Wizyta, która zmieniła wszystko: Jak mogła zostawić własną matkę?
– Pani Sabino, czy mogłaby mi pani podać trochę wody? – usłyszałam cichy, ale stanowczy głos pani Heleny, kiedy kończyłam wieczorny obchód. Miała drobną sylwetkę, siwe włosy upięte w kok i oczy pełne ciepła. Od tygodnia była naszą pacjentką na oddziale geriatrycznym. Nic poważnego – lekkie zapalenie płuc, trochę osłabienia. Lekarze uznali, że lepiej, by została pod obserwacją jeszcze kilka dni.
Pani Helena od początku wyróżniała się wśród innych pacjentów. Zawsze żartowała z personelem, opowiadała anegdoty z czasów PRL-u i częstowała wszystkich domowymi ciasteczkami, które przynosiła jej córka. – Moja Basia to złota dziewczyna – powtarzała z dumą. – Sama wychowała dwójkę dzieci, pracuje na dwa etaty, a jeszcze znajduje czas dla starej matki.
Pierwszy tydzień minął spokojnie. Basia odwiedzała mamę codziennie po pracy, przynosiła świeże owoce i gazety. Rozmawiały długo, czasem śmiały się tak głośno, że pielęgniarki musiały je uciszać. Widziałam w ich relacji coś pięknego – czułość, troskę i szacunek. Zazdrościłam im tej bliskości, bo sama od lat nie miałam kontaktu z własną matką.
Ale potem coś się zmieniło. Pewnego popołudnia Basia przyszła do szpitala wyraźnie zdenerwowana. Weszła do sali mamy i zamknęła za sobą drzwi. Przez chwilę słyszałam podniesione głosy:
– Mamo, nie możesz tego ode mnie wymagać! – krzyczała Basia.
– Basiu, ja tylko proszę o pomoc… – odpowiedziała cicho pani Helena.
– Mam swoje życie! Nie mogę wszystkiego rzucić!
Po tej rozmowie Basia wyszła z sali z zapłakanymi oczami i już nie wróciła tego dnia. Pani Helena przez resztę wieczoru patrzyła w okno i nie odezwała się ani słowem.
Następnego dnia próbowałam ją pocieszyć:
– Może Basia miała po prostu zły dzień?
– Moja córka… ona zawsze była silna – odpowiedziała pani Helena z wymuszonym uśmiechem. – Ale czasem myślę, że za bardzo ją obciążam.
Od tej pory Basia pojawiała się coraz rzadziej. Najpierw co drugi dzień, potem raz na tydzień. Przynosiła mamie rzeczy do szpitala, ale nie zostawała na dłużej niż kilka minut. Pani Helena coraz częściej płakała w nocy. Pewnego wieczoru znalazłam ją skuloną pod kocem:
– Pani Sabino… czy ja naprawdę zasłużyłam na to wszystko? – zapytała drżącym głosem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przypomniałam sobie własną matkę i nasze niekończące się kłótnie o drobiazgi. Czy każda relacja matki i córki musi być tak trudna?
Kilka dni później na oddziale pojawił się mężczyzna – syn Basi, wnuk pani Heleny. Przyniósł jej kwiaty i długo rozmawiał z babcią. Po jego wyjściu pani Helena była wyraźnie rozpromieniona:
– Widzisz, Sabinko? Młodzi mają jeszcze serce dla starych ludzi.
Ale radość nie trwała długo. Następnego dnia przyszła Basia z dokumentami w ręku. Poprosiła mnie o rozmowę na korytarzu.
– Pani Sabino, muszę podjąć trudną decyzję – zaczęła drżącym głosem. – Mama nie może już wrócić do domu. Nie dam rady się nią opiekować. Mam własne dzieci, pracę… Znalazłam dla niej miejsce w domu opieki.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Ale przecież pani mama tak bardzo liczy na powrót do domu…
– Wiem – przerwała mi Basia ze łzami w oczach. – Ale ja już nie mam siły. Próbowałam przez lata być dobrą córką. Teraz muszę pomyśleć o sobie.
Kiedy przekazałam pani Helenie tę wiadomość, jej twarz stężała.
– Czyli to już koniec? – zapytała cicho.
– Może to będzie dla pani szansa na nowe znajomości? – próbowałam ją pocieszyć.
– Nie chcę nowych znajomości. Chcę tylko moją córkę.
Ostatnie dni przed przeniesieniem były najtrudniejsze. Pani Helena zamknęła się w sobie, przestała żartować i rozmawiać z personelem. Każdego wieczoru siedziała przy oknie i patrzyła na zachodzące słońce.
W dniu wyjazdu Basia przyszła po raz ostatni do szpitala. Podeszła do matki i próbowała ją przytulić, ale pani Helena odsunęła się bez słowa.
– Przepraszam cię, mamo… – wyszeptała Basia.
Pani Helena tylko pokręciła głową i odwróciła wzrok.
Po wszystkim długo nie mogłam dojść do siebie. Widziałam łzy obu kobiet i czułam ciężar tej decyzji na własnych barkach. Czy naprawdę można zostawić własną matkę? Czy czasem miłość nie wymaga poświęcenia siebie?
Dziś często wracam myślami do tej historii. Czy Basia miała prawo wybrać własne życie? Czy pani Helena zasłużyła na samotność? A może to po prostu los każdej rodziny – że kiedyś trzeba się rozstać? Czasem zastanawiam się: czy ja też kiedyś będę musiała podjąć taką decyzję? Co byście zrobili na moim miejscu?