Wyznanie, które rozbiło moje małżeństwo: Historia trzydziestu lat miłości i zdrady
– Pani Anno? – usłyszałam cichy, niepewny głos za plecami, kiedy pakowałam zakupy do bagażnika pod Biedronką. Odwróciłam się, marszcząc brwi. Przede mną stała kobieta w średnim wieku, z nerwowo splecionymi dłońmi i oczami pełnymi łez.
– Tak? – odpowiedziałam ostrożnie, nie poznając jej.
– Muszę… muszę pani coś powiedzieć. To ważne. Chodzi o Marka.
Serce zamarło mi w piersi. Marek – mój mąż od trzydziestu lat, ojciec naszych dwóch dorosłych córek, człowiek, z którym dzieliłam każdy dzień dorosłego życia. W głowie natychmiast pojawiły się najgorsze scenariusze: wypadek, choroba…
– Co się stało? – zapytałam, czując jak drżą mi ręce.
Kobieta spojrzała na mnie z rozpaczą.
– Proszę mi wybaczyć… Ja… Ja kocham Marka. Od lat. I on mnie też kocha. Przepraszam, ale musiała to pani wiedzieć.
Świat zawirował. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Z trudem złapałam oddech.
– Co pani mówi? – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
– Spotykamy się od pięciu lat. On mówił, że panią kocha, ale… że już nie tak jak kiedyś. Że jest mu przykro, ale nie potrafi tego zakończyć.
Nie pamiętam, jak dotarłam do domu. Przez całą drogę powtarzałam sobie: „To nie może być prawda. To jakiś żart. Marek by mnie nie zdradził.”
W domu panowała cisza. Córki już dawno wyprowadziły się do własnych mieszkań, a Marek miał wrócić dopiero wieczorem z delegacji. Usiadłam przy kuchennym stole i patrzyłam na nasze wspólne zdjęcia na ścianie: ślub w kościele w Nowym Sączu, narodziny Kasi i Oli, wakacje nad Bałtykiem…
Zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
– Magda… – głos mi się załamał. – Muszę ci coś powiedzieć.
Wysłuchała mnie w milczeniu, a potem powiedziała:
– Anka, musisz z nim porozmawiać. Może to jakaś pomyłka? Może ona jest chora psychicznie?
Chciałam w to wierzyć. Ale w środku czułam już pustkę i strach.
Wieczorem Marek wrócił jak zwykle. Uśmiechnął się do mnie, pocałował w policzek.
– Jak minął dzień?
Patrzyłam na niego długo, próbując dostrzec w jego oczach cokolwiek – cień winy, niepokój. Nic.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole. Powiedziałam mu wszystko: o spotkaniu pod Biedronką, o wyznaniu tej kobiety.
Marek pobladł.
– Aniu… Ja…
– To prawda? – przerwałam mu, czując jak łzy ciekną mi po policzkach.
Przez chwilę milczał. Potem spuścił głowę.
– Tak. To prawda.
Zamarłam. Słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Dlaczego? – wyszeptałam. – Dlaczego mi to zrobiłeś?
Marek zaczął mówić – o rutynie, o tym, że czuł się samotny nawet przy mnie, o tym, że nie chciał mnie ranić…
– Przysięgałeś mi wierność! – krzyknęłam przez łzy. – Byliśmy razem trzydzieści lat! Jak mogłeś?
Nie potrafił odpowiedzieć.
Przez kolejne dni żyłam jak we śnie. Córki dowiedziały się wszystkiego – Kasia zadzwoniła z Warszawy z płaczem:
– Mamo, co teraz będzie? Czy wy się rozwiedziecie?
Ola przyjechała do mnie następnego dnia:
– Mamo, nie możesz mu tego wybaczyć! Zranił cię! Zranił nas wszystkich!
Ale ja nie wiedziałam już niczego. Każda decyzja wydawała się zbyt trudna. Z jednej strony trzydzieści lat wspólnego życia, wspomnienia, dom… Z drugiej – zdrada i upokorzenie.
Marek próbował rozmawiać:
– Aniu, przepraszam… Wiem, że zawiodłem. Ale kocham cię. Nie chcę cię stracić.
Nie potrafiłam mu uwierzyć. Każde jego słowo bolało jak kolejne uderzenie.
W pracy wszyscy zauważyli zmianę we mnie. Koleżanka z biura zapytała:
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jak cień człowieka.
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Wstydziłam się. Bałam się plotek.
Wieczorami płakałam w poduszkę. Próbowałam przypomnieć sobie momenty szczęścia – pierwszy taniec na naszym weselu przy „Zawsze tam gdzie Ty” Lady Pank, wspólne spacery po lesie za domem rodziców Marka…
Ale teraz wszystko wydawało się kłamstwem.
Po miesiącu Marek wyprowadził się do matki. Córki przestały z nim rozmawiać. Ja zostałam sama w naszym dużym domu na przedmieściach Krakowa.
Czasem nachodziły mnie myśli: „Może powinnam mu wybaczyć? Może każdy popełnia błędy?” Ale potem przypominałam sobie ból tamtego dnia pod Biedronką i czułam tylko gniew i żal.
Minęło pół roku. Nauczyłam się żyć sama – gotować tylko dla siebie, oglądać seriale bez Marka obok na kanapie. Córki odwiedzają mnie częściej niż kiedykolwiek wcześniej.
Czasem spotykam Marka przypadkiem na mieście – wygląda na zmęczonego i smutnego. Słyszałam od znajomych, że tamta kobieta zostawiła go po kilku tygodniach.
Czy żałuję? Nie wiem. Może gdybym była inna – bardziej wyrozumiała albo mniej dumna – nasze życie potoczyłoby się inaczej?
Ale czy można wybaczyć zdradę po tylu latach? Czy warto walczyć o coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?
Czasem patrzę na swoje odbicie w lustrze i pytam samą siebie: „Czy jeszcze kiedyś będę szczęśliwa?”
A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można odbudować zaufanie po takim ciosie?