Kim Ty Jesteś, Babciu?

– Mamo, kto to jest ta pani? – zapytała Zosia, patrząc przez okno na starszą kobietę przechodzącą obok naszego bloku. Zamarłam. Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W głowie dudniło mi jedno pytanie: jak to możliwe, że moje dzieci nie rozpoznają własnej babci? Przecież mieszkamy w tym samym mieście, dzieli nas zaledwie kilka przystanków tramwajem. A jednak dla moich dzieci teściowa stała się kimś zupełnie obcym.

Ostatni raz widziały ją osiem miesięcy temu. To było na urodzinach Antka. Pamiętam, jak wtedy przyszła spóźniona, z prezentem kupionym na szybko w pobliskim markecie. Siedziała przy stole, milcząca, jakby była tu za karę. Nie patrzyła na dzieci, nie rozmawiała z nimi. Po godzinie powiedziała, że musi już iść, bo „ma coś do załatwienia”. Od tamtej pory – cisza. Ani telefonu, ani wiadomości na Messengerze. Nawet na urodziny Zosi nie przyszła, choć zapraszałam ją osobiście.

Czasem łapię się na tym, że szukam winy w sobie. Może coś powiedziałam? Może zrobiłam coś nie tak? Ale przecież zawsze starałam się być uprzejma. Kiedyś nawet zaproponowałam jej wspólne wyjście do parku z dziećmi – odmówiła, tłumacząc się bólem kolana. Potem widziałam ją na rynku, jak rozmawia z sąsiadką i śmieje się w głos. Czy to możliwe, że po prostu nas nie lubi?

Mój mąż, Tomek, wzrusza ramionami. „Mama zawsze była taka chłodna” – mówi. „Nie oczekuj od niej czułości”. Ale ja nie oczekuję czułości dla siebie. Chciałabym tylko, żeby moje dzieci miały babcię – taką prawdziwą, która piecze ciasto na niedzielę i opowiada historie z młodości. Taką jak moja mama, która przyjeżdża do nas co drugi dzień i zabiera dzieci na plac zabaw.

Wczoraj wieczorem Antek podszedł do mnie z rysunkiem. „Mamo, narysowałem babcię Halinę!” – powiedział dumnie. Spojrzałam na kartkę – była tam tylko jedna postać: moja mama. „A gdzie babcia Basia?” – zapytałam ostrożnie. Antek wzruszył ramionami: „Nie pamiętam, jak wygląda”.

Zrobiło mi się przykro. Próbowałam tłumaczyć dzieciom, że mają dwie babcie, ale dla nich to abstrakcja. Babcia Basia istnieje tylko na zdjęciach sprzed kilku lat – tych z chrztu i pierwszych urodzin Zosi. Potem jakby wyparowała.

Wczoraj zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach.
– Dzień dobry, Basiu – zaczęłam niepewnie.
– Dzień dobry – odpowiedziała chłodno.
– Chciałam zapytać… może chciałabyś wpaść do nas na kawę? Dzieci bardzo za tobą tęsknią.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Wiesz… mam ostatnio dużo spraw na głowie – powiedziała w końcu. – Może innym razem.
– Rozumiem – odpowiedziałam cicho i poczułam łzy pod powiekami.

Wieczorem opowiedziałam o wszystkim Tomkowi.
– Po co się starasz? – zapytał zirytowany. – Skoro ona nie chce mieć kontaktu z wnukami, to jej sprawa.
– Ale to są jej wnuki! – wybuchłam. – Jak można być tak obojętnym?
Tomek tylko wzruszył ramionami i wrócił do czytania gazety.

Czasem mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, której zależy na tej relacji. Moja mama mówi: „Nie zmusisz nikogo do miłości”. Ale czy naprawdę można tak po prostu wymazać dzieci ze swojego życia? Czy to ja jestem zbyt wrażliwa?

W przedszkolu Zosia narysowała drzewo genealogiczne. Przy babci Basi napisała: „Nie znam”. Pani wychowawczyni zapytała mnie potem dyskretnie: „Czy coś się stało?” Skłamałam, że babcia mieszka daleko i rzadko się widują.

Czuję się bezsilna. Widzę smutek w oczach dzieci, gdy patrzą na inne rodziny – takie pełne, z dziadkami przy stole podczas świąt. U nas zawsze jest puste miejsce.

Ostatnio zaczęłam unikać spotkań rodzinnych u teściowej siostry Tomka. Boję się pytań: „Dlaczego Basia nie odwiedza wnuków?” Nie wiem, co odpowiedzieć. Nie chcę oczerniać teściowej przed rodziną, ale coraz trudniej ukrywać prawdę.

Czasem myślę o tym, żeby napisać do niej list – opisać wszystko, co czuję, poprosić o szczerą rozmowę. Ale boję się odrzucenia. Boję się usłyszeć to, czego domyślam się od dawna: że jej po prostu nie zależy.

Może powinnam odpuścić? Skupić się na tym, co mam – na mojej mamie, która daje dzieciom tyle ciepła i miłości? Ale wtedy czuję gniew – bo dlaczego moje dzieci mają być pozbawione drugiej babci?

Dziś wieczorem znów patrzyłam przez okno. Zosia siedziała obok mnie i pytała: „Mamo, a czy babcia Basia kiedyś nas odwiedzi?” Nie umiałam odpowiedzieć.

Czy można zmusić kogoś do bycia rodziną? Czy powinnam walczyć o relację dla moich dzieci za wszelką cenę? A może czas pogodzić się z tym, że niektórych rzeczy nie da się naprawić?

Czasem zastanawiam się: czy to ja jestem winna tej ciszy? Czy powinnam zrobić jeszcze jeden krok? A może lepiej pozwolić odejść komuś, kto sam odszedł już dawno temu?