Za Każdym Brudnym Talerzem: Opowieść Emine, Teściowej na Krawędzi

— Znowu nie umyłaś po sobie talerza? — głos Magdy, mojej synowej, przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, w dłoniach ściskałam mokrą ściereczkę, a serce waliło mi jak oszalałe. W tej chwili czułam się jak intruz we własnym domu syna.

— Przepraszam, Magdo. Zaraz to zrobię — odpowiedziałam cicho, próbując ukryć drżenie głosu. Ale ona już odwróciła się na pięcie i wyszła, zostawiając mnie z poczuciem winy i upokorzenia.

Nie wiem, kiedy zaczęłam być dla nich ciężarem. Kiedyś byłam dla Pawła całym światem. Po tym, jak jego ojciec odszedł do innej kobiety, zostałam sama z małym dzieckiem i pustką w sercu. Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy nie pozwolę, by Paweł poczuł się opuszczony. Wszystko robiłam dla niego — pracowałam na dwa etaty, rezygnowałam z własnych marzeń, byleby tylko miał lepsze życie.

A teraz? Teraz jestem tylko teściową, która przeszkadza. Tak przynajmniej czuję się w tym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie, gdzie od dwóch lat mieszkam z Pawłem i Magdą. Po śmierci mamy nie miałam dokąd pójść. Paweł nalegał, żebym zamieszkała z nimi. „To tylko na chwilę, mamo” — mówił wtedy. Ale chwilę zamieniły się w lata.

Początkowo Magda była miła. Robiłyśmy razem pierogi na święta, rozmawiałyśmy o pracy i serialach. Ale potem coś się zmieniło. Może to przez moje rady dotyczące wychowania ich córki Oliwki? Może przez to, że czasem nie mogłam powstrzymać się od komentarza? Wiem, że nie jestem łatwa. Wiem też, że czasem za bardzo się wtrącam.

Ale czy to powód, żeby traktować mnie jak powietrze?

Tego wieczoru Paweł wrócił późno z pracy. Siedziałam przy stole, udając że czytam gazetę. Magda krzątała się po kuchni, rzucając mi ukradkowe spojrzenia.

— Paweł — zaczęła nagle — musimy porozmawiać o twojej mamie.

Zamarłam. Wiedziałam, co zaraz nastąpi.

— Co się stało? — zapytał Paweł zmęczonym głosem.

— Nie mogę już tak żyć — powiedziała Magda. — Ciągle się wtrąca, komentuje wszystko, a dziś znowu zostawiła brudne naczynia. Ja już nie mam siły.

Paweł spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam — rozczarowanie.

— Mamo… — zaczął cicho — czy ty naprawdę musisz wszystko robić po swojemu? Magda ma rację. Odkąd tu mieszkasz, ciągle są jakieś spięcia.

Zrobiło mi się słabo. Chciałam coś powiedzieć, wyjaśnić, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

— Przepraszam… — wyszeptałam tylko i wybiegłam do swojego pokoju.

Płakałam długo tej nocy. Przypomniały mi się wszystkie chwile samotności po odejściu męża. Tamten ból wrócił ze zdwojoną siłą. Znowu byłam tą kobietą, którą ktoś uznał za zbędną.

Następnego dnia próbowałam zachowywać się normalnie. Przygotowałam śniadanie dla wszystkich, posprzątałam mieszkanie. Ale atmosfera była ciężka jak przed burzą. Magda unikała mnie wzrokiem, Paweł wychodził wcześniej do pracy i wracał później niż zwykle.

Wieczorem usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:

— Nie dam już rady, Paweł. Albo ona się wyprowadzi, albo ja odejdę z Oliwką — mówiła Magda łamiącym się głosem.

— To moja matka… Nie mogę jej wyrzucić na bruk! — odpowiedział Paweł bezradnie.

— A ja? A nasza rodzina? Przecież ona nas niszczy!

Zamarłam. „Niszczy”… To słowo dźwięczało mi w uszach przez całą noc.

Następnego dnia Paweł przyszedł do mojego pokoju.

— Mamo… Musimy porozmawiać — powiedział cicho.

Spojrzałam na niego przez łzy.

— Czy naprawdę uważasz, że rozbijam twoją rodzinę? — zapytałam drżącym głosem.

Paweł spuścił wzrok.

— Nie wiem już sam… Ale Magda jest na skraju wytrzymałości. Ja też… Nie chcę wybierać między tobą a nią.

Wtedy poczułam się tak bardzo samotna jak nigdy dotąd. Zrozumiałam, że nie mam już swojego miejsca w tym domu. Że nawet własny syn widzi we mnie problem.

Spakowałam kilka rzeczy do torby i wyszłam bez słowa. Na klatce schodowej minęłam sąsiadkę panią Halinę.

— Emine, wszystko w porządku? — zapytała z troską.

Uśmiechnęłam się blado.

— Tak… Po prostu muszę trochę pobyć sama.

Nie wiem jeszcze dokąd pójdę ani co zrobię dalej. Ale wiem jedno: życie potrafi być okrutne dla tych, którzy kochają za bardzo i nie potrafią odpuścić.

Czy naprawdę bycie matką oznacza wieczną samotność? Czy można kochać za mocno? Czekam na wasze historie…