Między miłością a lojalnością: Pęknięcie w rodzinie Nowaków
Wszystko zaczęło się od trzasku drzwi. Stałam w kuchni, trzymając w ramionach moją dwuletnią córeczkę, Maję, kiedy usłyszałam podniesione głosy z salonu. Mój mąż, Paweł, właśnie wrócił z pracy, a za nim weszła jego matka, Grażyna. Zawsze była kobietą o stalowym spojrzeniu i języku ostrym jak brzytwa. Tym razem jednak jej twarz była czerwona ze złości.
– Anna, musimy porozmawiać – zaczęła bez przywitania, rzucając torebkę na stół tak mocno, że aż podskoczył talerz z kanapkami.
Paweł spojrzał na mnie błagalnie, jakby prosił o wybaczenie za coś, czego jeszcze nie zdążył zrobić.
– Co się stało? – zapytałam, próbując zachować spokój.
Grażyna wyprostowała się i spojrzała mi prosto w oczy.
– Słyszałam od sąsiadki, że zabraniasz mi widywać Maję. Że nie pozwalasz jej jeść normalnych rzeczy. Że traktujesz mnie jak obcą! – Jej głos drżał od emocji.
Zamarłam. Wiedziałam, że plotki w naszej wiosce rozchodzą się szybciej niż dym z ogniska. Ale nie spodziewałam się, że Grażyna uwierzy w każdą podsuniętą jej bzdurę.
– To nieprawda! – odpowiedziałam ostro. – Prosiłam tylko, żeby Maja nie jadła słodyczy przed obiadem. Miała potem ból brzucha!
Grażyna machnęła ręką.
– Wychowałam troje dzieci i żadne nie umarło od cukierka! Ty myślisz, że jesteś lepsza ode mnie? Że wiesz wszystko najlepiej?
Paweł próbował interweniować:
– Mamo, Anna po prostu dba o Maję. Lekarz mówił…
– Lekarz! – przerwała mu Grażyna. – Za moich czasów lekarz był od chorób, a nie od wychowania dzieci!
Maja zaczęła płakać. Przytuliłam ją mocniej i poczułam łzy napływające do oczu. Nie chciałam kłótni przy dziecku. Ale Grażyna nie zamierzała odpuścić.
– Od dziś nie będę tu przychodzić! – krzyknęła. – Skoro jestem taka zła, to radźcie sobie sami!
Wybiegła z domu, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż zatrzęsły się szyby. Paweł stał przez chwilę nieruchomo, potem bez słowa wyszedł za nią.
Zostałam sama z Mają na rękach i poczuciem winy cięższym niż kiedykolwiek wcześniej.
Wieczorem Paweł wrócił późno. Siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na zimną herbatę. Usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę milczeliśmy.
– Anna… – zaczął cicho. – Mama jest załamana. Mówi, że ją odtrącamy.
– A ja? – zapytałam drżącym głosem. – Myślisz, że mnie to nie boli? Próbuję tylko chronić nasze dziecko!
Paweł spuścił wzrok.
– Wiem… Ale ona czuje się bezużyteczna. Odkąd tata odszedł do innej kobiety, Maja jest dla niej wszystkim.
Poczułam ukłucie współczucia. Wiedziałam o zdradzie teścia – cała wieś o tym mówiła. Grażyna została sama w dużym domu na końcu ulicy. Ale czy to znaczyło, że mogła ignorować moje prośby?
Następnego dnia rano zadzwoniła moja mama.
– Aniu, słyszałam, że pokłóciłaś się z Grażyną. Cała wieś już huczy!
Westchnęłam ciężko.
– Mamo, ja już nie wiem, co robić…
– Może powinnaś pójść do niej? Porozmawiać spokojnie?
– Ona nie chce rozmawiać! Tylko krzyczy i obraża mnie przy Pawle!
Mama milczała przez chwilę.
– Czasem trzeba przełknąć dumę dla dobra rodziny.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Paweł chodził przygaszony, Maja była marudna, a ja czułam się jak intruz we własnym życiu.
W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do Grażyny. Jej dom był ciemny i cichy. Zapukałam niepewnie.
Drzwi otworzyła mi zaskoczona teściowa.
– Czego chcesz? – zapytała chłodno.
– Porozmawiać – odpowiedziałam cicho. – O nas… o Mai.
Wpuściła mnie do środka bez słowa. Usiadłyśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
– Grażyno… Ja nie chcę cię ranić. Ale musisz zrozumieć, że Maja to moje dziecko. Chcę dla niej dobrze.
Teściowa spojrzała na mnie ze łzami w oczach – pierwszy raz widziałam ją taką bezbronną.
– Ja już wszystko straciłam… Została mi tylko wnuczka. Ty mi ją odbierasz…
Poczułam ścisk w gardle.
– Nie odbieram ci jej! Chcę tylko, żebyś szanowała moje zasady jako matki.
Grażyna otarła łzę rękawem swetra.
– A jeśli nie potrafię? Jeśli nie umiem być taka jak ty?
Zamilkłam. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Wróciłam do domu rozbita bardziej niż przedtem. Paweł czekał na mnie w kuchni.
– I co? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Nie wiem… Chyba nigdy się nie dogadamy – wyszeptałam.
Od tamtej pory nasze relacje były chłodne i oficjalne. Grażyna widywała Maję tylko wtedy, gdy Paweł ją zabierał do niej sam. Ja unikałam spotkań jak ognia.
Minęły miesiące. Wioska żyła swoim życiem, ale plotki o naszej rodzinie nie ucichły. Każdy miał swoje zdanie: jedni mówili, że jestem niewdzięczna i wyrodna synowa; inni twierdzili, że mam prawo bronić swojego dziecka przed nadgorliwą babcią.
Pewnego dnia spotkałam na rynku sąsiadkę, panią Jadwigę.
– Aniu, życie jest za krótkie na kłótnie – powiedziała życzliwie. – Moja córka też miała problemy z teściową… Teraz żałuje każdej straconej chwili.
Zastanawiam się często: czy zrobiłam wszystko, by uratować naszą rodzinę? Czy można pogodzić miłość do dziecka z lojalnością wobec rodziny męża? A może czasem trzeba wybrać siebie i swoje wartości ponad wszystko? Co Wy byście zrobili na moim miejscu?