Nie jestem pielęgniarką: Moja walka o siebie w polskiej rodzinie
– Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – Marek patrzył na mnie z wyrzutem, jakby to wszystko było moją winą. Stałam w kuchni, ściskając kubek z zimną już herbatą, i czułam, jak w gardle rośnie mi gula.
– Słucham cię, tylko… – zaczęłam, ale przerwał mi ruchem ręki.
– Mama nie może już być sama. Lekarz powiedział wyraźnie: demencja postępuje. Nie zostawimy jej przecież w domu opieki! – jego głos był stanowczy, ale w oczach widziałam strach. Strach przed odpowiedzialnością, przed zmianą, przed tym, co nieuniknione.
Wtedy poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć: „A co ze mną?!” Ale nie zrobiłam tego. W Polsce nie krzyczy się o swoich potrzebach. W Polsce kobieta zaciska zęby i robi to, co trzeba.
Jadwiga wprowadziła się do nas tydzień później. Miała ze sobą dwie walizki i torbę z lekami. Pachniała lawendą i starością. Od pierwszego dnia czułam się jak intruz we własnym domu. Każdy mój ruch był oceniany – czy dobrze gotuję rosół, czy wystarczająco często zmieniam pościel, czy nie zapomniałam o jej ulubionym programie w telewizji.
– Zosia, a czemu ta zupa taka słona? – pytała Jadwiga z miną niewiniątka.
– Może za dużo kostki rosołowej… – tłumaczyłam się, choć wiedziałam, że nie chodzi o zupę.
Marek coraz częściej wracał późno z pracy. „Zawalony robotą”, mówił. Ale ja wiedziałam, że to ucieczka. Zostawiał mnie samą z matką i jej narastającymi problemami. Z dnia na dzień stawałam się pielęgniarką, sprzątaczką i powierniczką cudzych żalów. Moje życie przestało być moje.
Wieczorami zamykałam się w łazience i płakałam po cichu. Przypominałam sobie czasy, kiedy byliśmy tylko we dwoje – spontaniczne wyjazdy nad morze, śmiech przy winie na balkonie. Teraz nawet nie pamiętałam, kiedy ostatni raz Marek przytulił mnie bez pośpiechu.
Pewnego dnia zadzwoniła moja siostra, Anka.
– Zosia, ty tak nie możesz! Przecież masz prawo do swojego życia! – jej głos był pełen troski i złości jednocześnie.
– A co mam zrobić? Marek by tego nie zrozumiał…
– A ty? Rozumiesz siebie?
Te słowa długo dźwięczały mi w głowie. Czy ja w ogóle jeszcze siebie znam?
Z czasem zaczęły się konflikty. Jadwiga coraz częściej zapominała wyłączyć gaz albo zamknąć drzwi na klucz. Pewnego popołudnia wróciłam z pracy i zobaczyłam ją na klatce schodowej – boso, w nocnej koszuli.
– Gdzie byłaś?! – krzyknęłam przerażona.
– Szukałam twojego ojca… – wyszeptała zdezorientowana.
Marek wtedy po raz pierwszy zobaczył, jak bardzo jest źle. Ale zamiast pomóc mi podjąć decyzję, zamknął się jeszcze bardziej w sobie.
W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa wezwała mnie na rozmowę.
– Zosiu, co się dzieje? Zawsze byłaś sumienna…
Nie umiałam odpowiedzieć. Bałam się przyznać do słabości. W Polsce nie mówi się głośno o wypaleniu czy depresji. W Polsce trzeba być silnym.
Któregoś wieczoru usiadłam przy stole z Markiem.
– Nie dam rady dłużej tak żyć – powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
– Przesadzasz…
– Nie przesadzam! – pierwszy raz od miesięcy podniosłam głos. – Jestem zmęczona! Chcę mieć swoje życie!
Zapadła cisza. Jadwiga spała za ścianą, a ja czułam się winna nawet za to, że mam własne potrzeby.
Następnego dnia zadzwoniłam do ośrodka pomocy społecznej. Rozmowa była trudna – czułam się jak zdrajczyni własnej rodziny. Ale po raz pierwszy od dawna poczułam ulgę.
Marek długo nie mógł mi tego wybaczyć. Przez tygodnie milczeliśmy przy wspólnych posiłkach. Jadwiga trafiła do dziennego domu opieki – tam miała fachową pomoc i towarzystwo innych ludzi.
Z czasem zaczęliśmy rozmawiać szczerze o naszych lękach i potrzebach. Marek przyznał, że bał się utraty matki i odpowiedzialności za jej cierpienie. Ja nauczyłam się mówić o swoich granicach bez poczucia winy.
Dziś wiem jedno: nie jestem pielęgniarką z powołania tylko dlatego, że jestem kobietą i żoną. Mam prawo do własnego życia i szczęścia.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: ile jeszcze kobiet w Polsce żyje cudzym życiem? Ile z nas odważy się powiedzieć „dość”? Czy naprawdę musimy wybierać między lojalnością wobec rodziny a sobą samą?