Sekretna uroczystość: Historia Kacpra z Wrocławia
– Kacprze, jak mogłeś nam to zrobić? – głos mojej matki, Anny, drżał, a jej oczy były pełne łez. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole w naszym mieszkaniu na wrocławskim Ołbinie. Obok niej siedział mój ojczym, Marek, który zawsze starał się być dla mnie wsparciem, choć nigdy nie zastąpił mi ojca. W jej dłoniach była wydrukowana fotografia – ta sama, którą wrzuciliśmy z Olgą na Facebooka, naiwnie wierząc, że zginie wśród setek innych zdjęć znajomych.
– Mamo… – zacząłem, ale głos ugrzązł mi w gardle. Jak miałem jej wyjaśnić, że ożeniłem się potajemnie w Gdańsku, bez zaproszenia rodziny? Jak miałem powiedzieć, że nie chciałem burzyć i tak kruchego spokoju w naszym domu?
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy po raz pierwszy przyprowadziłem Olgę do domu. Była inna niż wszystkie dziewczyny, które znała moja matka – nie pochodziła z Wrocławia, tylko z małego miasteczka pod Suwałkami. Pracowała jako pielęgniarka w szpitalu na Pomorzu i przyjechała do mnie tylko na kilka dni. Mama powitała ją chłodnym uśmiechem i jeszcze chłodniejszymi pytaniami:
– A ty jakie masz wykształcenie? Rodzice czym się zajmują? Dlaczego wybrałaś życie tak daleko od rodziny?
Olga odpowiadała spokojnie, ale czułem narastające napięcie. Po kolacji mama odciągnęła mnie na bok:
– Kacprze, ta dziewczyna nie jest dla ciebie. Zabierze cię gdzieś daleko i zostaniesz sam. Pomyśl o nas! Tu jest twoje miejsce.
Od tamtej pory każda nasza rozmowa była pełna niedopowiedzeń i pretensji. Marek próbował łagodzić sytuację:
– Aniu, daj mu wybrać samemu. Nie możemy go trzymać pod kloszem całe życie.
Ale mama była nieugięta. Gdy powiedziałem jej, że chcę wyjechać do Gdańska za Olgą, płakała całą noc. Rano pożegnała mnie słowami:
– Jeśli wyjdziesz przez te drzwi, nie wracaj.
Wyjechałem. Początki były trudne – nowa praca w magazynie, wynajęte mieszkanie na obrzeżach miasta, tęsknota za domem. Olga była przy mnie we wszystkim. Po roku zdecydowaliśmy się pobrać. Nie chciałem wielkiej uroczystości – tylko my i dwójka przyjaciół jako świadkowie. Nie powiedziałem rodzinie. Nie mogłem znieść kolejnej awantury i rozczarowania.
Po ślubie wrzuciliśmy zdjęcie na Facebooka – uśmiechnięci przed urzędem stanu cywilnego w Gdańsku. Nie spodziewałem się, że ktoś z rodziny zobaczy je od razu. Ale ciocia Basia z Opola udostępniła je z komentarzem: „Gratulacje dla młodej pary!”. I tak prawda dotarła do Wrocławia.
Telefon zadzwonił tego samego wieczoru:
– Kacprze! Co ty zrobiłeś? Jak mogłeś? – mama krzyczała przez łzy.
Wróciłem do Wrocławia po miesiącu. W domu powitały mnie zimne spojrzenia i milczenie. Marek próbował mnie objąć, ale mama go powstrzymała:
– Nie! On już nie jest naszym synem.
Usiedliśmy przy stole. Długo milczeliśmy. W końcu wyszeptała:
– Dlaczego nam nie powiedziałeś? Dlaczego wykluczyłeś nas z najważniejszego dnia swojego życia?
– Mamo… Nie chciałem was zranić. Wiedziałem, że nie zaakceptujecie Olgi… Nie chciałem kolejnych kłótni.
– A pomyślałeś o nas? Całe życie poświęciliśmy dla ciebie wszystko! Chcieliśmy tylko być częścią twojego życia.
Marek położył mi dłoń na ramieniu:
– Synu, miłość to twoja sprawa. Ale rodzina zostaje na zawsze.
Mama wstała i wyszła z pokoju. Zostaliśmy sami z Markiem.
– Przejdzie jej – powiedział cicho. – Ale powinieneś dać jej szansę być matką także tego dnia.
Wróciłem do Gdańska ze ściśniętym sercem. Olga przytuliła mnie mocno:
– Zrobiłeś to, co uważałeś za słuszne. Ale rodzina będzie ci zawsze brakować.
Mijały miesiące. Mama nie odbierała moich telefonów. Wysyłałem jej zdjęcia wnuczki – naszej małej Jagody – ale nie odpowiadała.
Pewnego dnia dostałem list:
„Kacprze,
Nie potrafię wybaczyć tego, co zrobiłeś. Ale jestem twoją matką i zawsze będę. Kiedy zdecydujesz się wrócić do domu, będę czekać.”
Teraz stoję tu, rozdarty między dwoma światami – nową rodziną i rodzicami we Wrocławiu. Czy mogłem postąpić inaczej? Czy szczęście warte jest tej ceny?
A wy… czy potrafilibyście wybaczyć taką tajemnicę? Czy rodzina powinna być ponad wszystko?