Babcia i jej nieoczekiwane żądanie: Czy miłość ma cenę?
– Aniu, musimy porozmawiać – głos babci był ostry, zupełnie inny niż zwykle. Stała w kuchni, opierając się o blat, a jej dłonie drżały lekko. Moja córka, Zosia, bawiła się w salonie, śmiejąc się do swojego pluszowego misia. W powietrzu czuć było napięcie, jakby zaraz miało się wydarzyć coś nieodwracalnego.
– Oczywiście, babciu. Co się stało? – zapytałam, starając się ukryć niepokój.
Babcia spojrzała na mnie surowo. – Wiesz, że bardzo kocham Zosię. Ale nie jestem już młoda. Opieka nad nią to dla mnie ogromny wysiłek. Myślę, że powinniście mi za to płacić.
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Przecież to moja babcia! Kobieta, która piekła dla mnie szarlotki, tuliła mnie w dzieciństwie, opowiadała bajki na dobranoc. Teraz patrzyła na mnie jak na obcą osobę.
– Babciu… Ty żartujesz? – wyszeptałam.
– Nie żartuję – odpowiedziała stanowczo. – Czasy się zmieniły. Wszystko kosztuje. Ja też mam swoje potrzeby. Nie mogę już dłużej robić tego za darmo.
W mojej głowie zaczęły kłębić się myśli. Przecież zawsze powtarzała, że rodzina jest najważniejsza. Że trzeba sobie pomagać. Czy naprawdę chodzi jej tylko o pieniądze? A może jest coś więcej?
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Mój mąż, Tomek, próbował mnie pocieszyć:
– Może babcia czuje się niedoceniona? Może coś ją boli i nie chce ci powiedzieć?
– Ale dlaczego od razu żąda pieniędzy? – wybuchłam. – Przecież zawsze była taka dumna! Nigdy nie chciała niczego ode mnie brać!
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z mamą.
– Mamo, czy babcia mówiła ci coś ostatnio? – zapytałam niepewnie.
Mama westchnęła ciężko.
– Twoja babcia od jakiegoś czasu jest bardzo zamknięta w sobie. Odkąd dziadek zmarł, czuje się samotna. Może to jej sposób na zwrócenie na siebie uwagi?
Zaczęłam przypominać sobie ostatnie miesiące. Rzeczywiście, coraz częściej widziałam smutek w oczach babci. Często narzekała na bóle nóg, ale nigdy nie chciała iść do lekarza. Może rzeczywiście czuła się wykorzystywana?
Kiedy wróciłam do domu, Zosia podbiegła do mnie z rysunkiem:
– Mamo, zobacz! To ja i babcia na placu zabaw!
Patrzyłam na kolorowe kredki rozmazane na papierze i poczułam ukłucie winy. Może rzeczywiście za dużo wymagałam od babci?
Wieczorem zadzwoniłam do niej.
– Babciu… Chciałabym z tobą porozmawiać jeszcze raz. Nie chcę, żebyś czuła się wykorzystywana. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, możemy ci pomóc… Ale powiedz mi szczerze: czy chodzi tylko o to?
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
– Aniu… Ja po prostu czuję się już zmęczona – usłyszałam cichy głos. – Boję się, że nie dam rady zaopiekować się Zosią tak dobrze, jak bym chciała. Ale boję się też zostać sama…
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Babciu… Przepraszam cię, jeśli sprawiłam ci przykrość. Nie musisz już zajmować się Zosią codziennie. Możemy znaleźć opiekunkę, a ty będziesz mogła spędzać z nią czas wtedy, kiedy będziesz miała siłę i ochotę.
Babcia długo milczała.
– Dziękuję ci, Aniu… Chyba naprawdę tego potrzebowałam.
Następne tygodnie były trudne. Musieliśmy przeorganizować całe życie rodzinne. Zosia tęskniła za babcią, a ja czułam się rozdarta między obowiązkami a chęcią ochrony najbliższych przed cierpieniem.
Pewnego dnia spotkałyśmy się z babcią w parku. Siedziałyśmy na ławce, patrząc jak Zosia bawi się na huśtawce.
– Wiesz, Aniu… Czasem człowiek musi poprosić o pomoc w sposób, który wydaje się innym niezrozumiały – powiedziała babcia cicho.
Spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach łzy.
– Babciu… Kocham cię. I zawsze będziesz dla nas ważna.
Przytuliłyśmy się mocno.
Dziś wiem jedno: czasem za słowami kryje się coś więcej niż tylko prosta prośba czy żądanie. Czy potrafimy słuchać naszych bliskich naprawdę? Czy umiemy dostrzec ich ból pod maską złości lub obojętności?
A może czasem łatwiej nam oceniać niż zrozumieć? Co wy byście zrobili na moim miejscu?