Mama przepisała cały spadek mojej siostrze – a ja już nie jestem jej córką. Historia o zdradzie, która boli najbardziej
Zadzwonił telefon. Była środa, godzina 19:10, właśnie kończyłam zmywać naczynia po kolacji. – Renata, musisz przyjechać do mamy – usłyszałam w słuchawce głos mojej ciotki, Barbary. – Co się stało? – zapytałam zaniepokojona. – Lepiej przyjedź, bo… no, Magda była u notariusza z mamą. Wszystko ci wyjaśnię na miejscu.
Serce mi zamarło. Wiedziałam, że coś się święci, bo od kilku tygodni Magda kręciła się wokół mamy częściej niż zwykle. Ale nie sądziłam, że to będzie aż tak poważne. Wzięłam płaszcz, kluczyki i pojechałam do rodzinnego domu na obrzeżach Radomia. Po drodze ręce mi się trzęsły. Przez głowę przelatywały mi obrazy dzieciństwa: ja i Magda na trzepaku, mama piekąca szarlotkę, tata jeszcze żywy…
W domu panowała dziwna cisza. Ciotka Barbara siedziała przy stole z herbatą, a mama wpatrywała się w okno. Magda nie było. – O co chodzi? – zapytałam od progu. Mama nawet nie spojrzała w moją stronę. – Może usiądziesz? – powiedziała ciotka cicho. Usiadłam.
– Mama przepisała dom i działkę na Magdę – powiedziała ciotka bez ogródek. – Wszystko? – zapytałam głucho. – Wszystko – potwierdziła Barbara. – I oszczędności też.
Poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył w twarz. – Mamo…? – wyszeptałam. Mama wzruszyła ramionami. – Magda jest młodsza, ma dzieci, jej się bardziej przyda. Ty sobie poradzisz.
Zrobiło mi się niedobrze. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Przypomniałam sobie wszystkie te lata, kiedy to ja byłam przy mamie: po śmierci taty to ja ją podnosiłam z łóżka, to ja jeździłam z nią do lekarzy, to ja płaciłam za jej leki, kiedy miała długi. Magda wtedy była na studiach w Warszawie i pojawiała się tylko na święta.
– A ja? – zapytałam cicho. – Ty masz męża i mieszkanie w bloku. Magda ma kredyt i dwójkę dzieci na głowie – odpowiedziała mama chłodno.
– Ale przecież to ja ci pomagałam przez te wszystkie lata! Magda nawet nie wiedziała, gdzie masz kartę do bankomatu! – wybuchnęłam.
– Renata, nie rób scen – syknęła mama. – Nie chodzi o pieniądze, tylko o sprawiedliwość! – krzyknęłam już prawie płacząc.
Ciotka próbowała mnie uspokoić: – Renatko, nie denerwuj się…
Ale nie mogłam się uspokoić. Wybiegłam z domu i przez pół godziny siedziałam w samochodzie, szlochając jak dziecko.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie Magda. – Renia, nie przesadzaj, mama sama tak chciała. Ja jej nie zmuszałam! Poza tym ty masz swoje życie…
– Moje życie? To ja przez lata byłam tu jedyną opiekunką! Ty nawet nie wiesz, ile razy mama miała atak serca! Gdzie wtedy byłaś? – wrzasnęłam do słuchawki.
– Nie będę się z tobą kłócić o pieniądze – odpowiedziała zimno i rozłączyła się.
Od tamtej pory przestałam jeździć do mamy. Przestałam dzwonić i pytać, czy czegoś potrzebuje. Mój mąż, Andrzej, próbował mnie pocieszyć: – Renata, nie przejmuj się tymi pieniędzmi. Najważniejsze, że masz nas.
Ale to nie chodziło o pieniądze. Chodziło o to, że zostałam wymazana z rodziny jednym podpisem u notariusza.
Mama zaczęła rozpowiadać po sąsiadkach, że jestem niewdzięczna córką. Że zostawiłam ją samą na starość. Że tylko Magda się nią interesuje (co było kłamstwem). Nawet moja córka, Ola, pytała: – Mamo, dlaczego babcia nie chce już do nas przychodzić?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć dziecku. Jak wytłumaczyć jej, że babcia wybrała inną córkę?
W pracy byłam cieniem samej siebie. Koleżanka z biura zauważyła: – Renia, co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna…
Nie chciało mi się tłumaczyć nikomu tej rodzinnej tragedii.
Po kilku tygodniach zadzwoniła do mnie mama:
– Renata, czemu mnie unikasz?
– Naprawdę nie wiesz?
– Przecież nic złego ci nie zrobiłam!
– Przepisałaś wszystko Magdzie! Nawet nie zapytałaś mnie o zdanie!
– Ty zawsze byłaś taka drażliwa…
– Nie jestem drażliwa! Jestem zraniona!
– Oj tam…
Rozłączyłam się.
Z czasem zaczęły docierać do mnie plotki od sąsiadek: że niby jestem chciwa, że pokłóciłyśmy się o pieniądze… Nikt nie widział tych wszystkich lat mojego poświęcenia.
W końcu spotkałam Magdę na zakupach w Biedronce. Stałyśmy przy kasie obok siebie.
– Cześć – rzuciła chłodno.
– Cześć.
– Nadal się gniewasz?
– Nie gniewam się. Po prostu już nie jestem częścią tej rodziny.
Magda przewróciła oczami:
– Przesadzasz.
– Nie rozumiesz tego i nigdy nie zrozumiesz.
Odeszłam bez słowa.
W domu usiadłam na kanapie i rozpłakałam się jak dziecko. Andrzej objął mnie ramieniem:
– Może czas pomyśleć o sobie? Zawsze byłaś dla wszystkich…
Może miał rację?
Minęły miesiące. Mama zachorowała poważniej i nagle okazało się, że Magda „nie ma czasu”, bo dzieci chore, bo praca… Ciotka Barbara zadzwoniła do mnie:
– Renatko, mama pyta o ciebie…
– Niech pyta Magdę.
– Ale ona sobie nie radzi…
– Ja też sobie nie radziłam przez lata i nikt mi nie pomagał.
Po raz pierwszy poczułam ulgę mówiąc „nie”.
Czasem myślę: czy można wybaczyć taką zdradę? Czy rodzina to tylko więzy krwi? A może czasem trzeba odejść dla własnego spokoju?
Czy Wy bylibyście w stanie wybaczyć coś takiego własnej matce lub siostrze? Czy rodzina naprawdę jest najważniejsza?