Cień przeszłości – Historia Anny i Wiktora
— Gdyby nie ty, żyłoby nam się jak ludziom! — Wiktor spojrzał na mnie z goryczą, a jego głos drżał od tłumionej wściekłości. Stał w progu kuchni, zaciśnięte pięści wbijały się w blat stołu. Czułam, jak powietrze gęstnieje od niewypowiedzianych słów. — Proszę, przestań — wyszeptałam, nie podnosząc wzroku. — Jak długo jeszcze zamierzasz to powtarzać? — Tak długo, jak trzeba! — krzyknął. — Aż w końcu przyznasz, że to twoja wina!
W tej chwili miałam ochotę zniknąć. Przez chwilę myślałam, że jeśli zamknę oczy, wszystko się rozmyje: jego gniew, moje poczucie winy, ta kuchnia z popękanymi kafelkami i dźwiękiem gotującej się wody. Ale rzeczywistość była nieubłagana.
Wiktor od miesięcy nie potrafił mi wybaczyć. Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy wróciłam późno z pracy i przez przypadek zostawiłam telefon na stole. Przyszła wiadomość od Michała — mojego byłego chłopaka ze studiów. „Tęsknię za naszymi rozmowami” — napisał. Wiktor przeczytał ją zanim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić. Od tamtej pory nic już nie było takie samo.
— To tylko wiadomość — tłumaczyłam wtedy. — Przecież nic się nie stało! — Nic się nie stało? — Wiktor śmiał się gorzko. — A może powinnam ci uwierzyć na słowo? Może powinnam udawać, że nie widzę, jak patrzysz na niego na tych zdjęciach?
Michał pojawił się w moim życiu nagle, kiedy już myślałam, że wszystko mam poukładane. Był inny niż Wiktor: spontaniczny, zabawny, potrafił słuchać. Przez kilka tygodni wymienialiśmy wiadomości, czasem spotykaliśmy się na kawę po pracy. Nigdy go nie zdradziłam fizycznie, ale emocjonalnie… Może rzeczywiście przekroczyłam granicę.
Od tamtej pory Wiktor zmienił się nie do poznania. Stał się podejrzliwy, kontrolujący. Sprawdzał mój telefon, wypytywał o każdy szczegół dnia. Czułam się jak więzień we własnym domu. Nasza córka Zosia coraz częściej zamykała się w swoim pokoju, udając, że nie słyszy naszych kłótni.
Pewnego wieczoru usiadłam na łóżku Zosi i pogładziłam ją po włosach. — Wszystko będzie dobrze, kochanie — szepnęłam. Spojrzała na mnie dużymi oczami pełnymi łez. — Mamo, dlaczego tata na ciebie krzyczy? Czy wy się rozwiedziecie?
To pytanie rozdarło mi serce. Przecież obiecałam sobie, że dam jej szczęśliwy dom. Tymczasem nasza rodzina rozpadała się na moich oczach.
W pracy też nie było lepiej. Szefowa patrzyła na mnie z politowaniem, kiedy po raz kolejny prosiłam o wolne z powodu „spraw rodzinnych”. Koleżanki szeptały za moimi plecami. Czułam się osaczona ze wszystkich stron.
Któregoś dnia wracając z pracy zobaczyłam Wiktora siedzącego na ławce przed blokiem. Palił papierosa i patrzył w dal. Usiadłam obok niego w milczeniu.
— Pamiętasz, jak tu zamieszkaliśmy? — zapytał cicho. — Byliśmy tacy szczęśliwi… Myślałem, że będziemy razem do końca życia.
— Ja też tak myślałam — odpowiedziałam łamiącym się głosem.
— To dlaczego? Dlaczego musiałaś to wszystko zniszczyć?
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy mogłam go przekonać, że nie chciałam nikogo zranić? Że sama czułam się zagubiona i samotna?
— Przepraszam — wyszeptałam tylko.
Wiktor spojrzał na mnie z bólem i gniewem jednocześnie. — Przepraszam niczego nie zmieni.
Wróciliśmy do domu w milczeniu. Tego wieczoru długo leżałam w łóżku, wsłuchując się w ciszę przerywaną tylko szumem samochodów za oknem. Myśli kłębiły mi się w głowie: czy jeszcze można to wszystko naprawić? Czy jest dla nas jakaś nadzieja?
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Michałem i zakończyć tę znajomość raz na zawsze. Spotkaliśmy się w kawiarni przy dworcu.
— Anna, co się dzieje? Wyglądasz na zmęczoną.
— Michał… Musimy przestać się kontaktować. To wszystko za bardzo komplikuje moje życie.
Spojrzał na mnie smutno. — Rozumiem. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy…
— Nie mogę już tego ciągnąć — przerwałam mu stanowczo.
Wyszłam z kawiarni z poczuciem ulgi i żalu jednocześnie. Wiedziałam jednak, że to była jedyna słuszna decyzja.
Wieczorem usiadłam z Wiktorem przy stole.
— Zakończyłam kontakt z Michałem — powiedziałam spokojnie. — Chcę spróbować naprawić nasze małżeństwo.
Wiktor przez chwilę milczał.
— Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać — powiedział cicho.
— Ja też nie wiem… Ale chcę spróbować. Dla nas i dla Zosi.
Przez kolejne tygodnie chodziliśmy razem na terapię małżeńską. Było ciężko: wypłakane łzy, wyrzuty sumienia, bolesne wspomnienia. Ale powoli zaczynaliśmy rozmawiać ze sobą jak dawniej.
Zosia coraz częściej uśmiechała się do mnie rano przed szkołą. Wiktor przestał sprawdzać mój telefon. Zaczęliśmy znów chodzić razem na spacery po parku, tak jak kiedyś.
Cień przeszłości nadal czasem kładzie się na naszym życiu długim cieniem. Ale nauczyliśmy się rozmawiać o swoich uczuciach i lękach zamiast je tłumić.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć i zapomnieć? Czy przeszłość zawsze będzie wracać jak cień? Może najważniejsze jest to, żeby próbować – nawet jeśli czasem boli.