Nie zaprosisz mnie na ślub, córko? Wstydzisz się mnie?

— Więc na ślub mnie nie zaprosisz, córeczko? Wstydzisz się mnie? — głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stała przy oknie, w tej swojej starej, spranej bluzce, z rękami opartymi o parapet. Jej sylwetka wydawała się jeszcze mniejsza niż zwykle. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. W gardle miałam gulę, a serce waliło mi jak oszalałe.

— Mamo, to nie tak… — zaczęłam, ale ona już odwróciła się do mnie plecami. Wiedziałam, że nie słucha. Zawsze tak robiła. Zawsze uciekała w milczenie albo w złośliwości, kiedy coś szło nie po jej myśli.

Mam na imię Halina. Mam dwadzieścia cztery lata i właśnie wychodzę za mąż za Jacka. Ale zanim do tego doszło, musiałam przejść przez piekło własnych uczuć i rodzinnych tajemnic.

Jacka poznałam w liceum. Był zwyczajnym chłopakiem — trochę nieśmiały, trochę nieporadny, ale miał w sobie coś ciepłego. Przez pierwsze dwa lata ledwo zwracałam na niego uwagę. Ale po wakacjach przed maturą wrócił odmieniony — wyższy, pewniejszy siebie, z nowym spojrzeniem. Pamiętam ten dzień na lekcji wf-u, kiedy skręciłam nogę podczas gry w siatkówkę. Leżałam na boisku, łzy ciekły mi po policzkach z bólu i upokorzenia. Wszyscy patrzyli, nikt nie wiedział, co zrobić. Tylko Jacek podszedł do mnie bez słowa, podniósł mnie na ręce i zaniósł do gabinetu pielęgniarki.

Przytuliłam się wtedy do niego mocno — pierwszy raz poczułam się bezpieczna. Potem wszystko potoczyło się szybko: wspólne wagary, pierwsze pocałunki w parku nad Wisłą, długie rozmowy o przyszłości. Jacek był moją przystanią w świecie pełnym burz.

A burze zaczynały się zawsze w domu. Mama była samotną matką — ojciec odszedł, gdy miałam pięć lat. Nigdy nie mówiła o nim dobrze. Zawsze powtarzała: „Wszyscy faceci są tacy sami — zdradzą cię i zostawią”. Przez lata próbowałam jej udowodnić, że jest inaczej. Ale ona patrzyła na mnie z tym swoim smutnym uśmiechem i powtarzała: „Zobaczysz, jeszcze będziesz płakać przez jakiegoś chłopaka”.

Kiedy powiedziałam jej o Jacku, wzruszyła tylko ramionami.

— Zwykły chłopak z bloku? Co on ci może dać? — zapytała z przekąsem.

— Mamo, on mnie kocha — odpowiedziałam cicho.

— Miłość? Miłość to nie wszystko — prychnęła.

Przez całą studencką młodość czułam się rozdarta między domem a Jackiem. Mama coraz częściej piła wieczorami — mówiła, że to na nerwy. Czasem wracałam do domu i znajdowałam ją śpiącą przy stole, z pustą butelką po tanim winie. Wstydziłam się tego przed Jackiem i jego rodziną. Oni byli inni — spokojni, serdeczni, zawsze gotowi pomóc.

Kiedy Jacek poprosił mnie o rękę, byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Ale wtedy pojawił się strach: jak powiedzieć mamie? Jak pogodzić te dwa światy?

— Halina, musisz ją zaprosić — mówił Jacek łagodnie. — To twoja mama.

— Nie rozumiesz… Ona wszystko zepsuje. Będzie piła, będzie robić sceny… — szlochałam.

— Może tym razem będzie inaczej?

Ale ja wiedziałam swoje. Pamiętałam każde święta z awanturami, każde urodziny kończące się płaczem.

Kiedy przyszłam do mamy z zaproszeniem na ślub, spojrzała na mnie podejrzliwie.

— A co ja tam będę robić? Patrzeć, jak się bawicie beze mnie?

— Mamo, chcę żebyś była ze mną w tym dniu… — próbowałam ją przekonać.

— Nie kłam! Wstydzisz się mnie! Nie chcesz, żebym ci popsuła imprezę! — krzyczała.

Nie wiedziałam już, co robić. Chciałam mieć normalny ślub — bez wstydu, bez strachu przed kompromitacją. Ale czy można wymazać własną matkę z najważniejszego dnia życia?

W końcu podjęłam decyzję: nie dam jej zaproszenia. Przez kilka dni nie spałam po nocach. Jacka rodzina pytała: „A twoja mama będzie?”. Kłamałam: „Nie czuje się dobrze”.

Dzień ślubu był piękny i słoneczny. Stałam przed ołtarzem z Jackiem i czułam się szczęśliwa… ale gdzieś w środku czułam też pustkę. Po weselu znalazłam w telefonie wiadomość od mamy:

„Nie zaprosisz mnie na ślub, córko? Wstydzisz się mnie?”

Płakałam długo tej nocy. Czy miałam prawo odciąć się od własnej matki? Czy mogę być szczęśliwa bez niej?

Minęły miesiące. Mama przestała odbierać moje telefony. Słyszałam od sąsiadki, że coraz częściej widują ją pijaną pod sklepem. Czułam gniew i żal jednocześnie.

Czasem myślę: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy gdybym dała jej szansę, wszystko potoczyłoby się lepiej? A może są rany, których nie da się zagoić?

Może każdy z nas nosi w sobie taki wstyd — rodzinny sekret, którego boi się pokazać światu? Czy można naprawdę zacząć nowe życie bez rozliczenia z przeszłością?