Nieidealna – Moja walka z oczekiwaniami społeczeństwa i własną rodziną
– Znowu wrzuciłaś to zdjęcie bez makijażu? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, myjąc kubek po porannej kawie, kiedy jej słowa uderzyły mnie mocniej niż zwykle.
– Tak, mamo. Bo jestem zmęczona udawaniem kogoś, kim nie jestem – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.
Mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Ludzie będą gadać. Co powie ciocia Basia? Przecież dziewczyna powinna dbać o siebie! – Jej głos drżał od emocji, a ja poczułam znajome ukłucie w żołądku.
Od dziecka słyszałam te same słowa: „Nie garb się”, „Uśmiechnij się ładniej”, „Może byś schudła?”. W szkole podstawowej koleżanki śmiały się z moich piegów i kręconych włosów. W liceum zaczęłam się malować, prostować włosy i nosić za ciasne dżinsy, żeby tylko nie odstawać. Ale im bardziej próbowałam się dopasować, tym bardziej czułam się obca we własnej skórze.
Punktem zwrotnym była pewna noc w akademiku na Uniwersytecie Warszawskim. Siedziałam przed lustrem, zmywając makijaż po imprezie. Moja twarz była czerwona i zmęczona, a oczy – puste. „Czy to naprawdę ja?” – pomyślałam wtedy. Następnego dnia wrzuciłam na Instagram zdjęcie bez filtra, bez makijażu, z podpisem: „To ja. Prawdziwa.”
Nie spodziewałam się lawiny komentarzy. Jedni pisali: „Brawo za odwagę!”, inni: „Po co się tak pokazujesz? Wstyd!”. Najbardziej bolały te od znajomych: „Zmień profilowe, wyglądasz jak chora”, „Nie przesadzaj z tą naturalnością”.
W domu było jeszcze gorzej. Tata milczał, patrząc na mnie z ukosa podczas obiadu. Młodszy brat śmiał się ze mnie przed kolegami: – Moja siostra chce być influencerką od brzydoty! – krzyczał przez okno na podwórko.
Najtrudniejsze były rozmowy z mamą. – Wiesz, że ludzie oceniają po wyglądzie – powtarzała niemal codziennie. – Nie chcę, żebyś miała przez to trudniej w życiu.
– Ale ja już mam trudniej, kiedy próbuję być kimś innym! – wybuchłam pewnego wieczoru. Łzy napłynęły mi do oczu, a mama patrzyła na mnie bezradnie.
Zaczęłam pisać bloga o akceptacji siebie. Pisałam o tym, jak trudno jest być sobą w świecie filtrów i retuszu. O tym, jak boli krytyka bliskich i obcych. O tym, jak bardzo chcę pokochać siebie taką, jaka jestem.
Pewnego dnia dostałam wiadomość od Magdy z mojej klasy z liceum:
„Hej, widziałam Twój wpis. Też zawsze czułam się gorsza przez to, jak wyglądam. Dzięki Tobie spróbuję przestać się ukrywać.”
To był pierwszy raz, kiedy poczułam, że to wszystko ma sens.
Ale im głośniej mówiłam o akceptacji siebie, tym większy był opór otoczenia. W pracy szefowa zasugerowała mi delikatnie: – Może warto by było trochę się ogarnąć na spotkania z klientami? Wiesz… bardziej profesjonalnie wyglądać.
Na rodzinnych imprezach ciotki szeptały między sobą: – Taka ładna dziewczyna była z niej kiedyś…
Najbardziej bolała mnie reakcja taty. Pewnego wieczoru usiadł obok mnie na kanapie i powiedział:
– Wiesz, Aniu… Ja rozumiem, że chcesz być sobą. Ale świat nie jest sprawiedliwy. Ludzie patrzą i oceniają. Nie chcę, żebyś cierpiała przez swoją upartość.
– Tato… Ale ja już cierpiałam przez lata udawania! – odpowiedziałam drżącym głosem.
Przez kilka tygodni czułam się samotna jak nigdy wcześniej. Zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby wrócić do dawnej siebie – tej ułożonej, grzecznej dziewczyny z idealnym makijażem i wymuszonym uśmiechem.
Ale wtedy dostałam kolejną wiadomość od nieznajomej dziewczyny:
„Dzięki Tobie przestałam się bać pokazać swoje blizny po trądziku. Jesteś dla mnie inspiracją.”
Zrozumiałam wtedy, że moja walka nie jest tylko dla mnie. Że każda z nas zasługuje na to, by być sobą – nawet jeśli oznacza to rozczarowanie innych.
Dziś wiem, że nie jestem sama. Każdego dnia uczę się akceptować swoje niedoskonałości i nie przepraszać za to, kim jestem.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: „Czy naprawdę musimy całe życie spełniać cudze oczekiwania? Czy odwaga bycia sobą nie jest ważniejsza niż opinia innych?”
A Wy? Czy mieliście odwagę być sobą w świecie pełnym masek?