Pierścionek z szafirem i tajemnice nad Wisłą: Historia Tamary

– Tamaro, podejdź na chwilę! – głos Bronisławy przebił się przez gwar restauracji. Stałam przy oknie, zapatrzona w ciemną taflę Wisły, gdy nagle poczułam na ramieniu dłoń mojego męża. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak wyciąga w moją stronę małe, eleganckie pudełeczko. Wszyscy goście patrzyli na nas z uśmiechem, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej.

– To dla ciebie, kochanie – powiedział Michał, patrząc mi głęboko w oczy. Otworzyłam pudełko i zobaczyłam złoty pierścionek z szafirem. Był piękny, lśnił w świetle lamp jak kropla nieba. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim – o zmęczeniu, o codziennych kłótniach, o tym, że ostatnio coraz częściej czułam się samotna nawet wtedy, gdy Michał był obok.

– Dziękuję… – wyszeptałam, a łzy napłynęły mi do oczu. Michał uśmiechnął się szeroko, przytulił mnie mocno i pocałował w czoło. Goście zaczęli bić brawo, a prowadzący wieczoru ogłosił: – U Bronisławy Nowakowej był jubileusz. Pięćdziesiąt pięć lat – wiek, w którym zaczyna się dopiero żyć!

Restauracja nad Wisłą była pełna śmiechu i muzyki. Bronisława siedziała na honorowym miejscu, otoczona rodziną i przyjaciółmi. Jej mąż, Witold, wręczył jej przepiękny naszyjnik z pereł. Wszyscy wznosili toasty za zdrowie solenizantki, obsypując ją kwiatami i komplementami. Przez chwilę poczułam się częścią tej szczęśliwej rodziny, choć wiedziałam, że to tylko pozory.

Michał rozmawiał z kimś przy barze, a ja usiadłam obok mojej siostry, Magdy. – Ale ci się poszczęściło – szepnęła z zazdrością, patrząc na pierścionek. – Michał naprawdę cię kocha.

Uśmiechnęłam się blado. – Może… – odpowiedziałam cicho. Magda spojrzała na mnie uważnie. – Coś się dzieje? Wyglądasz na zmęczoną.

Chciałam jej powiedzieć wszystko: o tym, że od miesięcy czuję się niewidzialna, że Michał coraz częściej znika wieczorami pod pretekstem pracy, że nasze rozmowy są coraz krótsze i bardziej powierzchowne. Ale nie mogłam. Nie dziś, nie tutaj.

Nagle zobaczyłam Michała rozmawiającego z młodą kobietą w czerwonej sukience. Śmiali się do siebie, a ona dotknęła jego ramienia w sposób zbyt swobodny jak na zwykłą znajomość. Poczułam ukłucie zazdrości i niepokoju.

– Kto to jest? – zapytałam Magdę.

– To chyba nowa koleżanka Bronisławy z pracy… Anna? Nie wiem dokładnie.

Nie mogłam oderwać wzroku od tej sceny. Michał nachylił się do niej i coś szeptał jej do ucha. Ona roześmiała się głośno i spojrzała na niego tak, jak ja patrzyłam na niego kiedyś – z zachwytem i nadzieją.

Nagle poczułam się jak intruz we własnym życiu. Wstałam od stołu i wyszłam na taras. Chłodne powietrze owiało mi twarz, a łzy same popłynęły po policzkach.

– Tamaro! – usłyszałam za sobą głos Michała. Odwróciłam się gwałtownie.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam drżącym głosem.

– O co ci chodzi? Przecież nic się nie stało! Rozmawiałem tylko z Anną.

– Widziałam, jak na nią patrzysz… Jakbyś zapomniał o mnie!

Michał westchnął ciężko i spojrzał gdzieś w bok.

– Tamaro, proszę cię… Nie zaczynaj teraz.

– To ty zacząłeś! Od miesięcy cię nie ma! Nawet nie wiem już, kim jesteśmy dla siebie!

Michał milczał przez dłuższą chwilę. W końcu powiedział cicho:

– Może rzeczywiście coś się między nami wypaliło…

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakiekolwiek oskarżenie. Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce.

Wróciłam do środka z wymuszonym uśmiechem. Bronisława tańczyła z Witoldem walca; wszyscy śmiali się i klaskali do rytmu. Patrzyłam na nich i zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś będę tak szczęśliwa.

Po kolacji podeszła do mnie Anna.

– Piękny pierścionek – powiedziała z uśmiechem. – Michał ma dobry gust.

Poczułam ukłucie w sercu.

– Tak… To prezent na jubileusz Bronisławy – odpowiedziałam chłodno.

Anna spojrzała mi prosto w oczy.

– Czasem prezenty są tylko przykrywką dla wyrzutów sumienia – szepnęła i odeszła.

Te słowa dźwięczały mi w głowie przez całą noc. Po powrocie do domu Michał położył się spać bez słowa. Ja siedziałam przy oknie do świtu, obracając pierścionek na palcu i zastanawiając się, kiedy nasze życie tak bardzo się pogmatwało.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Michałem szczerze. Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

– Michał… Czy ty mnie jeszcze kochasz?

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

– Nie wiem… Chyba nie tak jak kiedyś.

Poczułam ulgę pomieszaną z rozpaczą. Przynajmniej już wiedziałam, na czym stoję.

Minęły tygodnie pełne milczenia i napięcia. W końcu podjęliśmy decyzję o rozstaniu. Było ciężko – płakałam nocami, tęskniłam za dawnym Michałem, za nami sprzed lat. Ale wiedziałam, że muszę zacząć żyć dla siebie.

Dziś patrzę na ten pierścionek inaczej. Nie jest już symbolem miłości – stał się przypomnieniem o tym, że nie można budować szczęścia na kłamstwie i pozorach.

Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy nie zobaczyła ich razem przy barze, czy gdybym nie usłyszała słów Anny… Czy miałabym odwagę zawalczyć o siebie? A może lepiej czasem nie wiedzieć wszystkiego? Co wy byście zrobili na moim miejscu?