Pożegnanie z Drugą Matką: Ostatnie Podziękowanie

Siedziałam na ławce w parku Saskim, patrząc na opadające liście, które wirując w powietrzu, przypominały mi o przemijaniu. Telefon w mojej kieszeni wibrował nieustannie, ale nie miałam siły go odebrać. Wiedziałam, że to rodzina, przyjaciele, wszyscy ci, którzy chcieli wyrazić swoje kondolencje po stracie mojej drugiej matki – pani Heleny.

Pani Helena była dla mnie kimś więcej niż tylko sąsiadką. Kiedy przyjechałam do Warszawy na studia, zagubiona i przerażona ogromem miasta, to ona wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Moja prawdziwa matka zmarła kilka lat wcześniej na raka, a ja wciąż czułam pustkę po jej stracie. Pani Helena stała się dla mnie kimś w rodzaju zastępczej matki, przewodniczką po życiu w wielkim mieście.

Pamiętam naszą pierwszą rozmowę. Stałam przed drzwiami mieszkania, próbując otworzyć zamek, gdy nagle usłyszałam jej głos:

„Potrzebujesz pomocy, kochanie?” – zapytała z uśmiechem.

Była to chwila, która zmieniła wszystko. Od tego dnia zaczęłyśmy spędzać razem coraz więcej czasu. Zapraszała mnie na herbatę, opowiadała historie o swoim życiu, a ja słuchałam z fascynacją. Była jak książka pełna mądrości i doświadczeń.

Jednak teraz jej już nie ma. Zmarła nagle na zawał serca. Wiadomość o jej śmierci dotarła do mnie wczoraj wieczorem, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że już nigdy nie usłyszę jej głosu.

Przypominam sobie nasze ostatnie spotkanie. Było to zaledwie tydzień temu. Siedziałyśmy przy jej kuchennym stole, pijąc herbatę z malinami – jej ulubioną. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie spojrzała na mnie poważnie i powiedziała:

„Pamiętaj, Aniu, życie jest krótkie. Nie bój się podejmować decyzji i zawsze bądź sobą.”

Te słowa teraz dźwięczą mi w uszach jak echo. Czy wiedziała, że to nasze ostatnie spotkanie? Czy chciała mi przekazać coś ważnego?

Pani Helena była osobą pełną życia i energii. Uwielbiała spacerować po mieście, odkrywać nowe miejsca i poznawać ludzi. Często zabierała mnie na te swoje wyprawy, pokazując mi Warszawę z zupełnie innej perspektywy. Dzięki niej pokochałam to miasto.

Teraz siedzę tutaj sama, czując jakby część mnie również odeszła wraz z nią. Jak mam sobie poradzić bez niej? Jak mam dalej żyć bez jej mądrości i wsparcia?

Wspomnienia napływają falami. Widzę nas spacerujące po Starym Mieście, śmiejące się z drobnych rzeczy, które tylko my mogłyśmy zrozumieć. Pamiętam jej ciepłe objęcia, kiedy potrzebowałam pocieszenia, i jej surowe spojrzenie, kiedy robiłam coś głupiego.

Zastanawiam się teraz nad tym wszystkim i próbuję znaleźć sens w tej stracie. Może to czas, by zacząć żyć na własnych warunkach? Może to moment, by podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiła i iść dalej?

Wstaję z ławki i ruszam w stronę mieszkania pani Heleny. Chcę jeszcze raz poczuć jej obecność w tych czterech ścianach, zanim zostaną one puste na zawsze.

Kiedy wchodzę do środka, uderza mnie zapach jej ulubionych perfum – delikatny aromat jaśminu. Siadam przy stole i patrzę na filiżankę herbaty, którą zostawiła dla mnie ostatnim razem.

„Dziękuję ci za wszystko” – mówię cicho do pustego pokoju.

Czy kiedykolwiek będę w stanie pogodzić się z tą stratą? Czy znajdę w sobie siłę, by żyć dalej bez niej? Może czas pokaże odpowiedzi na te pytania.