Dziecięca nienawiść: Gdy wujek staje się wrogiem
– Bartek, poznaj wujka Zbigniewa. Razem pracujemy, a teraz postanowiliśmy zamieszkać razem – powiedziała mama, nerwowo przebierając palcami po dłoniach. Stałem wtedy w przedpokoju, z plecakiem jeszcze na ramieniu, a buty miałem mokre od śniegu. Wujek Zbigniew stał obok niej, wysoki, z szerokimi ramionami i spojrzeniem, które wydawało mi się zimne jak lód na Wiśle w styczniu.
Nie odpowiedziałem nic. Patrzyłem tylko na niego, a w środku czułem, jak coś mnie ściska. To nie był mój tata. Tata odszedł dwa lata temu i zostawił po sobie tylko kilka zdjęć i zapach perfum na starym szaliku. Teraz miałem dzielić dom z obcym facetem, który pachniał papierosami i tanim płynem po goleniu.
Pierwsze tygodnie były jak niekończąca się zima. Wujek Zbigniew próbował być miły – przynosił mi czekoladki, pytał o szkołę, nawet raz zaproponował wspólne wyjście na sanki. Ale ja nie chciałem z nim rozmawiać. Odpowiadałem półsłówkami albo wcale. Mama próbowała mnie przekonać: „Bartek, daj mu szansę. On naprawdę się stara.” Ale ja widziałem tylko to, że zabiera mi mamę. Że teraz ona śmieje się do niego przy kolacji, a nie do mnie. Że wieczorami zamykają się razem w sypialni i słyszę ich śmiech przez cienką ścianę.
Pewnego dnia wróciłem ze szkoły wcześniej niż zwykle. W domu było cicho. Usłyszałem głosy z kuchni – mama i Zbigniew rozmawiali szeptem. Przystanąłem pod drzwiami.
– On mnie nienawidzi – powiedział Zbigniew cicho.
– Musisz być cierpliwy – odpowiedziała mama. – To dla niego trudne.
– A dla mnie nie? – jego głos był rozżalony. – Staram się, ale on patrzy na mnie jak na wroga.
Poczułem wtedy coś dziwnego – jakby ktoś mnie przyłapał na gorącym uczynku. Ale zamiast poczucia winy, poczułem jeszcze większą złość. Dlaczego oni rozmawiają o mnie za moimi plecami? Dlaczego nikt nie pyta mnie, co czuję?
Zacząłem robić wszystko, żeby uprzykrzyć Zbigniewowi życie. Chowałem mu klucze do samochodu, rozlewałem mleko na jego koszule, nawet raz wrzuciłem mu do buta kawałek plasteliny. Mama krzyczała na mnie coraz częściej, a ja zamykałem się w swoim pokoju i płakałem w poduszkę.
Najgorsze było to, że Zbigniew nigdy nie krzyczał. Patrzył tylko na mnie tym swoim smutnym wzrokiem i mówił: „Bartek, wiem, że jest ci ciężko.” To doprowadzało mnie do szału.
W szkole też nie było lepiej. Koledzy pytali: „To twój nowy tata?” Wstydziłem się odpowiedzieć. Czułem się inny, gorszy. Zacząłem unikać ludzi.
Pewnego wieczoru mama przyszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku.
– Bartek, musimy porozmawiać – powiedziała cicho.
Odwróciłem się do ściany.
– Wiem, że jest ci trudno zaakceptować Zbyszka. Ale ja też mam prawo być szczęśliwa. On nie chce cię zastąpić. Chce być twoim przyjacielem.
– Nie chcę go tutaj! – wykrzyczałem przez łzy.
Mama przytuliła mnie mocno.
– Kocham cię najbardziej na świecie. Ale musisz spróbować go poznać.
Nie spałem tej nocy długo. Myślałem o tacie, o tym jak bardzo za nim tęsknię. I o tym, że może rzeczywiście jestem niesprawiedliwy wobec Zbigniewa.
Kilka dni później wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. Wracałem ze szkoły i zobaczyłem grupkę starszych chłopaków zaczepiających mojego kolegę Michała. Przestraszyłem się i chciałem uciec, ale wtedy pojawił się Zbigniew – akurat przechodził obok samochodem. Wysiadł i stanowczo powiedział chłopakom, żeby zostawili Michała w spokoju. Potem odprowadził nas do domu.
Wtedy po raz pierwszy spojrzałem na niego inaczej – jak na kogoś, kto potrafi pomóc i ochronić.
Wieczorem długo siedzieliśmy razem przy stole. Zbigniew opowiedział mi o swoim dzieciństwie – o tym, jak jego ojciec wyjechał do Niemiec i nigdy nie wrócił. O tym, jak bardzo tęsknił za rodziną i jak trudno było mu zaufać nowym ludziom.
Zacząłem rozumieć, że nie tylko ja czuję się samotny i zagubiony.
Nie stało się to od razu, ale powoli zacząłem akceptować obecność Zbigniewa w naszym domu. Czasem razem graliśmy w piłkę albo oglądaliśmy filmy. Nadal tęskniłem za tatą, ale już nie czułem takiej nienawiści do Zbyszka.
Dziś mam już czternaście lat i patrzę na tamte wydarzenia z innej perspektywy. Wiem, że dziecięca nienawiść potrafi być silna i ślepa. Ale czy można kogoś naprawdę znienawidzić tylko dlatego, że boimy się stracić miłość najbliższej osoby?
Czasem zastanawiam się: ile rodzin rozpada się przez brak rozmowy i zrozumienia? Czy gdybyśmy wtedy więcej ze sobą rozmawiali, wszystko potoczyłoby się inaczej?