Wybrałam siebie, a Ty obstawiasz cudze skarpetki – historia Oli i Krzysztofa

– Ola, nie przesadzaj, to tylko skarpetki! – Krzysztof podniósł głos, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. Stałam w łazience domu weselnego, trzymając w ręku parę kolorowych skarpetek w banany. Skarpetek, które nie należały do niego.

Jeszcze godzinę temu tańczyliśmy razem na parkiecie, śmialiśmy się, piliśmy szampana i wydawało mi się, że wszystko jest tak, jak powinno być. To był ślub mojej najlepszej przyjaciółki, Magdy. Znamy się od podstawówki, razem przeżyłyśmy pierwsze miłości, złamane serca i wielkie marzenia. Krzysztof był moim chłopakiem od trzech lat. Wszyscy pytali, kiedy w końcu się zaręczymy. Ja też zaczęłam o tym myśleć coraz częściej.

Wszystko zaczęło się psuć jeszcze przed weselem. Krzysztof był ostatnio rozkojarzony, coraz częściej znikał wieczorami pod pretekstem pracy. Ale tłumaczyłam sobie: „Ola, nie przesadzaj. Pracuje w IT, może ma jakiś projekt.”

Na weselu Magdy chciałam zapomnieć o wszystkich wątpliwościach. Byłam szczęśliwa – do momentu, gdy zobaczyłam Krzysztofa rozmawiającego z Anią, koleżanką Magdy z pracy. Śmiali się, nachylali do siebie zbyt blisko. Poczułam ukłucie zazdrości, ale odwróciłam wzrok. Nie chciałam być tą dziewczyną, która robi sceny na weselu.

Później prowadzący ogłosił rzut bukietem. Magda rzuciła go wysoko – i trafił prosto w moje ręce. Wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć: „Ola! Teraz Twoja kolej!” Krzysztof tylko się uśmiechnął i wrócił do rozmowy z Anią.

Po północy poszłam do łazienki poprawić makijaż. Wtedy zobaczyłam na podłodze te skarpetki – kolorowe, w banany. Znałam je dobrze. To były ulubione skarpetki Ani – zawsze się nimi chwaliła na Instagramie. Zdziwiło mnie to, ale pomyślałam: „Może ktoś się przebrał?”

Wróciłam na salę i zobaczyłam Krzysztofa wychodzącego z bocznego korytarza. Był bez butów. Zanim zdążyłam zapytać, co się stało, Ania wyszła za nim – również boso.

– Krzysiek, co tu się dzieje? – zapytałam cicho, żeby nikt nie słyszał.

– Nic takiego… Ania rozlała wino na buty i musieliśmy je wyczyścić – odpowiedział zbyt szybko.

– A te skarpetki? – pokazałam mu parę w banany.

Zawahał się tylko przez sekundę.

– To nie moje – rzucił i odwrócił wzrok.

Wtedy wszystko stało się jasne. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, rzucić mu te skarpetki w twarz i wybiec z sali. Ale zamiast tego poczułam dziwny spokój. Jakby ktoś wyłączył mi emocje.

Wróciłam do stołu i usiadłam obok Magdy.

– Ola, co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – zapytała szeptem.

– Chyba właśnie straciłam chłopaka – odpowiedziałam równie cicho.

Magda objęła mnie ramieniem.

– Chcesz pogadać?

Pokiwałam głową i wyszłyśmy na zewnątrz. Powiedziałam jej wszystko – o skarpetkach, o Ani, o tym dziwnym spojrzeniu Krzyśka.

– Ola… Może to przypadek? Może przesadzasz?

– Nie przesadzam. Wiem, kiedy ktoś mnie okłamuje.

Siedziałyśmy na schodach przed domem weselnym. Było już po drugiej w nocy. Goście powoli się rozchodzili, a ja czułam się jakby świat stanął w miejscu.

Wróciłam do środka tylko po to, żeby zabrać swoje rzeczy. Krzysztof próbował mnie zatrzymać:

– Ola, proszę… To nie tak jak myślisz!

– A jak? Powiedz mi prawdę! – krzyknęłam pierwszy raz tej nocy.

Zamilkł. Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i wiedziałam już wszystko.

Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:

– Wybrałam siebie. A Ty? Postawiłeś na cudze skarpetki.

Wyszłam z sali z podniesioną głową. Magda pobiegła za mną i przytuliła mnie mocno.

– Dasz radę – szepnęła.

Przez całą drogę do domu płakałam. Ale to nie był płacz rozpaczy – raczej ulgi. Zrozumiałam, że przez ostatnie miesiące żyłam w iluzji. Trzymałam się kogoś, kto już dawno przestał być ze mną naprawdę.

Następnego dnia Krzysztof próbował dzwonić i pisać wiadomości. Nie odebrałam ani razu. Zablokowałam go wszędzie – na Messengerze, WhatsAppie, nawet na Instagramie.

Mama zauważyła od razu, że coś jest nie tak.

– Olu, co się stało?

– Rozstałam się z Krzyśkiem – odpowiedziałam spokojnie.

– Dlaczego?

– Bo wybrałam siebie.

Mama przytuliła mnie mocno i powiedziała:

– Jestem z Ciebie dumna.

Minęły dwa tygodnie. Czułam się coraz lepiej. Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się z przyjaciółmi bez poczucia winy czy tłumaczenia się przed kimkolwiek. Odkrywałam siebie na nowo – swoje pasje, marzenia i potrzeby.

Czasem jeszcze wracam myślami do tamtej nocy. Do tych skarpetek w banany leżących na zimnej podłodze łazienki weselnej. Myślę o tym wszystkim, co straciłam… ale też o tym, co zyskałam.

Czy warto było postawić siebie na pierwszym miejscu? Czy można naprawdę kochać kogoś innego, jeśli najpierw nie pokochamy siebie?

Może właśnie po to są takie historie – żeby nauczyć nas odwagi do wyboru własnego szczęścia.