Dekada Niezadowolenia: Życie z Wiecznym Odkładaczem

Kiedy po raz pierwszy spotkałam Jakuba, byłam oczarowana jego spokojnym podejściem do życia. Wydawało mi się, że jego zdolność do nieprzejmowania się drobiazgami była dokładnie tym, czego potrzebowałam w moim zabieganym życiu. Jednak z czasem, ta cecha, która na początku wydawała się tak urocza, stała się źródłem naszych największych problemów.

Początkowo nie zwracałam uwagi na jego tendencję do odkładania wszystkiego na później. „Kochanie, zrobisz to jutro?” – pytałam, a on zawsze odpowiadał: „Tak, oczywiście, jutro.” Ale to „jutro” nigdy nie nadchodziło. Nasze mieszkanie zaczęło przypominać plac budowy pełen niedokończonych projektów. Każda rozmowa o przyszłości kończyła się na planach, które nigdy nie zostały zrealizowane.

Pewnego dnia, po kolejnej kłótni o jego brak zaangażowania, usiadłam z nim przy stole w kuchni. „Jakub, musimy porozmawiać,” zaczęłam, starając się zachować spokój. „Nie możemy tak dalej żyć. Potrzebuję, żebyś zaczął działać.”

„Ania, wiem, że masz rację,” odpowiedział z westchnieniem. „Ale po prostu nie wiem, od czego zacząć.”

To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że jego odkładanie nie wynikało z lenistwa, ale z lęku przed porażką. Każde zadanie wydawało mu się górą nie do zdobycia. Mimo to, moja cierpliwość była na wyczerpaniu.

Przez lata próbowałam różnych strategii, aby go zmotywować. Tworzyliśmy listy zadań, ustalaliśmy terminy, a nawet szukaliśmy pomocy u terapeuty. Niestety, nic nie przynosiło trwałych rezultatów. Każda próba kończyła się powrotem do punktu wyjścia.

Nasze małżeństwo zaczęło przypominać pole bitwy. Każda rozmowa o przyszłości kończyła się kłótnią. „Dlaczego nie możesz po prostu zrobić tego teraz?” krzyczałam w desperacji. „Dlaczego zawsze muszę cię prosić o wszystko?”

„Ania, staram się,” odpowiadał Jakub z rezygnacją w głosie. „Naprawdę staram się.”

Z czasem zaczęłam tracić nadzieję na zmianę. Nasze wspólne marzenia o podróżach, nowym domu czy dzieciach zaczęły blaknąć. Czułam się jak więzień w związku pełnym niespełnionych obietnic.

Pewnego dnia, po kolejnej bezowocnej rozmowie, postanowiłam spędzić weekend u mojej przyjaciółki w Krakowie. Potrzebowałam dystansu i chwili dla siebie. Spacerując po Starym Mieście, zastanawiałam się nad naszym małżeństwem i tym, co naprawdę jest dla mnie ważne.

Wróciłam do domu z nową perspektywą. Zrozumiałam, że nie mogę zmienić Jakuba, ale mogę zmienić swoje podejście do sytuacji. Postanowiłam skupić się na sobie i swoich pasjach, zamiast czekać na jego działania.

Nasze małżeństwo nadal jest pełne wyzwań, ale nauczyłam się akceptować Jakuba takim, jaki jest. Choć jego odkładanie wciąż bywa frustrujące, staram się pamiętać o tym, co nas połączyło na początku – jego spokój i dobroć.