Mój kolega kazał mi zapłacić za jego obiad – historia o zaufaniu, które kosztuje więcej niż pieniądze

– Michał, możesz mi pożyczyć dwie dychy na obiad? Oddam ci jutro, przysięgam – usłyszałem głos Tomka, kiedy ledwo zdążyłem usiąść w kantynie. Był środek zmiany, a ja marzyłem tylko o chwili spokoju i gorącej zupie. Spojrzałem na niego – zmęczone oczy, brudne ręce, lekko roztrzęsiony głos. Znałem go od dwóch lat, pracowaliśmy razem na linii montażowej. Zawsze był trochę roztrzepany, ale nigdy nie zrobił mi nic złego.

– Jasne, Tomek. Weź sobie nawet coś słodkiego, dziś mam dobry dzień – odpowiedziałem z uśmiechem, wyciągając portfel. Nie pierwszy raz ktoś mnie prosił o drobne na lunch. Zawsze oddawali. Przynajmniej tak myślałem.

Tomek podziękował, uśmiechnął się szeroko i pobiegł do bufetu. Ja wróciłem do swojej zupy, ale coś mnie uwierało. Może to przez ostatnie rozmowy z żoną o oszczędzaniu na wakacje dla dzieci? Może przez to, że coraz częściej czułem się jak bankomat dla wszystkich wokół?

Po pracy Tomek już się nie pojawił. Następnego dnia też go nie było. W końcu zapytałem Magdę z kadr:

– Wiesz coś o Tomku? Nie widziałem go od dwóch dni.

– Aaa, Tomek? Podobno się zwolnił. Zostawił kartę wejściową i tyle go widzieli – odpowiedziała machając ręką.

Poczułem, jakby ktoś mnie uderzył w brzuch. Przecież miał mi oddać pieniądze! To tylko dwadzieścia złotych, ale chodziło o coś więcej. O zaufanie. O to, że znów dałem się nabrać.

Wieczorem opowiedziałem o wszystkim żonie. – Michał, ty zawsze musisz być taki dobry dla wszystkich? – zapytała z wyrzutem. – A potem narzekasz, że ludzie cię wykorzystują.

– Ale przecież to tylko dwie dychy…

– To nie chodzi o kwotę! – przerwała mi ostro. – Chodzi o to, że nie umiesz powiedzieć „nie”.

Zamilkłem. Miała rację. Przypomniałem sobie inne sytuacje: kolega, który nigdy nie oddał pożyczonego klucza do szafki; sąsiad, który „na chwilę” zabrał moją wiertarkę i oddał po pół roku; brat, który pożyczył samochód i oddał go z pustym bakiem.

Następnego dnia w pracy wszyscy żyli nowym tematem: Tomek podobno zadłużył się u kilku osób i zniknął bez śladu. Ktoś stracił pięćdziesiąt złotych, ktoś inny sto. Ja byłem jednym z wielu.

W przerwie podszedł do mnie Andrzej:

– Słyszałem, że też cię zrobił w konia?

– Tak… Ale wiesz co? Najbardziej boli mnie to, że mu ufałem.

Andrzej pokiwał głową.

– Ja już dawno przestałem pożyczać komukolwiek. Życie nauczyło mnie twardości.

Przez resztę dnia nie mogłem się skupić. Czułem się naiwny i głupi. Po powrocie do domu długo siedziałem w kuchni, patrząc w okno na szare blokowisko.

Moja córka Ola weszła cicho do kuchni.

– Tato, czemu jesteś smutny?

– Bo czasem ludzie robią rzeczy, których nie rozumiem – odpowiedziałem szczerze.

– Ale ty jesteś dobry. Mama mówiła, że dobro wraca.

Uśmiechnąłem się smutno.

– Może kiedyś wróci…

Przez kilka następnych dni unikałem rozmów o Tomku. W pracy atmosfera była napięta – każdy patrzył na każdego podejrzliwie. Zaczęły się plotki: kto jeszcze pożyczył pieniądze? Kto był naiwny? Kto jest winny?

W końcu szef wezwał mnie na rozmowę.

– Michał, wiem, że jesteś porządnym człowiekiem. Ale musisz nauczyć się stawiać granice. Ludzie to wyczuwają.

Wróciłem do domu przybity. Wieczorem żona przytuliła mnie mocno.

– Wiesz co? Może czasem warto być twardym dla innych… żeby być dobrym dla siebie?

Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o wszystkich sytuacjach, kiedy pozwoliłem innym przekroczyć moje granice. O tym, jak bardzo chciałem być lubiany i akceptowany. O tym, ile razy płaciłem za cudze błędy – dosłownie i w przenośni.

Rano spojrzałem w lustro i zobaczyłem człowieka zmęczonego życiem, ale gotowego coś zmienić.

W pracy kolega poprosił mnie o drobne na kawę.

– Przepraszam, dziś nie mogę – powiedziałem spokojnie.

Poczułem ulgę i dziwną siłę.

Wieczorem usiadłem z córką przy stole i powiedziałem:

– Ola, pamiętaj: warto być dobrym człowiekiem, ale trzeba też dbać o siebie.

A teraz pytam sam siebie: czy można ufać ludziom bezgranicznie? Czy dobro naprawdę wraca… czy tylko naiwni zostają z pustym portfelem i ciężkim sercem?