Pod jednym dachem z tyranem: Cicha walka Magdy

„Znowu nie posprzątałaś kuchni! Czy ty w ogóle umiesz coś zrobić porządnie?” – głos teściowej przeszył powietrze jak nóż. Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, a łzy już dawno przestały płynąć. Zostały tylko suche oczy i głuche bicie serca. Mój mąż, Tomek, siedział przy stole i udawał, że czyta gazetę. Nawet nie drgnął. To był kolejny wieczór pod dachem jego rodziców w małym miasteczku pod Radomiem, gdzie trafiliśmy po tym, jak Tomek stracił pracę w Warszawie.

Na początku myślałam, że to tylko na chwilę. „Magda, dasz radę, to tylko kilka miesięcy” – powtarzałam sobie. Ale miesiące zamieniły się w rok. Każdy dzień był taki sam: śniadanie w milczeniu, kąśliwe uwagi teściowej, wieczne pretensje teścia, który wracał z pracy i rzucał kurtkę na krzesło z miną kata. „Gdybyś była lepszą żoną, Tomek by się nie pogubił” – mówił raz po raz. A Tomek? On po prostu znikał. Wychodził na długie spacery albo zamykał się w łazience.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy podniosłam głos. To było po tym, jak teściowa wylała mi zupę do zlewu, bo była za słona. „Nie nadajesz się nawet do gotowania!” – krzyknęła. „Może sama sobie ugotujesz?” – odpowiedziałam wtedy drżącym głosem. Teść zerwał się z fotela i podszedł do mnie tak blisko, że poczułam jego oddech na twarzy. „W tym domu nie będziesz się stawiać!” – syknął. Tomek stał w kącie i patrzył na swoje buty.

Wieczorami dzwoniłam do mojej mamy. „Mamo, ja już nie mogę…” – szeptałam, żeby nikt nie słyszał. Mama milczała długo, a potem mówiła: „Wytrzymaj jeszcze trochę, Magda. Może Tomek znajdzie pracę i się wyprowadzicie.” Ale ja czułam, że coś we mnie umiera z każdym kolejnym dniem.

Najgorsze były niedziele. Cała rodzina przy stole, a ja jak cień przemykałam między kuchnią a jadalnią. Teściowa komentowała każdy mój ruch: „Znowu przypaliłaś mięso?”, „Nie umiesz nawet nalać kompotu bez rozlania?”. Teść kiwał głową z dezaprobatą, a Tomek… On tylko jadł szybko i wychodził na papierosa.

Pewnego dnia spotkałam na rynku starą znajomą ze szkoły – Kasię. „Magda, co się z tobą dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodni” – powiedziała bez ogródek. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, ale zabrakło mi słów. „Może wpadniesz kiedyś na kawę?” – zaproponowała. Przez chwilę poczułam ciepło – ktoś mnie zauważył.

Wieczorem próbowałam porozmawiać z Tomkiem.
– Tomek, musimy coś zmienić. Ja tu nie wytrzymam dłużej.
– Co chcesz zrobić? – zapytał bez emocji.
– Może wynajmiemy choćby kawalerkę? Pracuję przecież w tej kwiaciarni, damy radę…
– Nie stać nas teraz na to. Poza tym… moi rodzice nam pomagają.
– Pomagają? Tomek, oni mnie niszczą każdego dnia!
Tomek spuścił wzrok i wyszedł z pokoju.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, kim byłam kiedyś – pełną życia dziewczyną z marzeniami o własnym domu i rodzinie. Teraz byłam tylko cieniem samej siebie.

Kilka dni później wydarzyło się coś, co przelało czarę goryczy. Teściowa weszła do pokoju bez pukania i zaczęła przeszukiwać moją szafkę.
– Czego pani szuka? – zapytałam zaskoczona.
– Sprawdzam tylko, czy nie chowasz tu czegoś podejrzanego! – odpowiedziała z pogardą.
Poczułam upokorzenie tak silne, że aż zabrakło mi tchu.

Po południu poszłam do Kasi. Siedziałyśmy przy herbacie i płakałam jak dziecko.
– Magda, musisz coś zrobić dla siebie – powiedziała stanowczo Kasia. – Nie możesz pozwolić im się tak traktować.
– Ale gdzie pójdę? Nie mam dokąd…
– Możesz zostać u mnie tyle, ile trzeba. Pomogę ci znaleźć mieszkanie.

Wróciłam do domu z nową nadzieją i… strachem. Wiedziałam już jednak, że muszę działać.

Wieczorem spakowałam kilka rzeczy do torby i napisałam Tomkowi krótką wiadomość: „Nie mogę tu dłużej być. Potrzebuję czasu dla siebie.” Wyszłam cicho z domu teściów i poszłam do Kasi.

Pierwsza noc poza tamtym domem była najdziwniejsza w moim życiu – bałam się i czułam ulgę jednocześnie. Rano zadzwonił Tomek.
– Gdzie jesteś?
– U Kasi. Muszę odpocząć od twojej rodziny… od ciebie też.
– Magda… wrócisz?
– Nie wiem.

Przez kolejne dni szukałam pracy i mieszkania. Kasia była przy mnie cały czas – to ona pomogła mi uwierzyć, że zasługuję na coś więcej niż wieczne upokorzenia.

Po dwóch tygodniach znalazłam małą kawalerkę na obrzeżach miasta. Sama ją urządziłam – każdy kubek i każda poduszka były moje własne. Zaczęłam oddychać pełną piersią.

Tomek próbował się ze mną kontaktować jeszcze kilka razy. Przyszedł nawet pod moje nowe mieszkanie.
– Magda… przepraszam za wszystko. Może spróbujemy jeszcze raz?
Spojrzałam mu prosto w oczy:
– Tomek, ja już nie chcę wracać do tamtego życia. Jeśli chcesz być ze mną, musisz się zmienić – i przede wszystkim odciąć od swoich rodziców.
Nie odpowiedział od razu. Widziałam w jego oczach strach i żal.

Dziś mija rok od tamtej nocy, kiedy wyszłam z domu teściów. Mam pracę w kwiaciarni, własny kąt i kilku przyjaciół wokół siebie. Czasem jeszcze budzę się zlękniona na dźwięk podniesionego głosu sąsiada za ścianą, ale wiem już, że mam wybór.

Patrzę czasem w lustro i pytam siebie: ile kobieta jest w stanie wytrzymać dla miłości? Czy warto poświęcać siebie dla innych? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?