Dom, który dzieli: Historia matki, która musi wybrać między dziećmi
— Mamo, nie rozumiesz, to przecież logiczne — głos mojej córki, Magdy, przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam za drzwiami, nie chcąc podsłuchiwać, ale nie mogłam się powstrzymać. — Ten dom jest za duży dla was. Po was… no wiesz… i tak go sprzedamy. Zbyszek mówił, że to dobra inwestycja.
Zamarłam. Słowa Magdy odbijały się echem w mojej głowie. Po nas… sprzedamy… inwestycja. Czy naprawdę byłam już tylko przeszkodą na drodze do pieniędzy? Przez chwilę miałam ochotę wejść do kuchni i wykrzyczeć wszystko, co czułam, ale nogi miałam jak z waty. Zamiast tego cofnęłam się po cichu do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Mój mąż, Janek, czytał gazetę, nieświadomy burzy, która właśnie przetoczyła się przez moje serce.
— Coś się stało? — zapytał, odkładając okulary.
— Nic… — odpowiedziałam cicho, ale łzy napłynęły mi do oczu.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie głosy dzieci. Magda zawsze była praktyczna, twardo stąpała po ziemi. Zbyszek, jej mąż, od początku wydawał mi się interesowny, ale nigdy nie chciałam się wtrącać w ich sprawy. Nasz syn, Tomek, był inny — cichy, zamknięty w sobie, zawsze gotowy pomóc. To on przyjeżdżał do nas w każdą sobotę, naprawiał kran, kosił trawnik, rozmawiał z ojcem o polityce.
Rano Janek zauważył moje podkrążone oczy.
— Coś cię gryzie, Marysiu?
— Może powinniśmy porozmawiać o domu — powiedziałam ostrożnie.
Janek spojrzał na mnie zaskoczony.
— Przecież ustaliliśmy, że dom zostanie dzieciom po nas.
— A jeśli one nie chcą tego domu? Jeśli chcą go tylko sprzedać?
Janek wzruszył ramionami.
— To już ich sprawa. My nie będziemy wiecznie żyć.
Ale dla mnie to nie było takie proste. Ten dom był naszym marzeniem. Przez całe życie pracowaliśmy na niego — odkładaliśmy każdy grosz, rezygnowaliśmy z wakacji i nowych ubrań. Chciałam, żeby nasze dzieci miały miejsce, do którego zawsze mogą wrócić. Miejsce pełne wspomnień: świąt przy jednym stole, urodzin z tortem i świeczkami, zapachu świeżo upieczonego chleba.
Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Unikałam rozmów z Magdą i Zbyszkiem. Tomek zauważył mój nastrój podczas sobotniej wizyty.
— Mamo, wszystko w porządku?
Spojrzałam na niego i poczułam ukłucie żalu. On jeden nigdy nie pytał o spadek, nigdy nie liczył na pieniądze.
— Tomku… Gdybyś miał wybór… chciałbyś tu mieszkać?
Zaskoczył się pytaniem.
— Oczywiście! To przecież nasz dom. Dlaczego pytasz?
Poczułam ulgę i jednocześnie jeszcze większy ból. Wiedziałam już, co muszę zrobić.
Wieczorem usiadłam z Jankiem przy kuchennym stole.
— Chcę przepisać dom na Tomka — powiedziałam stanowczo.
Janek milczał przez dłuższą chwilę.
— A Magda? Jak ona to przyjmie?
— Nie wiem… Ale nie mogę pozwolić, żeby nasz dom stał się tylko kolejną inwestycją dla Zbyszka. Tomek kocha to miejsce. On tu wraca z własnej woli.
Janek westchnął ciężko.
— To twoja decyzja, Marysiu. Ja cię poprę.
Następnego dnia zadzwoniłam do Magdy i poprosiłam ją o rozmowę. Przyszła sama, bez Zbyszka. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy stole.
— Magdo… Słyszałam twoją rozmowę z Zbyszkiem o domu — zaczęłam spokojnie.
Córka pobladła.
— Mamo… To nie tak…
— Wiem, że myślisz praktycznie. Ale dla mnie ten dom to coś więcej niż pieniądze. Dlatego postanowiłam przepisać go Tomkowi.
Magda zerwała się z krzesła.
— To niesprawiedliwe! Zawsze faworyzowałaś Tomka!
— Nieprawda! Ale on jeden traktuje ten dom jak dom, a nie jak towar na sprzedaż!
Magda wybiegła z płaczem. Zostałam sama przy stole, drżącymi rękami ściskając filiżankę herbaty.
Przez kilka tygodni nie odzywała się do mnie. Zbyszek przysyłał mi krótkie smsy: „To błąd”, „Krzywdzisz Magdę”. Tomek był zaskoczony i wzruszony moją decyzją. Próbował rozmawiać z siostrą, ale ona nie chciała go słuchać.
W końcu Magda przyszła do nas sama. Była blada i zmęczona.
— Mamo… Przepraszam za tamto. Po prostu… boję się o przyszłość. Zbyszek stracił pracę i nie wiem, co będzie dalej…
Objęłam ją mocno.
— Magdo… Dom to nie wszystko. Najważniejsze jest to, że mamy siebie.
Płakałyśmy razem długo tego wieczoru. Wiem, że moja decyzja zostawiła rysę na naszej rodzinie. Ale czy można kochać dzieci równo? Czy można być sprawiedliwym dla wszystkich?
Czasem patrzę na nasz dom i zastanawiam się: czy zrobiłam dobrze? Czy można wybrać między dziećmi? A może każda matka musi kiedyś podjąć taką decyzję?