Randkowy chaos w Warszawie: Jak moja siostra próbowała znaleźć mi miłość (i prawie wszystko zepsuła)
– Anka, ile można czekać? – głos babci Barbary rozbrzmiał w kuchni jak dzwon alarmowy. – Twoja siostra już dawno powinna ci znaleźć porządnego chłopaka!
Stałam przy oknie, patrząc na szare, marcowe niebo nad Warszawą. W kuchni pachniało kawą i drożdżówkami, a mimo to czułam w powietrzu napięcie. Moja młodsza siostra, Magda, siedziała naprzeciwko babci z miną niewiniątka, ale dobrze wiedziałam, że to ona podpuściła babcię do tej rozmowy.
– Babciu, spokojnie – próbowałam się uśmiechnąć. – To nie jest takie proste.
– W twoim wieku już byłam po ślubie! – westchnęła babcia teatralnie. – A ty? Praca, praca, praca…
Magda spojrzała na mnie z błyskiem w oku. – Anka, może czas spróbować czegoś nowego? Pozwól mi ci pomóc!
Tak zaczęła się moja randkowa odyseja. Magda była mistrzynią w nawiązywaniu kontaktów – wszędzie, gdzie się pojawiała, wokół niej gromadzili się ludzie. Ja byłam jej przeciwieństwem: cicha, nieśmiała, zaczytana w książkach i wiecznie z głową w chmurach.
Pierwszy wieczór spędziłyśmy w klubie na Nowym Świecie. Magda wyglądała jak gwiazda – czerwone usta, sukienka opinająca jej szczupłą sylwetkę. Ja czułam się jak szara myszka w dżinsach i swetrze.
– Anka, nie możesz tak wyglądać! – syknęła do mnie w łazience. – Chcesz być sama do końca życia?
– Nie wiem… Może to nie dla mnie?
– Daj spokój! Dziś poznasz kogoś wyjątkowego.
Wyszłyśmy na parkiet. Magda natychmiast zniknęła w tłumie, a ja zostałam sama przy barze. Po chwili podszedł do mnie chłopak o imieniu Tomek. Był miły, ale rozmowa nie kleiła się. Czułam się niezręcznie, a on coraz bardziej nachalnie próbował mnie rozbawić.
– Może zatańczymy? – zaproponował.
– Nie bardzo…
Wtedy pojawiła się Magda z kolejnym kandydatem: Piotrem. Był przystojny, pewny siebie i od razu zaczął flirtować z Magdą zamiast ze mną.
– Magda, to miała być moja randka! – syknęłam jej później w taksówce.
– Przepraszam! On sam zaczął…
Kolejne tygodnie wyglądały podobnie. Magda umawiała mnie na randki przez aplikacje, znajomych i przypadkowych ludzi spotkanych w kawiarni. Każda rozmowa kończyła się fiaskiem. Jeden chłopak okazał się maminsynkiem, drugi miał obsesję na punkcie swojej byłej dziewczyny, trzeci był tak nudny, że prawie zasnęłam przy herbacie.
Babcia nie odpuszczała:
– Anka, kiedy go poznam? – pytała co niedzielę przy rosole.
– Babciu, jeszcze nie teraz…
– Zobaczysz, zostaniesz sama jak ta twoja koleżanka z pracy! – groziła palcem.
Czułam coraz większą presję. Zaczęłam unikać rodzinnych spotkań i przestałam odbierać telefony od Magdy. Pewnego wieczoru przyszła do mnie bez zapowiedzi.
– Anka, co się dzieje? Przecież chciałam dobrze!
– Dla kogo dobrze? Dla siebie czy dla mnie?
Zapanowała cisza. Magda spuściła wzrok.
– Chciałam ci pomóc… Bo sama nie umiem być sama. Ty zawsze byłaś silniejsza ode mnie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu.
– Może powinnam po prostu… poczekać na kogoś wyjątkowego? – wyszeptałam.
Magda uśmiechnęła się smutno.
– Może masz rację. Ale obiecaj mi jedno: nie zamykaj się na ludzi.
Kilka dni później zadzwoniła babcia:
– Anka, czy ty naprawdę musisz być taka uparta?
Westchnęłam ciężko.
– Babciu, kocham cię, ale to moje życie. Nie chcę brać ślubu tylko po to, żeby ktoś był zadowolony.
Babcia długo milczała po drugiej stronie słuchawki.
– Chcę tylko twojego szczęścia…
Wiedziałam, że mówi prawdę na swój sposób. Ale czy szczęście to ślub z pierwszym lepszym? Czy samotność jest naprawdę taka straszna?
Minęło kilka miesięcy. Z Magdą zaczęłyśmy rozmawiać szczerze o naszych lękach i oczekiwaniach. Babcia powoli zaakceptowała fakt, że świat się zmienił i nie wszystko musi być tak jak dawniej.
Czasem jeszcze czuję presję – od rodziny, znajomych, społeczeństwa. Ale coraz częściej myślę o tym, czego naprawdę chcę ja sama.
Czy warto szukać miłości na siłę? Czy samotność to porażka? A może najważniejsze to nauczyć się być szczęśliwym ze sobą samym?