Przyszedłem z ciężką wiadomością, ale rodzice mnie jeszcze bardziej zszokowali – historia Pawła z Gdańska
Już od rana czułem, że coś jest nie tak. Wyszedłem z mieszkania w Gdańsku, trzaskając drzwiami mocniej niż zwykle. W kieszeni miałem klucze, portfel i telefon, na którym wyświetlała się nieodebrana wiadomość od Magdy – mojej żony. Nie miałem siły jej czytać. Wiedziałem, że dziś muszę pojechać do rodziców do Sopotu i powiedzieć im prawdę: po piętnastu latach małżeństwa rozstajemy się. To nie była łatwa decyzja. Ale jeszcze trudniejsze było to, że musiałem się do tego przyznać przed ojcem i matką, którzy przez całe życie byli dla mnie wzorem zgodności i siły.
Wsiadłem do SKM-ki, patrząc przez okno na szare bloki Przymorza. W głowie kłębiły mi się myśli: „Jak oni to przyjmą? Czy będą mnie obwiniać? Czy matka się rozpłacze?” Wysiadłem na stacji Sopot Wyścigi i szedłem powoli w stronę starego domu z czerwonej cegły. Każdy krok był jak ciężar.
Drzwi otworzył mi ojciec – Stanisław Nowak. Zawsze był powściągliwy, ale dziś jego twarz była jakby bardziej napięta niż zwykle.
– Paweł? – zapytał bez cienia uśmiechu. – Co tak wcześnie? Myślałem, że przyjedziesz po południu.
– Musiałem… Chciałem pogadać – odpowiedziałem cicho.
Wszedłem do środka. Matka – Barbara Nowak – siedziała przy stole w kuchni, z filiżanką kawy w ręku. Zawsze była energiczna, ale dziś wyglądała na zmęczoną. Spojrzała na mnie uważnie.
– Co się stało? – zapytała od razu. – Wyglądasz jakbyś nie spał całą noc.
Usiadłem naprzeciwko niej. Ojciec stanął za moimi plecami, jakby chciał mnie osłonić przed czymś niewidzialnym.
– Muszę wam coś powiedzieć – zacząłem, czując jak głos mi drży. – Z Magdą… Nie układa nam się. Chyba będziemy się rozwodzić.
Zapadła cisza. Matka odłożyła filiżankę tak gwałtownie, że kawa rozlała się na obrus.
– Wiedziałam! – wykrzyknęła nagle. – Czułam to od miesięcy! Ale nie sądziłam, że powiesz to tak po prostu!
Ojciec westchnął ciężko.
– Paweł… To nie jest koniec świata – powiedział spokojniej niż się spodziewałem. – Ale… zanim powiesz coś więcej… My też musimy ci coś powiedzieć.
Spojrzałem na nich zdziwiony.
– O co chodzi?
Matka spojrzała na ojca z wyrzutem.
– Może ty zacznij – syknęła.
Ojciec podrapał się po głowie i usiadł naprzeciwko mnie.
– Synu… My z twoją matką… Też postanowiliśmy się rozstać.
Zamarłem. Przez chwilę nie mogłem złapać tchu.
– Żartujecie? – wydusiłem w końcu.
– Nie żartujemy – powiedziała matka twardo. – Od lat już nie jesteśmy szczęśliwi. Trzymaliśmy się razem dla ciebie i twojej siostry, ale teraz… Jesteście dorośli. Nie ma sensu dalej udawać.
Poczułem, jak świat wiruje mi przed oczami. Przecież oni zawsze byli razem! Razem jeździli na działkę, razem chodzili na spacery po plaży… Czy to wszystko było kłamstwem?
– Ale… dlaczego teraz? – zapytałem bezradnie.
Ojciec spojrzał na mnie smutno.
– Bo już nie mamy siły udawać. Twoja matka chce wrócić do swojego rodzinnego domu w Kartuzach. Ja zostanę tutaj. Każde z nas chce jeszcze przeżyć coś dla siebie.
Matka zaczęła płakać cicho.
– Przepraszam cię, Pawełku… Ale ja już nie mogę dłużej żyć w tym kłamstwie. Twój ojciec od lat mnie nie słucha, wszystko robi po swojemu… Nawet święta ostatnio spędzaliśmy osobno!
Przypomniałem sobie ostatnią Wigilię: matka była u ciotki w Kartuzach, ojciec został w Sopocie pod pretekstem grypy. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi…
– I co teraz? – zapytałem cicho.
– Teraz każdy z nas pójdzie swoją drogą – powiedział ojciec stanowczo. – Ty zajmij się swoim życiem. My już swoje przeżyliśmy.
Wstałem gwałtownie od stołu.
– Przecież ja przyszedłem tu po wsparcie! Myślałem, że chociaż wy będziecie razem! Jak mam sobie poradzić z własnym rozwodem, skoro wy też się rozpadacie?!
Matka otarła łzy i spojrzała na mnie z wyrzutem.
– A myślisz, że nam jest łatwo? Całe życie poświęciłam rodzinie! Teraz chcę choć trochę pomyśleć o sobie!
Ojciec pokiwał głową.
– Synu, czasem trzeba coś zakończyć, żeby zacząć od nowa. Może tobie też wyjdzie to na dobre?
Wybiegłem z kuchni i zatrzasnąłem za sobą drzwi do ogrodu. Stałem tam długo, patrząc na stare jabłonie i wspominając dzieciństwo: wspólne grille, śmiech siostry Ani, zapach ciasta drożdżowego matki… Wszystko wydawało się teraz takie dalekie i obce.
Po chwili dołączyła do mnie siostra. Musiała podsłuchać rozmowę przez uchylone drzwi.
– Paweł… Wiedziałam o tym od tygodnia – powiedziała cicho. – Mama zadzwoniła do mnie po tej ostatniej kłótni z tatą. Ale prosiła, żebym ci nic nie mówiła.
Spojrzałem na nią ze złością.
– I nic mi nie powiedziałaś?!
– Bałam się twojej reakcji… Sama ledwo to znoszę. Ale może… może to jest szansa dla nas wszystkich? Może każdy z nas powinien zacząć żyć po swojemu?
Pokręciłem głową bezradnie.
Wieczorem wróciłem do mieszkania w Gdańsku. Magda siedziała w salonie z kubkiem herbaty i patrzyła w telewizor bez dźwięku.
– Byłeś u rodziców? – zapytała bez emocji.
– Byłem… I wiesz co? Oni też się rozwodzą.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
– Serio?
– Serio. I nagle poczułem się jak dziecko we mgle. Jakby cały świat runął jednego dnia.
Magda podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
– Może to znak? Może powinniśmy jeszcze raz spróbować?
Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu. Może rzeczywiście czasem trzeba dotknąć dna, żeby odbić się ku powierzchni?
Dziś siedzę sam przy oknie i patrzę na światła miasta. Zastanawiam się: czy można nauczyć się żyć od nowa? Czy rozpad rodziny musi oznaczać koniec wszystkiego? A może to właśnie początek czegoś lepszego? Co wy o tym myślicie?