Droga teściowo, zapraszam na nasz rozwód! – Historia, która mogła wydarzyć się w każdym polskim domu
Drzwi trzasnęły z hukiem, a ja – Zuzanna – stałam na środku kuchni, z łyżką w ręku i łzami w oczach. W garnku pyrkał bigos, który miałam podać na rodzinny obiad. Właśnie usłyszałam od teściowej: „Moja mama by się w grobie przewróciła, gdyby zobaczyła, jak Ty gotujesz!”
To był ten dzień, kiedy zrozumiałam, że nie jestem już sobą. Że od ślubu z Michałem nie minął nawet rok, a ja czułam się jak intruz we własnym domu. Teściowa – pani Halina – przyjechała z Kalisza „na kilka dni”, które zamieniły się w tygodnie. Z każdym jej pobytem czułam się coraz mniejsza, coraz bardziej przezroczysta.
– Michał, powiedz coś! – krzyknęłam przez łzy, gdy mąż wrócił z pracy i zobaczył mnie roztrzęsioną.
– Zuzka, nie przesadzaj… Mama po prostu chce dobrze. – wzruszył ramionami i poszedł do salonu, gdzie już czekała na niego herbata zrobiona przez jego mamusię.
Wtedy poczułam się naprawdę samotna. Moja własna matka mieszkała daleko, w Szczecinie. Nie miałam tu nikogo. Próbowałam rozmawiać z Michałem, ale on zawsze stawał po stronie matki.
– Przecież Halina chce dla nas dobrze! – powtarzał. – Ty się tylko denerwujesz.
Ale to nie była prawda. Halina komentowała wszystko: jak sprzątam („U nas w domu zawsze było czyściej”), jak wychowuję córkę („Dziecko powinno spać samo, a nie przy matce!”), nawet to, jak się ubieram („W tych spodniach wyglądasz jak chłopczyca”).
Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy i zobaczyłam Halinę przekopującą moje szuflady w sypialni, coś we mnie pękło.
– Co pani robi?!
– Szukam pościeli. Twoja jest taka… szorstka. Michał zawsze miał lepszą.
– Proszę nie grzebać w moich rzeczach!
– Oj, nie przesadzaj! – machnęła ręką. – W moim domu wszystko było na swoim miejscu.
Wieczorem wybuchła awantura. Michał stanął w drzwiach i patrzył na mnie z wyrzutem.
– Znowu się czepiasz mamy? Przecież ona tylko pomaga!
– Pomaga? Ona mnie upokarza! – krzyknęłam. – To jest NASZ dom!
– To jest też dom mojej matki!
Tej nocy spałam w pokoju córki. Michał nawet nie przyszedł się pożegnać.
Następnego dnia Halina zaprosiła swoje koleżanki na kawę. Siedziałam z nimi przy stole jak dziecko na egzaminie.
– Zuzia jeszcze się uczy gotować – powiedziała teściowa z uśmiechem. – Ale ja jej pokażę kilka sztuczek.
Koleżanki kiwały głowami i patrzyły na mnie z politowaniem.
Po południu zadzwoniła moja mama.
– Córeczko, co się dzieje? Słyszę cię przez telefon jakbyś płakała.
– Mamo… ja już nie wiem, co robić…
– Zuzia, musisz postawić granice. Albo Michał stanie po twojej stronie, albo będziesz całe życie służącą jego matki.
Wieczorem podjęłam decyzję. Napisałam list do Haliny: „Droga teściowo, zapraszam na nasz rozwód! Skoro pani jest ważniejsza dla Michała niż ja i nasza córka, nie widzę sensu dalej walczyć.”
Położyłam list na stole i wyszłam z domu. Pojechałam do koleżanki z pracy – Magdy – która od razu mnie przytuliła i nalała kieliszek wina.
– Zuzka, musisz walczyć o siebie! Ile można znosić takie traktowanie?
Następnego dnia wróciłam do mieszkania po rzeczy córki. W salonie siedzieli Michał i Halina. List leżał na stole.
– To jakieś żarty? – zapytał Michał blady jak ściana.
– Nie żarty. Albo twoja matka wyprowadza się jutro, albo ja składam pozew o rozwód.
Halina zerwała się z miejsca:
– Ty mnie chcesz wyrzucić?! Po tym wszystkim co dla was zrobiłam?!
– Po tym wszystkim co mi pani zrobiła…
Michał milczał długo. W końcu powiedział:
– Mamo… może rzeczywiście powinnaś wrócić do Kalisza…
Halina spojrzała na niego jakby go nie poznawała.
– Ty też przeciwko mnie?!
– Nie przeciwko tobie… Po prostu chcę mieć rodzinę…
Halina spakowała się jeszcze tego samego dnia. Przez kilka tygodni nie odzywała się do nas wcale. Michał próbował naprawić nasze relacje:
– Przepraszam cię, Zuzka… Byłem ślepy…
Ale ja już nie potrafiłam mu zaufać tak jak kiedyś.
Zaczęliśmy chodzić na terapię małżeńską. Było ciężko. Czułam żal do Michała, że tak długo pozwalał matce rządzić naszym życiem. On próbował tłumaczyć:
– Bałem się jej sprzeciwić… Ona zawsze była taka silna…
Po kilku miesiącach Halina zadzwoniła:
– Zuzanno… Chciałabym porozmawiać…
Spotkałyśmy się w kawiarni przy Starym Rynku w Poznaniu. Była inna – cichsza, jakby złamana.
– Chciałam cię przeprosić… Nie wiedziałam, że aż tak cię ranię…
Patrzyłam na nią długo. Widziałam w jej oczach strach przed samotnością i żal za stracony czas.
Dziś nasze relacje są poprawne, choć nigdy nie będą bliskie. Michał bardzo się zmienił – nauczył się stawiać granice i doceniać to, co ma w domu.
Czasem zastanawiam się: czy naprawdę musiałam doprowadzić wszystko do takiego kryzysu? Czy można było uratować nasze małżeństwo wcześniej? A może każda kobieta musi kiedyś napisać taki list do swojej teściowej?
Czy wy też mieliście podobne doświadczenia? Jak poradziliście sobie z toksyczną teściową?