Poranna rozmowa, która zmieniła wszystko: Historia Kasi

Telefon zadzwonił o 6:17. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem – czy to jeszcze sen, czy już rzeczywistość? Zanim otworzyłam oczy, poczułam znajome ukłucie w żołądku. Dźwięk był nie do pomylenia – stary dzwonek, który ustawiłam specjalnie dla niego. Były mąż. Przez sekundę miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę, ale zamiast tego ziewnęłam głośno do słuchawki, żeby wiedział, że mnie obudził.

– Halo? – wymamrotałam, choć bardziej przypominało to przeciągłe westchnienie niż powitanie.

– Cześć, Kasiu… Przepraszam, że tak wcześnie. Nie mogłem spać. – Jego głos był miękki, jakby próbował mnie uśpić zamiast budzić.

Nie odpowiedziałam. Przez chwilę słyszałam tylko jego oddech i szum w tle – może radio, może telewizor. Zawsze lubił mieć coś włączonego, żeby nie czuć ciszy.

– Wiesz… pada u mnie od rana. Wczoraj w pracy znowu zamieszanie… A widziałaś te wiadomości o podwyżkach cen prądu? – zaczął mówić, jakbyśmy byli dalej małżeństwem i dzielili codzienność.

Nie przerywałam mu. Nie miałam siły na rozmowę, a jednocześnie coś mnie powstrzymywało przed rozłączeniem się. Może to przyzwyczajenie po piętnastu latach wspólnego życia? Może strach przed samotnością?

Słuchałam go, czasem kiwałam głową, jakby mógł to zobaczyć. A może naprawdę widział? Znał mnie na wylot – moje poranne humory, sposób, w jaki przewracam oczami na jego żarty, nawet to, jak milczę, kiedy jestem zła.

– Kasia… – zawahał się nagle. – Muszę ci coś powiedzieć.

Zamarłam. Wiedziałam, że przygotowywał grunt do czegoś ważnego. Zawsze tak robił – najpierw pogoda, potem praca, potem dopiero sedno sprawy.

– Słucham – powiedziałam cicho.

– Wiesz… Anka… Ona…

Zacisnęłam palce na kołdrze. Anka – jego nowa partnerka. Kobieta, dla której mnie zostawił dwa lata temu. Kobieta, która była moją koleżanką z pracy.

– Co z nią? – spytałam chłodno.

– Wyprowadziła się wczoraj. Powiedziała, że nie może już dłużej tak żyć… Że jestem zamknięty w przeszłości… Że ciągle rozmawiam o tobie…

Poczułam dziwną ulgę i jednocześnie wstyd. Czy to źle cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia? Czy to znaczy, że jeszcze coś do niego czuję?

– I co teraz? – zapytałam po chwili milczenia.

– Nie wiem… Chciałem tylko… Chciałem ci powiedzieć, że przepraszam. Za wszystko. Za to, jak cię potraktowałem. Za to, że nie umiałem być lepszym mężem.

Nie spodziewałam się tego. Przez dwa lata nie usłyszałam od niego ani jednego przepraszam. Zawsze był pewny siebie, czasem wręcz arogancki. Teraz brzmiał jak ktoś zupełnie inny.

– Dziękuję – powiedziałam cicho.

Przez chwilę oboje milczeliśmy. W mojej głowie przewijały się obrazy: nasza pierwsza randka na Plantach w Krakowie; narodziny naszej córki Zosi; kłótnie o pieniądze; wieczory spędzone osobno w jednym mieszkaniu; dzień, kiedy powiedział mi o Ance.

– Kasia… Myślisz, że moglibyśmy…

Zatrzymałam go gestem ręki, choć przecież nie mógł tego zobaczyć.

– Nie zaczynaj nawet tego zdania – przerwałam mu stanowczo. – To już nie ma sensu.

Usłyszałam westchnienie po drugiej stronie.

– Wiem… Po prostu… Chciałem wiedzieć, czy jeszcze kiedyś będziemy mogli normalnie rozmawiać.

Zastanowiłam się przez chwilę. Czy potrafię mu wybaczyć? Czy potrafię zapomnieć te wszystkie noce spędzone na płaczu do poduszki? Czy potrafię być dla niego kimś więcej niż tylko wspomnieniem?

– Może kiedyś – odpowiedziałam szczerze. – Ale teraz muszę pomyśleć o sobie.

Rozłączyłam się bez pożegnania. Przez chwilę siedziałam na łóżku i patrzyłam na wyłączony ekran telefonu. Czułam się dziwnie pusta i jednocześnie wolna.

Wstałam powoli i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Zosia jeszcze spała – miała dziś lekcje zdalne i mogła pospać dłużej. Usiadłam przy stole i patrzyłam przez okno na szare niebo nad Nową Hutą. Deszcz bębnił o parapet, a ja myślałam o tym wszystkim, co straciłam i co jeszcze mogę odzyskać.

Nagle usłyszałam cichy szelest za drzwiami pokoju córki.

– Mamo? – Zosia wychyliła głowę z rozczochranymi włosami.

– Już wstałaś? Chcesz kakao?

Pokiwała głową i usiadła naprzeciwko mnie.

– Znowu dzwonił tata?

Zaskoczyło mnie to pytanie. Dzieci widzą więcej niż nam się wydaje.

– Tak. Rozmawialiśmy chwilę.

– I co chciał?

Zastanowiłam się przez moment, czy powinnam jej mówić prawdę.

– Przeprosił mnie za wszystko.

Zosia spojrzała na mnie uważnie.

– A ty mu wybaczysz?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Może kiedyś będę gotowa na przebaczenie. Może nigdy.

Przez cały dzień myślałam o tej rozmowie. O tym, jak łatwo jest wrócić do starych schematów i jak trudno jest zacząć wszystko od nowa. O tym, ile odwagi wymaga powiedzenie „dość” i postawienie siebie na pierwszym miejscu.

Wieczorem usiadłam przy oknie z kubkiem herbaty i patrzyłam na światła miasta odbijające się w kałużach na chodniku. Zastanawiałam się: czy naprawdę można wybaczyć komuś zdradę? Czy można odbudować zaufanie po tylu latach kłamstw? A może lepiej nauczyć się żyć samemu ze sobą i nie oglądać się za siebie?

Może właśnie dziś zaczyna się mój nowy początek? Co wy byście zrobili na moim miejscu?