gazetą na kolanach.
– Zrobiłam ci kolację – powiedziała chłodno.
– Dziękuję…
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie w milczeniu. W końcu mama odezwała się cicho:
– Wiesz… czasem mam wrażenie, że ona zabrała mi ciebie tak samo, jak twój ojciec zabrał mi wszystko inne.
Zamarłam. Nigdy nie słyszałam jej takiej bezbronnej.
– Mamo… nikt ci mnie nie zabrał. Po prostu… muszę być tam, gdzie jestem potrzebna.
– A ja? Ja już cię nie potrzebuję?
Nie umiałam odpowiedzieć.
Następne tygodnie były coraz trudniejsze. Mama zaczęła chorować – przeziębienie przerodziło się w zapalenie płuc. Biegałam między jednym mieszkaniem a drugim, gotowałam obiady na dwa domy, prałam pościel i podawałam leki. Czułam się rozdarta na pół.
Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam mamę leżącą na podłodze w łazience.
– Mamo! – krzyknęłam przerażona.
Otworzyła oczy z trudem.
– Nic mi nie jest… poślizgnęłam się…
Wezwałam karetkę. W szpitalu lekarz spojrzał na mnie surowo:
– Pani matka jest wycieńczona i odwodniona. Potrzebuje opieki.
Poczułam się jak najgorsza córka świata.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, jak bardzo zawiodłam obie kobiety mojego życia. Mama była moją opoką przez tyle lat – a teraz czuła się opuszczona. Teściowa była bezradna jak dziecko i całkowicie zależna ode mnie.
Mąż dzwonił codziennie z Niemiec.
– Aniu, wiem, że ci ciężko… Ale co mam zrobić? Nie mogę teraz wrócić…
– Wiem… – odpowiadałam łamiącym się głosem.
W pracy zaczęto patrzeć na mnie krzywo – spóźnienia, urlopy na żądanie… Szefowa wezwała mnie na rozmowę:
– Pani Aniu, rozumiem sytuację rodzinną, ale firma też musi funkcjonować…
Wróciłam do domu i rozpłakałam się jak dziecko.
Pewnego wieczoru mama poprosiła mnie o rozmowę.
– Aniu… przepraszam cię za wszystko. Wiem, że masz dobre serce. Po prostu boję się zostać sama…
Objęłyśmy się mocno. Poczułam ulgę – pierwszy raz od miesięcy.
Ale problemy nie zniknęły. Musiałam podjąć decyzję: czy zatrudnić opiekunkę dla teściowej? Czy poprosić ciocię Halinę o pomoc przy mamie? Czy rzucić pracę?
Każda opcja wydawała się złą decyzją dla kogoś bliskiego.
W końcu postanowiłam porozmawiać z całą rodziną przy jednym stole: mama, ciocia Halina, kuzynka Magda i nawet sąsiadka Basia.
– Nie dam rady sama wszystkiego udźwignąć – powiedziałam drżącym głosem. – Potrzebuję waszej pomocy.
Zapadła cisza. W końcu ciocia Halina odezwała się pierwsza:
– Pomogę przy twojej mamie dwa razy w tygodniu. Magda może zrobić zakupy dla obu domów.
Sąsiadka Basia zaoferowała pomoc przy gotowaniu obiadów dla teściowej.
Poczułam ogromną ulgę i wdzięczność.
Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach:
– Przepraszam cię jeszcze raz… Chciałam cię mieć tylko dla siebie, ale widzę, że masz wielkie serce dla wszystkich.
Przytuliłyśmy się mocno.
Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi, ale też wybory i kompromisy. Każdy z nas czasem czuje się opuszczony lub zdradzony – ale najważniejsze to rozmawiać i prosić o pomoc.
Czasem zastanawiam się: czy można być dobrą córką dla dwóch matek jednocześnie? A może każda z nas musi nauczyć się dzielić miłość? Co wy byście zrobili na moim miejscu?