„Dowiedziałam się o jego zdradzie, gdy byłam chora”: Leżałam w szpitalu, a on był u niej
– Mamo, kiedy wrócisz do domu? – zapytała cicho Zosia przez telefon, a ja poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Leżałam na szpitalnym łóżku, kroplówka powoli sączyła się do mojej żyły, a za oknem szarzał listopadowy wieczór.
– Niedługo, kochanie. Muszę tu jeszcze trochę poleżeć, ale tata się tobą zajmie, dobrze? – odpowiedziałam, starając się brzmieć pogodnie.
Zosia milczała przez chwilę. Słyszałam jej oddech, czułam jej niepokój. Miała tylko dziewięć lat, a już musiała być taka dzielna.
– Tęsknię za tobą – wyszeptała w końcu.
– Ja też tęsknię. Bardzo – powiedziałam i rozłączyłam się, zanim głos mi się załamał.
Odłożyłam telefon na szafkę i spojrzałam w sufit. W głowie kłębiły mi się myśli. Lekarze mówili o operacji, o tym, że muszę „dać sobie czas na regenerację”. Ale jak mam się regenerować, kiedy moje życie właśnie się rozpada?
Nie chciałam nikomu zawracać głowy. Nie chciałam, żeby dzieci się martwiły. A przede wszystkim nie chciałam być ciężarem dla Pawła. On zawsze był taki zapracowany…
Tego dnia odwiedziła mnie Basia, moja przyjaciółka jeszcze z liceum. Przyniosła mi ulubione ciastka i gazetę.
– Jak się czujesz? – zapytała, siadając na krześle obok łóżka.
– Fizycznie? Jakbym przegrała walkę z tirem. Psychicznie… nawet nie wiem – odpowiedziałam szczerze.
Basia spojrzała na mnie uważnie. – Paweł był dziś u ciebie?
Pokręciłam głową. – Dzwonił rano. Mówił, że ma dużo pracy.
Basia zacisnęła usta. – Wiesz… widziałam go wczoraj wieczorem na mieście. Był z jakąś kobietą.
Zamarłam. Serce zaczęło mi bić szybciej. – Może to koleżanka z pracy…
– Przytulali się – dodała Basia cicho.
Nie mogłam oddychać. Przez chwilę miałam wrażenie, że świat się zatrzymał. Próbowałam sobie przypomnieć ostatnie miesiące: jego nieobecność, krótkie odpowiedzi na moje smsy, wieczne zmęczenie…
– Może to nic… – szepnęłam bardziej do siebie niż do niej.
Basia ujęła moją dłoń. – Musisz być silna. Dla dzieci. Dla siebie.
Po jej wyjściu długo patrzyłam w okno. Przypomniałam sobie dzień naszego ślubu: Paweł patrzył na mnie z takim zachwytem… Jak to możliwe, że wszystko tak się zmieniło?
Następnego dnia Paweł przyszedł do szpitala. Przyniósł mi kwiaty i uśmiechał się sztucznie.
– Jak się czujesz? – zapytał, siadając na brzegu łóżka.
– Lepiej – skłamałam.
Milczał przez chwilę, bawiąc się moją dłonią.
– Paweł… – zaczęłam niepewnie. – Gdzie byłeś wczoraj wieczorem?
Zerknął na mnie szybko i odwrócił wzrok.
– Miałem spotkanie służbowe – odpowiedział zbyt szybko.
Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach strach i coś jeszcze… winę?
– Paweł… czy ty masz kogoś? – zapytałam wprost.
Zamarł. Przez chwilę myślałam, że wybuchnie śmiechem albo zacznie krzyczeć. Ale on tylko spuścił głowę.
– To nie tak…
– To jak? – przerwałam mu drżącym głosem.
Milczał długo. W końcu westchnął ciężko.
– Poznałem kogoś kilka miesięcy temu. Nie chciałem cię ranić…
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Łzy napłynęły mi do oczu.
– A dzieci? Myślałeś o nich?
Paweł spuścił głowę.
– Przepraszam… Nie wiem, co mam zrobić.
Odwróciłam wzrok. Nie chciałam płakać przy nim. Nie chciałam być słaba.
Po jego wyjściu długo leżałam bez ruchu. W głowie miałam tylko jedno: „Muszę być silna”.
Kolejne dni mijały powoli. Lekarze przygotowywali mnie do operacji, pielęgniarki pocieszały dobrym słowem, a ja walczyłam ze sobą, żeby nie zadzwonić do Pawła i nie błagać go o powrót.
Dzieci odwiedzały mnie z babcią. Zosia przynosiła mi rysunki, a Kuba opowiadał o szkole. Starałam się być dla nich pogodna, ale czułam, że coś wyczuwają.
Pewnego dnia Zosia zapytała:
– Mamo… czy tata już cię nie kocha?
Zamarłam. Spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach strach i smutek.
– Tata ma teraz trudny czas… Ale zawsze będziemy rodziną – odpowiedziałam wymijająco.
Po operacji wróciłam do domu słabsza niż kiedykolwiek wcześniej. Paweł wyprowadził się do matki „na jakiś czas”. W domu panowała cisza, której nie znałam wcześniej. Dzieci chodziły na palcach, jakby bały się obudzić potwora.
Pewnego wieczoru usiadłam z nimi przy stole i powiedziałam:
– Kochani… Tata i ja musimy trochę pobyć osobno. Ale oboje was bardzo kochamy.
Kuba spojrzał na mnie poważnie:
– Czy to przez ciebie tata odszedł?
Zabolało mnie to pytanie bardziej niż cokolwiek innego.
– Nie, synku. To nie twoja ani moja wina.
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać życie na nowo: wrócić do pracy w bibliotece, ogarnąć dom, pomóc dzieciom z lekcjami. Każdego dnia walczyłam ze sobą: żeby nie płakać przy dzieciach, żeby nie zadzwonić do Pawła i nie błagać go o powrót.
Basia była przy mnie cały czas.
– Musisz pomyśleć o sobie – powtarzała mi uparcie.
Ale jak myśleć o sobie, kiedy wszystko wokół boli?
Któregoś dnia Paweł przyszedł po rzeczy. Stał w przedpokoju z torbą sportową i patrzył na mnie bez słowa.
– Chciałem ci podziękować… za wszystko – powiedział cicho.
– To wszystko? – zapytałam z goryczą.
Wzruszył ramionami.
– Przepraszam… Nie wiem, co mam powiedzieć.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu. W końcu wyszedł, a ja usiadłam na podłodze i płakałam długo jak dziecko.
Minęły miesiące. Powoli zaczynałam oddychać pełną piersią. Dzieci przyzwyczaiły się do nowej rzeczywistości: weekendy z tatą, codzienność ze mną i babcią. Czasem było ciężko finansowo; musiałam dorabiać korepetycjami i sprzątać u sąsiadki.
Któregoś dnia spotkałam Pawła przypadkiem na rynku. Był z tą kobietą – Magdą. Uśmiechnął się do mnie niepewnie; ona spuściła wzrok.
Wieczorem długo myślałam o tym spotkaniu. Czy mogę mu wybaczyć? Czy powinnam próbować odbudować nasze małżeństwo dla dzieci? Czy jestem gotowa żyć sama?
Basia przyszła z butelką wina i usiadłyśmy razem na balkonie.
– Jesteś silniejsza niż myślisz – powiedziała nagle.
Spojrzałam na nią i poczułam wdzięczność za tę przyjaźń.
Dziś wiem jedno: życie potrafi złamać człowieka w najmniej spodziewanym momencie. Ale też potrafi nauczyć pokory i siły.
Czasem zastanawiam się: ile razy można zacząć od nowa? Czy naprawdę można wybaczyć zdradę? A może lepiej nauczyć się żyć dla siebie?