List, który wszystko zmienił: Moja prawda o tacie i jego walce z alkoholem

– Lena, nie możesz tego napisać! – głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały od łez. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kartkę papieru, na której właśnie skończyłam pisać list na lekcję polskiego. Temat był prosty: „Napisz list do osoby, której chcesz coś ważnego powiedzieć”.

Ale dla mnie to nie było proste. Bo ja chciałam napisać do taty. Chciałam mu powiedzieć wszystko to, czego nigdy nie miałam odwagi wypowiedzieć na głos. O tym, jak bardzo się go boję, kiedy wraca do domu po kilku piwach. O tym, jak bardzo tęsknię za nim sprzed lat – za tym tatą, który zabierał mnie na rower, śmiał się najgłośniej na świecie i pachniał kawą, a nie wódką.

– Mamo, muszę to zrobić. – Głos mi się łamał, ale czułam, że jeśli teraz odpuszczę, już nigdy nie będę miała odwagi wrócić do tej rozmowy.

Mama usiadła ciężko na krześle i ukryła twarz w dłoniach. – Lena… On się załamie. My wszyscy…

Przez chwilę w kuchni panowała cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. W końcu zebrałam się na odwagę i zaczęłam czytać:

„Tato,
Nie wiem, czy kiedykolwiek przeczytasz ten list. Nie wiem nawet, czy będziesz chciał go przeczytać. Ale muszę ci powiedzieć coś ważnego. Boję się ciebie wtedy, gdy pijesz. Boję się tych wieczorów, kiedy wracasz do domu i nie poznaję twojego głosu. Tęsknię za tobą – za tym tatą, którego pamiętam z dzieciństwa. Chciałabym cię odzyskać. Chciałabym, żebyś był znowu moim bohaterem.”

Gdy skończyłam czytać, mama płakała już bezgłośnie. Ja też płakałam. Ale czułam ulgę – pierwszy raz od lat powiedziałam prawdę.

Nie spałam tej nocy. Słyszałam, jak rodzice rozmawiają w salonie. Tata podnosił głos, potem długo panowała cisza. Nad ranem usłyszałam trzask drzwi.

W szkole oddałam list polonistce, pani Nowak. Miała zawsze ciepłe oczy i mówiła do nas „kochani”. Przeczytała mój list na głos na lekcji – zapytała mnie o zgodę wcześniej, a ja skinęłam głową, choć serce waliło mi jak młotem.

W klasie zapadła cisza. Nikt się nie śmiał, nikt nie szeptał. Po lekcji podeszła do mnie Ola i przytuliła mnie mocno.

– Mój tata też pije – wyszeptała mi do ucha.

Okazało się, że nie jestem sama. Że w naszej klasie jest więcej takich dzieci jak ja – dzieci, które boją się wracać do domu po szkole.

Wieczorem tata wrócił do domu trzeźwy. Usiadł przy stole i patrzył na mnie długo.

– Przeczytałem twój list – powiedział cicho. – Nie wiedziałem… Lena, przepraszam cię.

Nie odpowiedziałam nic. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Przez kolejne dni w domu panowała napięta atmosfera. Mama chodziła jak cień, tata milczał albo wychodził na długie spacery. Ja zamykałam się w swoim pokoju i słuchałam muzyki na słuchawkach.

Pewnego wieczoru tata przyszedł do mojego pokoju z kartką papieru.

– Chciałem ci coś przeczytać – powiedział niepewnie.

„Lena,
Nie jestem bohaterem. Popełniłem wiele błędów i zraniłem cię bardziej niż mogłem sobie wyobrazić. Chciałbym to naprawić. Chciałbym spróbować jeszcze raz być twoim tatą.”

Płakaliśmy razem przez długi czas.

Tata zaczął chodzić na terapię. Było ciężko – czasem wracał zły, czasem smutny. Ale już nie pił. Przynajmniej przez kilka miesięcy.

W grudniu przyszło pierwsze potknięcie – święta były trudne dla wszystkich. Mama płakała w łazience, ja udawałam przed babcią, że wszystko jest w porządku.

Ale potem znowu było lepiej. Tata zaczął gotować obiady w niedzielę, zabierał mnie na spacery po Łazienkach i opowiadał historie ze swojego dzieciństwa w małym miasteczku pod Lublinem.

Z czasem zaczęliśmy rozmawiać coraz więcej – o wszystkim: o moich ocenach, o jego pracy (był kierowcą autobusu miejskiego), o marzeniach i strachu przed przyszłością.

Mama powoli zaczęła się uśmiechać częściej niż płakać.

Pewnego dnia pani Nowak poprosiła mnie o zgodę na opublikowanie mojego listu w szkolnej gazetce. Zgodziłam się – chciałam, żeby inni wiedzieli, że nie są sami.

Po publikacji odezwało się do mnie wiele osób – nie tylko dzieci, ale też dorośli nauczyciele i rodzice. Pisali mi maile, zostawiali karteczki w szkole: „Dziękuję za odwagę”, „Twój list dał mi siłę”, „Moja córka też cierpi przez alkoholizm męża”.

Zrozumiałam wtedy, że moja historia to nie tylko moja sprawa – że takich rodzin jak nasza są tysiące w całej Polsce.

Nie zawsze było łatwo. Tata miał lepsze i gorsze dni. Czasem wracały stare lęki – bałam się każdego dzwonka do drzwi po zmroku. Ale już potrafiliśmy rozmawiać o tym otwarcie.

Najtrudniejsza była rozmowa z babcią Zofią – mamą taty. Przez lata udawała, że problem nie istnieje.

– Twój ojciec zawsze był dobrym człowiekiem – powtarzała uparcie.
– Babciu, on nadal jest dobrym człowiekiem. Ale jest też chory – odpowiedziałam jej pewnego dnia drżącym głosem.
Babcia długo milczała, potem przytuliła mnie mocno.

Wiosną tata dostał nagrodę w pracy za wzorową postawę i pomoc koledze po wypadku autobusowym. Byliśmy z niego dumni jak nigdy wcześniej.

Czasem myślę o tym liście i o tym wszystkim, co wydarzyło się potem. Czy gdybym wtedy nie napisała tych słów, nasze życie wyglądałoby inaczej? Czy odwaga jednej osoby może naprawdę zmienić los całej rodziny?

Dziś wiem jedno: prawda boli, ale daje nadzieję na nowy początek.

A Wy? Czy mieliście kiedyś odwagę powiedzieć głośno to, co boli najbardziej?