Sąsiedztwo nadziei: Jak Basia uratowała mnie przed samotnością
— Znowu sama przy stole, pani Zofia? — usłyszałam przez uchylone drzwi, kiedy siedziałam w kuchni, wpatrując się w parującą zupę pomidorową. Dźwięk jej głosu był jak ciepły koc w zimny wieczór. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Basię, nową sąsiadkę z naprzeciwka. Trzymała talerz sernika, a jej oczy promieniały życzliwością, której nie doświadczyłam od miesięcy.
— Proszę, wejdź, Basiu. Tylko nie chcę przeszkadzać… — mruknęłam, czując jak gardło ściska mi się od wzruszenia i wstydu. Od kiedy mój syn Michał wyjechał do Warszawy, a córka Ania do Gdańska, mój trzypokojowy blokowy świat stał się za duży i za cichy.
Basia usiadła naprzeciwko mnie bez zbędnych pytań, jakby wiedziała, że czasem lepiej milczeć. — Wie pani, ja też przez to przechodziłam. Najpierw mąż odszedł, potem dzieci wyfrunęły z gniazda… Zostaje się samemu z czterema ścianami, które pamiętają więcej niż by się chciało.
Spojrzałam na nią i pierwszy raz od dawna poczułam łzy pod powiekami. — Ania nie dzwoni już trzeci tydzień. Tłumaczy się pracą, dziećmi… A ja tu liczę minuty do każdego telefonu.
Basia skinęła głową. — Mój Tomek też taki jest. Tylko SMS: „Mamo, wszystko ok”. Jakby to wystarczyło.
Tamtego wieczoru piłyśmy herbatę do późna. Rozmawiałyśmy o wszystkim — o dawnych czasach, o mężach, którzy odeszli za wcześnie, o dzieciach, które dorosły za szybko. Po raz pierwszy od miesięcy nie czułam pustki.
W kolejnych dniach Basia wpadała coraz częściej — raz z miską pierogów, innym razem tylko z uśmiechem. Zaczęłyśmy razem chodzić na bazarek, siadać na ławce przed blokiem i plotkować o sąsiadach jak dwie nastolatki.
Pewnego ranka zadzwonił telefon. To była Ania. — Mamo, wszystko w porządku? Ostatnio brzmisz jakoś weselej przez telefon.
— Tak, kochanie. Mam nową przyjaciółkę. Basię z naprzeciwka. Pijemy razem kawę i chodzimy na zakupy.
Ania zamilkła na chwilę. — Cieszę się, mamo. Wiesz, łatwiej mi na sercu, gdy wiem, że nie jesteś sama.
Ale życie nie jest takie proste. Pewnego wieczoru, gdy z Basią piłyśmy herbatę i śmiałyśmy się z naszych dawnych miłości, zadzwonił domofon. To był Michał.
— Mamo, muszę z tobą porozmawiać — powiedział od progu. Spojrzał na Basię z wyraźnym niezadowoleniem.
— Co się dzieje? — zapytałam zaniepokojona.
— Słyszę od sąsiadów, że ciągle siedzisz z tą kobietą. Ludzie gadają… Mówią, że zapomniałaś o rodzinie.
Poczułam jak twarz mi płonie ze wstydu i gniewu. — Michał, nie zapomniałam o was! To wy wyjechaliście! Ja tu próbuję jakoś żyć!
Basia wycofała się do kuchni, ale słyszałam jej cichy płacz.
Michał usiadł obok mnie i spuścił głowę. — Mamo… boję się tylko, że znów się przywiążesz i zostaniesz skrzywdzona.
Spojrzałam mu prosto w oczy. — Michał, życie nie kończy się wtedy, gdy dzieci wyjeżdżają. Ja też mam prawo do szczęścia, prawda?
Po tej rozmowie Michał dzwonił częściej, ale między nami pozostało napięcie. Czułam się rozdarta między ich oczekiwaniami a własną potrzebą bliskości i radości.
Któregoś dnia Basia nie przyszła na kawę jak zwykle. Minęło kilka godzin i zaczęłam się martwić. Zapukałam do jej drzwi — cisza. Serce waliło mi jak młotem, gdy biegałam po sąsiadach i dzwoniłam po pogotowie.
Zabrali ją do szpitala — zawał serca. Usiadłam na ławce przed blokiem i płakałam jak dziecko.
Wtedy zadzwoniła Ania. — Mamo? Co się dzieje? Słyszę po głosie…
— Basia jest w szpitalu… Nie wiem co zrobię bez niej…
Ania milczała przez chwilę, po czym powiedziała: — Przyjadę jutro z dziećmi. Przepraszam, że tak późno zrozumiałam jak bardzo potrzebujesz towarzystwa.
Basia wróciła do domu po kilku tygodniach. Przywitałyśmy ją z Anią kwiatami i domowym ciastem.
— Wiesz jak bardzo jesteś nam potrzebna? — powiedziała Ania przez łzy.
Basia uśmiechnęła się słabo: — A wy mnie jeszcze bardziej!
Dziś już nie liczę minut do telefonu od dzieci. Mam Basię, mam swoją ławkę przed blokiem i mam nadzieję, że życie może być piękne nawet wtedy, gdy wydaje się, że wszystko już stracone.
Czasem zastanawiam się: Dlaczego tak długo zajmuje nam odkrycie, że do szczęścia potrzeba tak niewiele? Czy moje dzieci kiedyś znajdą kogoś takiego jak Basia, gdy będą tego najbardziej potrzebować?