Wybrałem wsparcie dla byłej synowej zamiast własnego syna – czy jestem zdrajcą?

— Tato, nie wierzę, że to robisz! — głos Pawła drżał od gniewu, a jego oczy płonęły rozczarowaniem. Stał w progu mojego mieszkania, zaciśnięte pięści i twarz czerwona jak burak. — Wspierasz ją? Po tym wszystkim?

Patrzyłem na niego, mojego jedynego syna, który jeszcze kilka lat temu przychodził do mnie po radę i przytulenie. Teraz patrzył na mnie jak na wroga. W głowie huczało mi od emocji, ale starałem się mówić spokojnie:

— Paweł, to nie jest takie proste. Milica została sama z Kubą. Ty masz nową rodzinę, nową żonę, a oni…

— To nie mój problem! — przerwał mi ostro. — Ona sama sobie winna! A ty… Ty jesteś moim ojcem! Powinieneś być po mojej stronie!

Zamknął za sobą drzwi z hukiem. Zostałem w ciszy, słysząc jeszcze przez chwilę echo jego słów. Przez okno widziałem, jak schodzi po schodach, zgarbiony, jakby niósł na plecach cały ciężar świata.

Usiadłem ciężko na krześle i spojrzałem na zdjęcie Kuby stojące na komodzie. Mój wnuk miał wtedy cztery lata, uśmiechał się szeroko do obiektywu, a Milica obejmowała go ramieniem. To zdjęcie zrobiłem sam, podczas jednego z naszych wspólnych spacerów po parku. Wtedy jeszcze wierzyłem, że rodzina to coś nierozerwalnego.

Ale życie napisało inny scenariusz. Paweł i Milica rozstali się burzliwie. Były krzyki, oskarżenia o zdradę, wyciąganie brudów sprzed lat. Paweł szybko znalazł sobie nową partnerkę, a Milica została sama z dzieckiem i kredytem na mieszkanie. Przez pierwsze miesiące próbowałem nie wtrącać się w ich sprawy. Ale kiedy zobaczyłem Milicę płaczącą na klatce schodowej, z Kubą śpiącym na jej kolanach, coś we mnie pękło.

— Dragan, przepraszam… Nie chciałam cię obciążać… — szepnęła wtedy.

— Milica, jesteś matką mojego wnuka. Nie zostawię was — odpowiedziałem bez wahania.

Od tamtej pory pomagałem im jak mogłem: robiłem zakupy, odbierałem Kubę z przedszkola, czasem dawałem parę złotych na rachunki. Paweł dowiedział się o tym przypadkiem. Najpierw próbował mnie przekonać do zaprzestania pomocy — „to jej sprawa”, „niech sobie radzi”. Potem przestał się odzywać.

W święta siedziałem sam przy stole. Zamiast rodzinnego gwaru była cisza i dźwięk zegara tykającego na ścianie. Milica zadzwoniła wieczorem:

— Dragan, Kuba chce ci złożyć życzenia.

— Dziadku! Kiedy przyjdziesz? — usłyszałem wesoły głos wnuka.

Łzy napłynęły mi do oczu. Pojechałem do nich następnego dnia z paczką pierogów i prezentem dla Kuby. Siedzieliśmy razem przy kuchennym stole, śmiejąc się i wspominając stare czasy. Milica spojrzała na mnie z wdzięcznością:

— Nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobili…

Ale każda taka chwila miała swoją cenę. Paweł coraz bardziej się ode mnie oddalał. Przestał odbierać telefony, nie zapraszał mnie do siebie. Kiedy przypadkiem spotkaliśmy się na ulicy, odwrócił wzrok.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie jego nowa żona, Marta:

— Panie Dragan, Paweł bardzo cierpi przez to wszystko. Może by pan… odpuścił?

— Marta, ja tylko chcę pomóc Kubie…

— Ale Paweł czuje się zdradzony. Mówi, że wybrał pan Milicę zamiast niego.

Po tej rozmowie długo nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, myśląc o tym, czy rzeczywiście jestem zdrajcą własnego syna. Czy lojalność wobec rodziny oznacza ślepą wierność? Czy nie powinienem kierować się sercem?

W pracy koledzy patrzyli na mnie z politowaniem:

— Dragan, daj spokój tej byłej synowej. Syn to syn — powtarzał Zbyszek przy kawie.

Ale ja nie potrafiłem przejść obojętnie obok cierpienia dziecka i kobiety, która przez lata była częścią naszej rodziny.

Najtrudniejsze były spotkania przypadkowe — kiedy widziałem Pawła idącego za rękę ze swoją nową rodziną. Zawsze wtedy czułem ukłucie żalu i tęsknoty za dawnymi czasami. Chciałem podejść, porozmawiać, ale on odwracał głowę.

Któregoś dnia Kuba zachorował na zapalenie płuc. Milica była przerażona:

— Dragan, nie wiem co robić… Lekarz mówi o szpitalu…

Pojechałem do nich natychmiast. Siedziałem przy łóżku Kuby całą noc, trzymając go za rękę i opowiadając bajki szeptem. Wtedy poczułem, że jestem tam, gdzie powinienem być — przy tych, którzy mnie potrzebują.

Po kilku dniach Kuba wrócił do zdrowia. Milica podziękowała mi łzami w oczach:

— Jesteś dla nas jak anioł stróż…

Ale radość była gorzka — wiedziałem, że mój własny syn coraz bardziej oddala się ode mnie.

Czasami siadam wieczorem przy oknie i patrzę na światła miasta. Myślę o tym wszystkim, co straciłem i co zyskałem przez ostatnie lata. Czy wybrałem dobrze? Czy można być dobrym ojcem i jednocześnie dobrym człowiekiem?

Może lojalność wobec rodziny to coś więcej niż tylko trzymanie jednej strony? Może prawdziwa rodzina to ci, których kochamy i którzy nas potrzebują?

Czy naprawdę zdradziłem swojego syna? A może po prostu wybrałem człowieczeństwo zamiast ślepej lojalności?

Czasami pytam siebie: czy gdybym mógł cofnąć czas — postąpiłbym inaczej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?