Niespodzianka na baby shower, która roztrzaskała moje życie
– Zuzka, usiądź, muszę ci coś powiedzieć – głos Marty drżał, a jej oczy unikały mojego spojrzenia. W pokoju pachniało świeżo upieczonym ciastem i różami, a kolorowe balony odbijały światło z okna. Byłam w ósmym miesiącu ciąży, zmęczona, ale szczęśliwa, otoczona przez najbliższe przyjaciółki. Baby shower miał być świętem radości i nadziei. Nie miałam pojęcia, że za chwilę wszystko się zmieni.
– Co się stało? – zapytałam, próbując się uśmiechnąć, choć serce zaczęło mi bić szybciej. Marta spojrzała na mnie z bólem.
– To o Pawle… – zaczęła, a ja poczułam, jak mój żołądek ściska się w ciasny węzeł. – Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale nie mogę już dłużej milczeć.
Wszystkie rozmowy ucichły. Dziewczyny patrzyły na nas z niepokojem. Czułam na sobie ich wzrok, jakby wszyscy wiedzieli coś, czego ja nie wiem.
– O co chodzi? – wyszeptałam.
Marta wzięła głęboki oddech. – Widziałam Pawła… z inną kobietą. Kilka razy. Najpierw myślałam, że to przypadek, ale potem… Zaczęłam podejrzewać najgorsze.
Poczułam, jak świat wiruje. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Moje ręce zaczęły drżeć.
– Z kim? – zapytałam cicho.
– Z Anią… twoją kuzynką.
W pokoju zapadła cisza tak głęboka, że słyszałam własny oddech. Ania była moją rodziną, moją powierniczką od dzieciństwa. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
– To niemożliwe – szepnęłam. – Paweł by mi tego nie zrobił. Ania też nie.
Marta położyła mi dłoń na ramieniu. – Wiem, że to trudne. Ale widziałam ich razem w kawiarni na Starym Mieście. Trzymali się za ręce. Potem widziałam ich jeszcze raz… wychodzili razem z hotelu.
Łzy napłynęły mi do oczu. Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie momenty, kiedy Paweł wracał późno do domu, kiedy tłumaczył się nadgodzinami albo spotkaniami służbowymi. Czy byłam aż tak ślepa?
– Muszę wyjść – powiedziałam nagle i wybiegłam z pokoju, zostawiając za sobą zdziwione i zaniepokojone twarze przyjaciółek.
W łazience oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam na wykończoną. Moje oczy były czerwone od łez, a policzki blade jak ściana.
„Co teraz?” – pytałam siebie w myślach. „Jak mam żyć dalej? Jak mam wychować dziecko w takim chaosie?”
Po kilku minutach wróciłam do salonu. Marta podeszła do mnie ostrożnie.
– Przepraszam, Zuza… Nie chciałam ci tego mówić w taki dzień. Ale musisz wiedzieć prawdę.
Pokiwałam głową. – Dziękuję ci, że mi powiedziałaś. Lepiej teraz niż później.
Reszta baby shower przebiegła w dziwnej atmosferze. Dziewczyny próbowały udawać, że wszystko jest w porządku, ale czułam ich współczucie i niepewność. Każdy uśmiech wydawał się wymuszony.
Wieczorem Paweł wrócił do domu jak gdyby nigdy nic.
– Cześć kochanie! Jak było na imprezie? – zapytał z uśmiechem.
Patrzyłam na niego długo, zanim odpowiedziałam.
– Musimy porozmawiać.
Zbladł lekko, ale usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Co się stało?
– Wiesz dobrze, co się stało – powiedziałam chłodno. – Widziano cię z Anią. W hotelu.
Paweł spuścił wzrok i przez chwilę milczał.
– Zuza… To nie tak jak myślisz…
– To powiedz mi jak! – krzyknęłam nagle, a łzy popłynęły mi po policzkach.
Paweł zaczął mówić coś o problemach w pracy, o tym, że czuł się samotny i zagubiony. Że Ania była dla niego wsparciem, że nie chciał mnie ranić…
– Nie chciałeś mnie ranić? Jestem w ciąży! Twoje dziecko! – krzyczałam coraz głośniej.
W końcu Paweł przyznał się do wszystkiego. Romans trwał od kilku miesięcy. Ania była dla niego „odskocznią”, kimś kto rozumiał jego frustracje i lęki. Siedziałam w milczeniu, czując jak moje serce rozpada się na kawałki.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama.
– Zuziu, słyszałam… Ania wszystko mi powiedziała. Przepraszam cię za nią. Nie wiem, co jej odbiło…
Mama płakała przez telefon, a ja czułam tylko pustkę i gniew. Rodzina zaczęła się dzielić: jedni stawali po mojej stronie, inni próbowali tłumaczyć Anię i Pawła.
W pracy nie mogłam się skupić. Szefowa zauważyła moje rozkojarzenie i zaproponowała urlop macierzyński wcześniej niż planowałam.
Wieczorami płakałam w poduszkę i zastanawiałam się, czy dam radę sama wychować dziecko. Czy powinnam wybaczyć Pawłowi? Czy powinnam pozwolić mu być ojcem dla naszego syna?
Marta była przy mnie cały czas. Przynosiła mi jedzenie, sprzątała mieszkanie i słuchała moich żali bez słowa skargi.
– Zuza, jesteś silniejsza niż myślisz – mówiła cicho pewnego wieczoru. – Poradzisz sobie. A jeśli będziesz potrzebować pomocy… masz mnie.
Kilka tygodni później urodził się Michaś. Trzymając go pierwszy raz na rękach poczułam coś nowego: nadzieję i siłę. Wiedziałam już wtedy, że nie wrócę do Pawła. Że muszę zacząć nowe życie dla siebie i dla syna.
Paweł próbował wrócić. Pisał listy, dzwonił, przynosił prezenty dla Michała. Ale ja byłam nieugięta.
Ania wyjechała do Wrocławia i zerwała kontakt z całą rodziną. Mama długo nie mogła się z tym pogodzić.
Minął rok od tamtego dnia. Michaś rośnie zdrowo i jest moją największą radością. Czasem jeszcze budzę się w nocy z uczuciem żalu i tęsknoty za tym, co straciłam. Ale wiem jedno: przetrwałam najgorsze i jestem silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy lepiej budować życie od nowa niż trwać w kłamstwie? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?